- Tak, wszystkie potrzebujemy snu dla urody - zgodziła się Fiona.

- Dobrze, już dobrze. Diablę wcielone - jak określał kuzynkę od ostatniego spotkania, kiedy jako siedmiolatka rzuciła się z wrzaskiem na ziemię, bo nie pozwolono jej wsiąść na kucyka - wyłoniło się z powozu w chmurze koronek i falbanek w takim samym wściekle różowym kolorze jak bombiasta suknia jej matki. Rose Delacroix dygnęła, wskutek czego zakołysały się złote loki okalające jej twarz. - Milordzie - szepnęła, trzepocząc długimi rzęsami. - Kuzynko Rose. - Lucien aż się wzdrygnął na myśl, że jakiś przedstawiciel jego płci mógłby wziąć ją za anioła. - Obie wyglądacie bardzo kolorowo tego szarego popołudnia. Lepiej wejdźmy do domu. - To jedwab i tafta - zaszczebiotała ciotka Fiona, poprawiając córce bufiasty rękaw. - Kosztowały dwanaście funtów każda i przybyły prosto z Paryża. - A flamingi z Afryki. Jak na niego komentarz był łagodny, ale w niebieskich oczach kuzynki zalśniły łzy. Lucien stłumił westchnienie. - Jemu nie podoba się moja suknia, mamo - powiedziała dziewczyna płaczliwie. Broda jej drgała. - A panna Brookhollow mówi, że jest śliczna! Rano hrabia powziął silne postanowienie, że będzie zachowywał się grzecznie, przynajmniej do końca dnia, skończyło się jednak na dobrych intencjach. - Kto to jest panna Brookhollow? http://www.artproduction.com.pl/media/ - Przestań. - Ale powiedziałeś... - Zapomnij, co powiedziałem. Zawsze mnie interesowało, co ty myślisz. - Nie żartuj sobie. Ujął jej dłonie. - Nie żartuję. Jesteś najbardziej fascynującą, uwodzicielską, godną pożądania kobietą, jaką w życiu spotkałem. - Kocham cię - wyznała. Zarzuciła mu ramiona na szyję i pocałowała go. Przytulił ją do siebie mocno, żeby znowu poczuć jej ciepło. - Kocham cię - szepnął z uczuciem. - Muszę ci zadać pewne pytanie - ciągnęła drżącym głosem. Łzy ciurkiem leciały jej z oczu.

Gallant. - Czy... W tym momencie uświadomiła sobie, że nie wie, jak się nazywa jej podopieczna. Znała tylko imię, a jako guwernantka nie powinna wyrażać się o niej poufale. Nie chciała również już na samym początku przyznać się do ignorancji. - Coś jeszcze, panno Gallant? Sprawdź - Teraz - szepnęła. Potrząsnął głową. - Nie będziemy się spieszyć. - Wszystkie mięśnie miał napięte. Czuła, że powstrzymuje się całą siłą woli. - Teraz - powtórzyła, unosząc biodra. Gdy przeszył ją ból, odruchowo chciała się cofnąć, ale Lucien przytrzymał ją mocno. - Zaczekaj. - Lucienie. Dopiero po dłuższej chwili pocałował ją z pasją i zaczął wolno poruszać biodrami, a potem coraz mocniej i szybciej. Kiedy wreszcie odnalazła wspólny rytm, jej ciałem wstrząsnęły spazmy. Krzyknęła z rozkoszy. Chwilę później Lucien jęknął i zanurzył twarz w jej włosach, po czym opadł na nią bezwładnie. Zaczęła głaskać go po plecach. Z wolna odzyskiwała zmysły.