lat, jakie minęły od śmierci Jasmine Cole, co tydzień pojawiała się nowa kwietna kompozycja. Przez szklane

Aleksowi. Tobie. Nick przekrzywił głowe i spojrzał na kuzynke spod oka. - No, nie wiem, Cherise, lista moich grzechów jest dosc długa. Zabrałoby to mu sporo czasu. - Na dowód pociagnał długi łyk piwa. - Zaufaj mi. Jest bardzo cierpliwy. Nick rozesmiał sie i otarł usta wierzchem dłoni. Cherise miała w sobie cos, co zawsze mu sie podobało; choc z drugiej strony zazwyczaj była jak wrzód na dupie. Zmienna jak kameleon, potrafiła bezbłednie wtopic sie w ka¿de otoczenie, czy była to zbiórka dru¿yny harcerskiej, impreza narkotykowa, czy, ostatnio, swiat wartosci chrzescijanskich. - Chciałabym sie spotkac z Marla. - Wstała, siegajac po swój parasol. - Mo¿e mógłbys to zaaran¿owac. - Porozmawiam z nia. - Jak ona sie czuje? - zapytała Cherise z troska, jakby naprawde ja to interesowało, choc Nick zauwa¿ył, ¿e zrobiła to dopiero po dobrym kwadransie. - Dochodzi do siebie. - To dobrze. Zadzwon do mnie. Teraz prawie cały czas bzp-bartnik.pl drwiacym toascie, po czym skierowała wskazujacy palec na dłon Marli. —A co sie stało z twoim pierscionkiem? 142 - Mam go na rece. - Nie, nie z obraczka, z drugim pierscionkiem, tym z rubinem. Dostałas go od ojca i nigdy nie zdejmowałas, mówiłas, ¿e przynosi ci szczescie. - Nie wiem... - Tarła palec, przygladajac mu sie uwa¿nie, jakby chciała dostrzec slad po pierscionku, który podobno nosiła od wielu lat... ale ¿adnego sladu nie było. - Chyba ci go nie ukradli? W szpitalu? To sie czasami zdarza. - Nie wiem... miałam tylko ten. - Marla czuła sie coraz

nie ma na tylnym siedzeniu dubeltówki. Rozwaliłby Marsona, tak żeby poszedł wraz ze swoją odznaką i pyszałkowatym, prawym zachowaniem, do samego diabła. Niech to szlag! Nie może myśleć w ten sposób. W głowie wzbierał mu stłumiony ryk, dłonie zaczęły się pocić i swędzieć. Trzymaj się. Rozegraj to na spokojnie. Mimo zaciśniętych zębów zdołał się zaciągnąć papierosem. Przez twarz Mary Beth przemknął cień. Ross skupił wzrok na otwartym oknie po stronie kierowcy. Widział tylko mundur - czyjś tors zakryty wydaną przez okręg, podniszczoną i poplamioną koszulą. Sprawdź siadła za kółkiem i ruszyła przed siebie. W nocy panowały fatalne warunki. Mgła i deszcz. Na tym kretym, parszywym odcinku siedemnastki czesto dochodzi do wypadków. W pewnej chwili Marla musiała stracic panowanie nad kierownica. Nikt nie wie dlaczego. Mo¿e nie znała mercedesa Pam. W ka¿dym razie jezdnia była mokra i sliska i samochód najpierw sunał wzdłu¿ barierki, a potem przerwał ja i zleciał w dół. Pam nie zapieła pasa, zgineła na miejscu. Marla cudem prze¿yła. Uderzyła głowa w szybe. Szczeka pekła jej w trzech miejscach, a szkło strasznie poraniło twarz. Na szczescie poduszka powietrzna sie otworzyła, wiec Marla nie doznała ¿adnych powa¿niejszych obra¿en wewnetrznych ani złaman. To nie do wiary, ale zachowała wszystkie zeby. ¯aden nawet