wszyscy razem, dzieląc z sobą żal - a może nawet wyraziliby głośno swój daremny protest... 139 Przez całą drogę do Londynu zdawał sobie sprawę, co go czeka, i świadomość tego uchroniła go od nadmiaru emocji. Paskudne uczucie paraliżu uczuciowego - nie do końca zgodne z ludzką naturą - na dłuższą metę bardziej go jednak przerażało niż chroniło. Wolałby - jeśli w ogóle można użyć tego słowa - raczej wypłakać w tej taksówce swój ból, niż tkwić tam jak kawał drewna. - Tak bardzo mi żal, Karo - szepnął. - Wszystkiego... Zamknął oczy, rozpaczliwie starając się przypomnieć sobie miękkość i ciepło jej ciała, zapach... ale nie mógł. Nie do zniesienia. Poczuł na twarzy łzy i uznał, że to i tak bez różnicy, ponieważ płacz w niczym mu nie pomoże. Absolutnie w niczym. Może tylko służyć jako przestroga, by nie rozkleił się tutaj i teraz, bo jeśli raz zacznie, to już nie zdoła się powstrzymać. - Jak to się stało, Karo? - Przycisnął twarz do szyby, aż zaszła mgłą. - Jak to się mogło stać? Nie rozumiem, przecież nie cierpiałaś balkonów... http://www.aqua-slim.pl William zaś, mimo że ma wielki majątek, to okropny nudziarz! Tempera uśmiechnęła się. — Nie można mieć w życiu wszystkiego. — To prawda — zgodziła się lady Rothley. — Lecz muszę się przyznać, Tempero, że rozmowa z księciem sprawia mi pewne trudności. Tempera przysiadła na brzegu łóżka. — Belle-mère, chcę, byś posłuchała, co mam ci do powiedzenia o obrazie, o którym wspomniałam. Lady Rothley, zniecierpliwiona, wydała krótki okrzyk i zakryła uszy dłońmi. — Nie mam ochoty słuchać niczego o żadnych obrazach
Podjął próbę odwiedzenia Imogen, ale dziewczyna nie chciała go widzieć. Flic natomiast zgodziła się przysłać mu wniosek o widzenie, więc w niedzielę, przed lunchem z Sylwią, pojechał do Holloway. Przez cały czas wizyty Flic siedziała w niezmąconym spokoju, nie przejawiając ani agresji, ani wrogości. Wyraziła skruchę z powodu tego, co zrobiła Izabeli, oraz krzywdy wyrządzonej babce i młodszej siostrze. O Johnie Sprawdź Kiedy wrócił do domu, konstabl nadal stał w ciemności. Skinął mu głową, jakby odnotował jego obecność na jakiejś liście, wyraźnie przypomniawszy sobie, kim jest. Izabela wyszła na próg i uprzedziła Matthew, że w domu czeka na niego detektyw. - Jest coś... - zaczęła i urwała, bo drzwi salonu się otworzyły i wyszedł z nich mężczyzna w ciemnym garniturze. - Pan Gardner? - Tak. - Detektyw sierżant Ross z Wydziału Śledczego Policji w Hampstead. - Uścisnął Matthew dłoń. Był mniej więcej w jego wieku, miał tylko bardziej przerzedzone rude włosy i lekko piegowatą twarz. - Proszę przyjąć wyrazy współczucia.