- niepokój

- Nic mi nie jest, kochanie. Jeszcze jedno kłamstwo do kompletu. - Idź spać, Edwardzie - powiedziała synowi. - Jeśli potrafisz. - Na pewno? - Oczywiście. Dopiero wtedy wszedł do środka i nie patrząc ani na prawo, ani na lewo, zbliżył się szybko do matki, cmoknął ją nerwowo w policzek i ruszył z powrotem do drzwi. - Gdybyś mnie potrzebowała... - To cię zawołam - obiecała. - Dobranoc. - ...branoc, Jack - rzucił od progu. Brat mu nie odpowiedział. Wkrótce zjawiła się Gilly. Weszła na schody, zobaczyła otwarte drzwi pokoju Lizzie i ją samą, siedzącą na dywanie przy wózku Jacka. Trzymała go za rękę, ale chłopiec patrzył w ścianę, nie ruszał się i nie reagował. - Co się stało? http://www.beton-architektoniczny.info.pl/media/ Tony, domyśliłam się, dlaczego tak dziwnie zachowywałeś się wobec policji i nie chciałeś ani rozmawiać o adopcji, ani zwrócić się do telewizji. Wyprostował się z nieprzeniknioną, przypominającą maskę twarzą. - Nie wiem, o co ci chodzi. Ściszyła głos. - Zdobyliście ją nielegalnie, tak? - Sandro... - Trzeba było mi powiedzieć! - wybuchnęła, chcąc mieć to wreszcie za sobą. - Przecież bym zrozumiała, jak mogliście myśleć inaczej? Pomogłabym wam, zrobiłabym wszystko... - Na miłość boską - syknął Tony - nie drzyj się tak!

niesprawiedliwym losem, który to uniemożliwiał. Płakała i modliła się. Zaklinała Boga, by otoczył Laurę opieką. By zmiękczył serca Tannerów. By sprawił, że przyjmą dziecko, otoczą je opieką, pokochają. Kiedy już wypłakała wszystkie łzy, otarła twarz brzegiem koszulki, kilka razy pociągnęła nosem i ruszyła Sprawdź ciężkim krokiem z pokoju. To był zaledwie początek. Wycie Iriny, jak utrzymywał jej ojciec, świdrowało mu uszy i rozsadzało czaszkę, więc w miarę upływu czasu, gdy tylko dziecko zaczynało płakać, Tony zostawiał je całkowicie pod opieką Joannę. Jeśli działo się to w nocy, zatykał sobie uszy watą, naciągał po-duszkę na głowę i wysyłał żonę, by małą uciszyła. Wieczorami i w weekendy wychodził do ogrodu, do Paula albo, co gorsza, do pubu Pod Koroną i Kotwicą. - Nie możesz wychodzić za każdym razem, gdy dziecko zapłacze - upominała go Joannę.