uwalnia.

nad jej propozycją. – A co byś chciała zrobić? Pochylił się, żeby podnieść spodnie z podłogi, a potem sięgnął po broń. Teraz albo nigdy, pomyślała. Chwyciła lampę i walnęła nią wprost w jego głowę. Rozległ się głuchy dźwięk. Pistolet wyśliznął mu się z ręki. Wyprostował się i spojrzał na nią. W jego oczach pojawiło się zdziwienie, ale po chwili zrozumiał. Zamachnęła się raz jeszcze tak mocno, jak tylko mogła. Tym razem dźwięk był głośniejszy. Aż krzyknęła z wysiłku. Lampa rozprysła się na kawałki. Trysnęła krew. John upadł jak na zwolnionym filmie, zakrywając broń ciałem. Julianna stała nad nim, dysząc i wciąż ściskając w ręku to, co zostało z lampy. Nie wiedziała, czy John oddycha, ale bała się do niego zbliżyć. Resztki lampy wypadły jej z ręki. – Właśnie to, ty sukinsynu! ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄ- TY Kate obudziła się i zdezorientowana rozejrzała się dookoła. Po powrocie z pogrzebu położyła Emmę spać i nalała sobie spory kieliszek http://www.bemowo-stomatolog.pl/media/ Ale nie, Ellen odpowiedziała na to pytanie tak, jakby się go spodziewała: – Tak, możesz dostać zapomogę, ale jej wysokość nie jest ściśle określona. Powiedz mi, co teraz robisz? Czym się zajmujesz? – Nie mam żadnej rodziny – odparła Julianna. – Pracuję jako kelnerka w barze ,,Buster’s’’ w centrum. Na razie da się wytrzymać, ale czasami czuję się bardzo zmęczona. Boję się, że później będzie gorzej. Poza tym szef już zapowiedział, że wyrzuci mnie, kiedy tylko nie będę mogła normalnie pracować. Ellen Ewing uśmiechnęła się do niej. – Dobrze, sprawdzimy to wszystko i jeśli się potwierdzi, na pewno dostaniesz zapomogę. Po to tu jesteśmy. Mamy zająć się tobą i twoim

jedną z żył od łokcia do nadgarstka i marzyła, by zrobić to także palcem. Ręce Jacka były bardzo silne, ale Malinda wiedziała, jak potrafią być delikatne. Poznała ich delikatność tuż przed pocałunkiem na śniegu. I jeszcze raz, w jego gabinecie. Mogła to porównać jedynie do wkładania palca do kontaktu. Sprawdź Laura, która jeszcze godzinę temu ledwie wmusiła w siebie tosta, teraz wyjmuje z torby baton i gryzie go nerwowo. Jest kwadrans po dziewiątej, a próba ciągle jeszcze się nie rozpoczyna. O wpół do dziesiątej do garderoby wchodzi Julien Rousselin i oznajmia, że pracownicy techniczni teatru mają jakiś problem ze sceną obrotową, w związku z czym próba rozpocznie się dopiero o dziesiątej. Sarah wpada w histerię, Susan paple jeszcze bardziej, a Laura zjada drugi baton i sięga do torby po następny. Nie może zdjąć opakowania, więc rozdziera je, miażdżąc zawartość. Chce wpakować okruszki do ust, ale nagle stwierdza, że jest jej niedobrze i jeśli cokolwiek jeszcze zje, zwymiotuje. Do garderoby wpada Lynn, która dzisiaj pełni rolę inspicjentki i to do jej obowiązków należy dopilnowanie, by każdy z wykonawców w odpowiednim momencie pojawił się na scenie. - Laura, Trish i dziewczyny z zespołu! Za trzy minuty macie być w kulisach! 23 Laura jest zmęczona, ale szczęśliwa. Przeżyła pierwszą próbę kostiumową, w czasie której, mimo potwornej tremy, udało jej się skoncentrować na tyle, że nie popełniła żadnego znaczącego błędu. Pewnie, że w jednym z ecarte mogłaby nieco wyżej unieść nogę, a grand jete me miało tej lekkości, jaką - o tym była przekonana - mogłaby uzyskać. Ale zarówno Julien Rousselin, jak i Lynn byli z niej zadowoleni. Nawet - o dziwo - jej partner Phil po skończonej próbie powiedział: - Byłaś dzisiaj naprawdę niezła. - Dzięki. Ty też. Czuła wprawdzie, że w dwóch momentach chłopak miał jakiś problem z utrzymaniem jej w trakcie wysokiego podnoszenia, ale poradził sobie z tym na tyle zręcznie, że prawdopodobnie nikt poza nią tego nie zauważył. No i dziś, po raz pierwszy od kilku tygodni, nie miał swoich humorów. Laura myśli o tym, zatrzymując się przed czerwonymi światłami. Pasażerka stojącego na lewym pasie kabrioletu przygląda jej się z wyraźnym niesmakiem. Laura patrzy na siebie we wstecznym lusterku i wcale jej się nie dziwi. W lipcowe upalne południe sceniczna charakteryzacja wygląda groteskowo. Nie przejmuje się tym jednak. Uśmiecha się do kobiety, rozkładając ręce. Ta natychmiast odwraca głowę. Laura rusza spod świateł i zastanawia się, czy skoro i tak jest spóźniona prawie pół godziny do Greenwoodów, nie powinna zostać w teatrze dłużej i zmyć tej niepozwalającej oddychać skórze tapety. Gdyby próba rozpoczęła się punktualnie, zdążyłaby stawić się u nich o dwunastej. Na szczęście wczoraj, przewidując, że mogą być jakieś opóźnienia, wspomniała o tym, rozmawiając z Simonem. Uspokoił ją, obiecując, że zajmie się siostrą, i powiedział, żeby po prostu przyjechała wtedy, kiedy będzie mogła.