Wpatrując się w poplamioną owadzimi zwłokami szybę, opowiadał wszystko po kolei, od

miała wrażenie, że na jej piersi zaciska się żelazna obręcz. Nie miała już wizji, nie widziała już zbrodni oczyma mordercy, nadal jednak przeszywała ją groza na myśl o tym, co wycierpiały zamordowane kobiety. Bentz opowiadał, że jego przyjaciel Jonas Hayes przyjechał z Los Angeles. Wyraził współczucie, gdy Bentz narzekał, że odebrano mu broń i poddano przesłuchaniu na posterunku. Po raz pierwszy w życiu Bentz znalazł się po drugiej stronie weneckiego lustra. Policjanci z Torrance uwierzyli mu, choć w powietrzu nadal wisiało wiele pytań – w końcu Bentz w ciągu minionego tygodnia był u obu kobiet, u Shany i u Lorraine, a teraz obie nie żyją. Tym sposobem Bentz znalazł się w kręgu podejrzanych. O1ivia się wzdrygnęła. – To się ciągnęło godzinami – mówił, z trudem hamując wściekłość. – W kółko im tłumaczyłem całą sprawę z Jennifer, że ktoś chciał mnie tu ściągnąć, prawdopodobnie właśnie morderca, i kiedy przyjechałem, zaczął zabijać. Mówiąc krótko jestem katalizatorem, żeby nie powiedzieć, motywem jego działań. – Chwileczkę. Chcesz powiedzieć, że Jennifer albo jej sobowtór morduje ludzi i stara się obarczyć ciebie winą? – Mniej więcej. – Bentz, to naprawdę naciągane. To czyste szaleństwo. – I wymaga perfekcyjnego planu i wyjątkowego szczęścia. – Umilkł, jakby się nad czymś zastanawiał. – Posłuchaj, jak już powiedziałem, chciałem tylko, żebyś usłyszała o tym ode http://www.akcesoria-bhp.info.pl/media/ Wyszedł, gdy słońce zalewało ulicę żarem. W samochodzie było gorąco, karoseria gromadziła ciepło szybciej niż bateria słoneczna na Saharze. Wyjechał z parkingu, skierował się w stronę Santa Monica i Colorado Avenue, którą to ulicę rozpoznał na zdjęciu z Jennifer. Sprawdził to już w sieci; mapka pokazała trzy lokale na odcinku dwunastu przecznic. Zobaczył ten lokal po dwudziestu minutach – kafejka na rogu, zupełnie jak na zdjęciu. Local Buzz, jak głosił szyld. Przed drzwiami stały dwa kontenery z gazetami, przy oknie czekały wysokie stoliki. Poszło za łatwo, pomyślał. Autor zdjęcia ściągnął go tu, nie bawiąc się w wyrafinowane gierki. Zaparkował w bocznej uliczce i wszedł do wnętrza, które wypełniał zapach świeżo palonej kawy. Muzyka jazzowa przeplatała się z sykiem ekspresu i szmerem rozmów. W lokalu panował tłok, wielu gości siedziało z laptopami na kolanach – najwyraźniej korzystali z bezprzewodowego Internetu. Bentz zamówił czarną kawę i czekał. Dokoła niego inni prosili

zasięgiem, w przeciwieństwie do cholernego albumu z wyblakłymi zdjęciami i smugami krwi. Najwyraźniej psychopatka nakręcała się, plamiąc krwią, swoją albo cudzą, zdjęcia Bentza. No dobrze, album w skórzanej oprawie jest na wyciągnięcie ręki. Wysunęła dłoń i przekładała ciężkie stronice. Z narastającym przerażeniem patrzyła na sceny z życia Bentza: Rick i James jako dzieci. Rick w szkole średniej, w rękawicach bokserskich, przy worku treningowym. Rick w college’u, w akademii policyjnej... i młodsza wersja porywaczki, z Sprawdź – Nie próbuj mnie kokietować, dobrze? To nie w twoim stylu. Nie marnujmy czasu. Zawsze cię uważałam za bezpośredniego gościa. Sukinsyna, ale bezpośredniego sukinsyna. – Możemy się spotkać jutro? – Jestem zajęta przez cały dzień. Praca. – Wieczorem? Zawahała się. – Ciekawe, skąd wiem, że tego pożałuję? – Milczała przez chwilę, jakby rozważała różne możliwości, po czym stwierdziła: – No dobrze! Jak chcesz! Spotkajmy się u mnie o, powiedzmy, wpół do piątej? Mam umówioną kolację, ale znajdę dla ciebie kilka minut. Ze względu na Jennifer. Co za gest. – Mieszkam teraz w Torrance. – Mam adres – mruknął. – No pewnie – żachnęła się z goryczą.