– Matwiej, czy ty naprawdę mnie nie poznałeś? – nie wytrzymał przewielebny.

myśleć, nie martwić się. Jest ktoś, kto wie, co należy robić, gotów wziąć na siebie każdą decyzję. – Dziękuję – wyszeptała, przypomniawszy sobie, że jeszcze nie podziękowała swemu wybawicielowi. – Uratował mnie pan od niechybnej śmierci. To prawdziwy cud. – Rzeczywiście cud. – Piękny młodzian ostrożnie położył ją na tapczanie nakrytym niedźwiedzią skórą. – Miała pani szczęście. Ja osiedliłem się tutaj zaledwie tydzień temu. Latarnia jest już od dawna niezamieszkana. Stąd to zapuszczenie, proszę się nie gniewać. Pokazał szerokim gestem pokój, który w obecnym stanie wydał się Polinie Andriejewnie niezwykle romantyczny. W połowie jedynego okna brakującą szybę zastępowała zwinięta burka, za to przez drugą połowę otwierał się doskonały widok na jezioro i siniejącą nieopodal Wyspę Rubieżną. Kulawy stół nakryty wspaniałym aksamitnym obrusem, miękki turecki fotel ze stosem poduszek i wspomniany już tapczan stanowiły całe umeblowanie. W poczerniałym od sadzy kominie trzaskały niedopalone przez noc polana. Jedyną ozdobą gołych kamiennych ścian był barwny wschodni kobierzec, na którym wisiały strzelba, kindżał i długi rzeźbiony cybuch. – Jak pan tu mieszka sam? Dlaczego? – niezupełnie uprzejmie spytała uratowana. – Ach, przepraszam, przecież nie przedstawiliśmy się sobie. Jestem Polina Andriejewna Lisicyna, z Moskwy. – Mikołaj Wsiewołodowicz – skłonił się gospodarz, ale nazwiska nie podał. – Mieszka mi się tu doskonale. Co zaś do przyczyny... Ludzików tu nie ma, tylko wiatr i fale. Ale http://www.abc-budownictwa.info.pl mężczyzny umacnia. Ja mówię, że ty, ojcze, niesłusznie w poważnych sprawach tylko na męski rozum liczysz, a o żeńskiej sile i męskiej słabości zapominasz. Mitrofaniusz słuchał i uśmiechał się pod wąsem, a Pelagia tymczasem zapalała się jeszcze bardziej. – Najgorszy ze wszystkiego jest ten ojca pobłażliwy uśmieszek! – wybuchnęła na koniec. – To z męskiej zarozumiałości, która zakonnikowi wcale nie przystoi! Nie do was, mężczyzn, to powiedziano: „Nie masz płci męskiej ani żeńskiej, bośmy wszyscy jedno w Jezusie Chrystusie”? – Wiem, czemu ty mi kazania prawisz, czemu się biesisz – odpowiedział na to przenikliwy pasterz. – Obraziłaś się, że do Nowego Araratu nie ciebie posłałem. I o Matwieja jesteś zazdrosna. No, bo jak on wszystko rozwikła bez udziału twojej ryżej głowy? A rozwikła z całą pewnością, dlatego że jest ostrożny, przenikliwy i logiczny. – Tu Mitrofaniusz przestał się uśmiechać i już bez żartów dodał: – Czy to ja ciebie nie cenię? Czy ja nie wiem, jaka

było, siedziałabym teraz w więzieniu, zamiast rozmawiać tu z tobą. Ale Charlie znowu przybrał cwaniacką minę. – Wiem, wiem – powiedział, mrugając do niej konspiracyjnie. – Agent FBI. Nie chcesz się przed nim wsypać. W porządku. Ale mi nie musisz ściemniać, laluniu. Mówię ci, ja widzę takie rzeczy od pierwszego rzutu oka. Też należysz do naszego klubu. Więcej, jesteś jego honorowym członkiem. Sprawdź awanturuje się o stopnie. Bardziej przejąłby się kiepskimi wynikami na boisku. Ale kiepskie oceny w dzienniczku? Cóż, zdarza się. Nie wiem, skąd u Danny’ego taka reakcja. – Danny ma jakichś bliskich przyjaciół? – Cały czas nad tym pracujemy. – Potrzebujemy pełnej listy uczniów, których wczoraj nie było w szkole, razem z informacjami, czy znali Danny’ego i czy mogą usprawiedliwić swoją nieobecność. – Alibi dla dzieci – wymamrotała Rainie i wymownie przewróciła oczami. – Dlaczego akurat nieobecni? – Bo nigdzie nie jest powiedziane, że sprawca musiał być tego dnia w szkole. A poza tym w zbrodnię mogło być zamieszanych więcej osób. W kilku podobnych przypadkach ważną rolę odgrywali i inni uczniowie. Podpuszczali głównego podejrzanego lub po prostu się przyglądali. – Co takiego?