Trzej mężczyźni zasiedli na metalowych krzesełkach i kiwnęli głowami.

– Och, zna pan detektywa Sandersa. Jest cholernie sprytny... Pewnie wypadło mu z pamięci. – Rainie uśmiechnęła się słodko do Vander Zandena. Jej sarkazm nie umknął jednak uwagi agenta specjalnego. – Danny często zostawał po szkole? – Quincy wrócił do interesującego go tematu. Vander Zanden zerknął na Rainie. Wzruszyła ramionami. – To dochodzenie w sprawie morderstwa. Wcześniej czy później wszystko i tak wyjdzie na jaw. Dyrektor westchnął. Znowu sprawiał wrażenie wykończonego. Czekało go jeszcze wiele nieprzespanych nocy, strawionych na rozważaniu, co nauczyciel jest winien swoim uczniom. – Małżeństwo rodziców Danny’ego przechodzi kryzys – powiedział cicho. – Sandy dostała nową pracę – wyjaśniła szerzej Rainie. – Lubi ją, ale to zajęcie czasochłonne. Shep w ogóle nie życzy sobie, żeby jego żona miała jakieś zawodowe ambicje, nie mówiąc już o tym, że teraz nie dostaje obiadu na czas. – Są w separacji? – Nie. To katolicy. – No tak. – Jakiś czas temu Sandy przyszła porozmawiać z nauczycielami Becky i Danny’ego – wyjaśnił Vander Zanden. – Przyznała, że w domu atmosfera jest napięta, a dzieci źle to znoszą. Chciała, żeby nauczyciele wiedzieli, jak wygląda sytuacja i mieli oko na jej dwójkę. Becky z pewnością jest w tym roku bardziej zamknięta w sobie. A co do Danny’ego, było z http://www.aikido-legnica.pl – Dlaczego z głupoty? – westchnął archimandryta. – Przecież to straszne! Cały zielony, guzowaty, zębisków pełna paszcza i jeszcze tą paszczą on się, faraon egipski jeden, uśmiecha! Aż strach! I oczka maciupcie, krwiożercze, też z uśmieszkiem patrzą! Niczego straszniejszego w życiu nie widziałam! I śni mi się od tego czasu, śni mi się co noc ten jego koszmarny uśmieszek! To, że donatorka, do tej chwili bardzo spokojna i rozumna, zdenerwowała się i uniosła, świadczyło, że w samej rzeczy nerwowo-psychiczne leczenie by jej nie zaszkodziło. Przecież zdarza się nieraz, że człowiek pod każdym względem normalny, rozsądny nawet, na jakimś jednym punkcie okazuje zupełną maniakalność. Było jasne, że dla moskiewskiej wdowy źródłem takiego pomieszania stał się afrykański gad. Wysłuchawszy relacji z kilku chorobliwych snów, z których każdy był bardziej koszmarny od drugiego (a wszystkie z nieodmiennym udziałem uśmiechającego się jaszczura), ojciec Witalis poddał się: podszedł do stołu i pryskając atramentem, szybko

marynarz połączył ze sobą pęta na rękach i nogach tak, że dosięgnąć mocno zaciągniętego węzła w tyle głowy nie było można. Niewolnica zamyczała, dając do zrozumienia, że chce się wypowiedzieć. Wyszło to żałośnie, ale caryca Kanaanu nie okazała zmiłowania. – Na litość chcesz mnie wziąć? Za późno! Innych jeszcze bym ci wybaczyła, ale jego... nigdy! – Oczy pani Borejko błysnęły taką nienawiścią, że Polina Andriejewna zrozumiała: Sprawdź niewygadujący, czyli, jak w liście piszą, „do czczych ziemskich marzeń nieskłonny”. Takim ludziom halucynacje się nie zdarzają, za mało w nich fantazji. Ja myślę, że jemu się rzeczywiście ktoś objawił i mówił z nim. A poza tym – nie sam tylko Antipa tego Czarnego Mnicha widział, są przecież i inni naoczni świadkowie. Cierpliwość nigdy nie zaliczała się do zalet gubernialnego archijereja i sądząc po purpurze, która zalała wysokie czoło i policzki Mitrofaniusza, teraz była już wyczerpana. – A o sugestii zbiorowej, której przykładów tyle jest po klasztorach, zapomniałaś?! – wybuchnął arcypasterz. – Pamiętasz, jak w monasterze Maryjskim siostrom bies zaczął się objawiać, najpierw jednej, potem drugiej, a potem wszystkim innym? Opisywały go ze wszystkimi szczegółami i słowa jego powtarzały, których zacne mniszki nie miały jak poznać. Samaś mi przecież wtedy radziła lekarza od chorób nerwowych i psychicznych do klasztoru posłać! – To było całkiem co innego, zwykła babska histeria. A tu świadectwo dają rozważni