czas! Pani Fields była już u kresu sił.

stanął jak wryty. - Dobrze się czujesz? - spytała zdziwiona i rozbawiona jednocześnie. - Ja... tak... panno... Gallant. Tylko że wygląda pani... bardzo ładnie. Alexandra dygnęła. - Dziękuję, Thompkinson. Jesteś miły. Chwilę później ciarki przebiegły jej po skórze. Kiedy się obejrzała, zobaczyła w progu Luciena. Hrabia pożerał ją wzrokiem. Zarumieniła się, widząc żądzę w jego oczach. - Mówiłem, że burgund jest dla ciebie wymarzonym kolorem - powiedział w końcu. - Cóż, ale strój nie jest najstosowniejszy, jeśli mam się zjawić niepostrzeżenie - stwierdziła, bliska omdlenia. - O to się nie martw. - Zbliżył się i podał jej ramię. - A przy okazji, co cię jeszcze powstrzymuje przed wyjściem za mnie za mąż? - Lucienie, nie... - A, tak, już wiem. Szczęście Rose. Na wąskich kuchennych schodach puścił ją przodem. - To tylko jeden z powodów. - Oczywiście. Nie należy zapominać o mojej niechęci do szukania odpowiedniejszej żony ani o zamiarze obronienia cię przed plotkami. Alexandrę nagle zaniepokoiła jego gotowość do żartów w tak ważnej dla niego sprawie. http://www.altrider.pl/media/ raczej wyuczonych niż spontanicznych, w przeciwieństwie do ostrych ripost Alexandry. Na tym polega różnica między zdolną uczennicą a naprawdę bystrą osobą. Pogrążony w zadumie, omal nie pomylił kroku. Panna Gallant była nie tylko atrakcyjna, ale również inteligentna i błyskotliwa. Nie mógł sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek wcześniej dostrzegł w kobiecie rozum. - Milordzie? Słyszał pan o Akademii Panny Grenville? Z trudem zebrał myśli. - Tak. Ta szkoła ma doskonałą reputację. Dama do towarzystwa mojej kuzynki również do niej uczęszczała. - Tak, wiem. Przepraszam, milordzie, ale na obronę Akademii muszę powiedzieć, że nie wszystkie jej absolwentki są takie... szalone jak panna Gallant. - Wielka szkoda. - Słucham?

- Znasz madame Charbonne? - spytała dziewczyna. Oczy błyszczały jej z podniecenia. - Słyszałam o niej. Podobno jest najlepszą krawcową w całej Anglii. Nie wiem, jak lord Kilcairn zdołał nas z nią umówić. - Bo jest tyranem - wtrąciła pani Delacroix, wyglądając przez szczelinę w zasłonach. - Och, jakie piękne koronki! A ja nie mogę obejrzeć ich z bliska. Zaczęła wachlować się chusteczką. Jeszcze będą z nią kłopoty, pomyślała Alexandra. Sprawdź Nikomu nie zaufa. Vixen patrzyła na nią badawczo. - Lubisz go, prawda? - spytała w końcu. Alexandra zerwała się z krzesła. - Nie ma znaczenia, czy go lubię, skoro on nic do mnie nie czuje. - Potrząsnęła głową. - Nie, Muszę odejść. Najszybciej, jak to możliwe. - Dobrze. - Przyjaciółka wstała z westchnieniem i podeszła do biurka. Wzięła do ręki list i po chwili wahania podała go Alexandrze. - Przyszedł wczoraj. Na razie nie chciałam ci nic mówić, ale skoro twardo postanowiłaś uciec... - Nie uciekam, tylko zmieniam miejsce pobytu dla dobra wszystkich zainteresowanych. - Otworzyła list. Przeczytała pierwsze linijki i poczuła, że musi usiąść. - Nie zamierzałaś mi powiedzieć, że panna Grenville umarła? - Łzy napłynęły jej do oczu. - Oczywiście, że zamierzałam cię poinformować przy pierwszej stosownej okazji.