- To dla mnie bardzo trudne. Nie mogę zignorować tego, co mi

- Chyba powinieneś spróbować jeszcze raz z innym terapeutą, tak jak sugerowałeś wcześniej. Powiedz Karo wprost, że się nie uchylasz, lecz tylko pod warunkiem, że to będzie ktoś neutralny. 109 - Strata czasu - burknął Matthew. - To zła postawa. Czas mijał, ale nic się nie zmieniało. Pierwszy sierpień Matthew w Londynie: w jednej chwili upał, w następnej zimno i mokro. Ich małżeństwo się chwiało. Koniec zajęć szkolnych niczego nie zmieniał, gdyż Matthew musiał chodzić do pracy. Dziewczynki miały matce za złe, że nigdzie nie wyjeżdżają, ale Karolina i Matthew woleli na tym etapie nie ryzykować wspólnej podróży. Groziłoby to nieuchronną katastrofą. - Dlaczego nie możemy wyjechać same? - spytała kiedyś Imogen matkę w kuchni, wiedząc, że Matthew to słyszy. - Bo nie wyobrażam sobie urlopu bez niego - odpowiedziała Karo. Poczuł do niej taką wdzięczność za te słowa, że omal nie pobiegł do biura podróży, aby zarezerwować bilety dla żony i dziewczynek. Na szczęście w porę sobie uświadomił, że ten dar miłości także prawdopodobnie zwróciłby się przeciwko niemu. http://www.autoczescikepno.pl było. Dzień był ciepły, więc szły powoli szeroką, lecz zatłoczoną ulicą w stronę Rosslyn Hill, do sklepu z akcesoriami imprezowymi. Po drodze przystanęły na chwilę przy wystawie Ronit Zilkha i Hobba, potem jeszcze wpadły do The Body Shop, gdzie Karolina kupiła potpouri do ubikacji na dole. W sklepie unosiły się relaksacyjne zapachy, ale gdy tylko znalazły się z powrotem na ulicy, złudzenie miłego spokoju natychmiast znikło. - Może dawniej tak było. - Pozwoliwszy matce odbiec na chwilę od tematu, Flic uparcie do niego wracała. - Wiesz, z nami i Matthew... nie wiedziałyśmy, co o nim myśleć. Ale teraz jest inaczej i naprawdę bardzo staramy się go przekonać, tylko że on tego nie akceptuje. Chyba po prostu nie chce.

- Dlaczego mnie nie wysłuchasz? Jestem... - Osobą do towarzystwa? - zareagował szyderstwem, wzruszając ramionami. - Nieważne, jak to nazwiesz. Nie ulega wątpliwości, że sprzedajesz ciało mężczyznom. Czy twoja rodzina wie, czym się zajmujesz? Co na to twój ojciec? – dociekał napastliwie, sam nie wiedząc, dlaczego właściwie zadaje jej takie pytania. - Mój ojciec nie żyje. A więc, podobnie jak on, nie miała ojca. Ale to jeszcze nie powód do przypływu braterskich uczuć, pomyślał ze złością. - Mój też nie - odparł chłodno. - To żadna wymówka. Na pewno mogłabyś się utrzymać w inny sposób. Nie masz w sobie ani odrobiny dumy? - Szacunku dla siebie? - Nie potrzebuję żadnych wymówek. A skoro mowa o mojej dumie, to co z twoją? - odcięła się i, korzystając z jego zaskoczenia atakiem, dodała: Sprawdź Po drodze obserwował, jak wschód słońca barwi piaski pustyni najpierw purpurą, a potem złocisto różowym, niemal oślepiającym blaskiem. Wyłączył telefon używany w interesach, ale bezpośrednie połączenie z władcą w jego prywatnym aparacie było zawsze aktywne. Do Zuranu została już tylko godzina drogi, kiedy rozległ się przenikliwy dźwięk. Edward zatrzymał wóz. Szef policji mówił krótko i rzeczowo. Podczas rutynowego patrolu udało się zablokować dwa ataki na pannę Bellę Swan. Edward zażądał szczegółów. - Po pierwsze, próba przejechania. Być może chciano ją tylko przestraszyć, tego nie wiadomo. Potem próba porwania. Zatrzymani sprawcy już zeznali, że pracują dla Ara Volturi. Do wyjaśnienia sprawy panna Swan powinna zamieszkać w bezpieczniejszym miejscu. Edward miał tylko moment na podjęcie decyzji, ale to wystarczyło. - To nie będzie konieczne - odparł. – Panna Swan wróci ze mną do Mjenat. Tam będzie bezpieczna. - Doskonale, Wasza Wysokość. Trudno o lepszy wybór. Mój człowiek będzie obserwował drogę do Doliny. Jeżeli przesłuchiwani mówią prawdę, to mamy wszystkich w areszcie, a ich ukaranie będzie przestrogą dla ewentualnych następców. Nasz władca dał wyraźnie do zrozumienia, że nie zamierza tolerować w Zurame prania brudnych pieniędzy ani innych zakazanych działań, z pewnością więc nie potraktuje ich łagodnie. Kiedy zakończyli rozmowę i Edward włączył silnik, odkrył, że drżą mu dłonie, a serce bije niespokojne. Chciał jak najszybciej znaleźć się przy Belli. Nie powinien był jej opuszczać, zwłaszcza w obliczu niebezpieczeństwa. Już nie chciał odsyłać jej do Anglii. Było tylko jedno miejsce, gdzie chciał ją teraz zabrać. W końcu zdobył się na przyznanie tego przed sobą samym. Bella spakowała walizkę, gotowa odejść, jak tylko poinformuje Edwarda o zmianie swojej decyzji. Kiedyż on w końcu wróci? Potem go już więcej nie zobaczy. Doskonale. Tego właśnie chciała. W głębi serca wiedziała, że to kłamstwo.