Najpierw chciał jej odmówić, a także dokładnie o wszystko wypytać.

– Jakikolwiek sukinsyn z ulicy. Jakiś zboczony wariat. Ktoś, kto wie, że tutaj mieszkasz. Bardzo mi się to nie podoba. Julianna zaczęła dzwonić zębami, więc otuliła się szlafrokiem. – Czy miałaś okna i drzwi zamknięte? – Chyba tak... Sama nie wiem. Sprawdzili wszystko. Tylne drzwi były zamknięte, ale część okien – nie. Richard zajął się nimi, a następnie oboje przeszli do pokoju dziennego. – Od tego momentu musisz bardzo uważać. Kup sobie gaz łzawiący i nie wychodź po zmroku z domu. Uważaj na ludzi, którzy mogą cię śledzić albo tylko kręcić się w pobliżu. Jeśli zobaczysz tę samą osobę dwa razy w różnych miejscach , zgłoś to na policję. – Na policję? – powtórzyła. – Tak sądzisz? – Tak. – Spojrzał jej poważnie w oczy. – Teraz wyjdę, Julianno. A ty się ubierz i zadzwoń na policję. Łzy znowu stanęły jej w oczach. – Odchodzisz? – Nie mogę czekać z tobą na policję. Wiesz, w tych okolicznościach... Chyba to rozumiesz, prawda? Skinęła smutno głową i objęła się rękami. http://www.abc-budowadomu.com.pl/media/ kości i zęby. – Zaśmiała się. – Mówił to tak, jakbym była jakąś kobyłą. Znowu się uśmiechnął, a Kate po raz kolejny przypomniała sobie tego chłopaka, w którym kochały się wszystkie dziewczyny z Tulane. – Nie ma co, twój ojciec zawsze umiał znaleźć właściwe słowa... – Oj, tak. – Westchnęła. – Chodź, pomóż mi. Nie leń się. Potrząsnął głową i jeszcze intensywniej zaczął przyglądać się żonie. – Kate – powiedział czule. – Wielu się o ciebie starało, również Luke, ale to ja cię zdobyłem. Jak zwykle kiedy wspominał ich wspólnego przyjaciela, Luke’a Dallasa, poczuła jednocześnie tęsknotę i ciężar winy. Kiedyś stanowili nierozłączną trójkę przyjaciół, a Luke był dla Kate prawdziwym powiernikiem i doradcą. To u niego szukała pocieszenia, gdy działo się coś złego. W tamtych latach był jej bliższy i droższy niż Richard. Lecz zniszczyła

poprawić mu krawat. - Na pewno przyjdzie - powiedziała starając się nadać swemu głosowi maksimum pewności. - Wiesz, jak to jest. Pewnie spóźnił się samolot. Zdąży, zobaczysz. Lepiej wejdźmy do środka. Przez cały występ Malinda dzieliła swoją uwagę Sprawdź siebie Malinda. Rozmiar i lokalizacja domu były dowodem, że Jack Brannan jest człowiekiem sukcesu. To nieładnie się gapić. Malinda aż podskoczyła. Ciociu, pomyślała, naprawdę jesteś niemożliwa. Wysiadła z samochodu i ruszyła ku wejściu. Drzwi frontowe otworzyły się i stanął w nich jakiś chłopiec o posępnej twarzy. Malinda domyśliła się, że to najstarszy, ośmiolatek, o którym mówił Jack. Z głębi domu dochodził podniesiony damski głos, wyraźnie zdenerwowany. Malinda uśmiechnęła się i wyciągnęła do dziecka rękę. - Dzień dobry. Jestem Malinda Compton.