Jasne. A najlepiej bez nazwiska drugiego męża, tak jakby ich

- Nie masz prawa mówić mi, co mam robić! - odkrzyknęła ze środka. - Możesz sobie uważać, że to twój apartament, ale mój ojciec też miał poświadczone prawo własności. Teraz on nie żyje, a apartament jest mój. Nie zamierzam pozwolić ci się zastraszyć i zostanę tu, dopóki nie będę pewna, że nikt mi go nie zabierze. Była dumna z pewności i zdecydowania w swoim głosie i ze starannie dobranych sformułowań. A więc nie była prostytutką, ale pieniądze z pewnością były dla niej ważne, nawet bardzo ważne, skoro zdecydowała się zostać pomimo jego gróźb, pomyślał drwiąco. Kiedy mówiła o śmierci ojca, w jej głosie nie brzmiały żadne emocje. - Porozmawiajmy o tym - zaproponował. - Już próbowaliśmy - przypomniała mu – ale nie słuchałeś. Chcesz, żebym została deportowana, bo wtedy zatrzymasz apartament - Nie bądź śmieszna. - A jestem? Masz klucz do apartamentu, podobnie jak ja. Wiesz o aferze z podwójną sprzedażą, ale nie zgłosiłeś swoich praw, tak jak ja to zrobiłam. Sprawdziłam to! - rzuciła wyzywająco. - Skoro naprawdę uważasz ten apartament za swój, to jest pierwsza rzecz, którą powinieneś był zrobić. Myślę, że jesteś zwykłym oszustem, a to miejsce wcale do ciebie nie należy. - Mogła spokojnie mówić to wszystko, czując się bezpieczna za zamkniętymi drzwiami. - Więc zamierzasz tam siedzieć i głodować? - zapytał Edward. - Rozstrzygnięcie tego typu spraw zajmuje sporo czasu. Rzeczywiście, szczęśliwa, że może się od niego odgrodzić, zupełnie nie pomyślała o jedzeniu! - Człowiek może przeżyć kilka tygodni o samej wodzie. - Niektórzy, na przykład Beduini, tak. Ale co do ciebie, nie byłbym taki pewny. Poza tym mam zapasowy klucz do gabinetu. Bella spojrzała na drzwi. - Nie jestem prostytutką - zapewniła raz jeszcze. Edward parsknął niecierpliwie. - Wiem. Wiedział? Co się zmieniło? - Mogłabym złożyć na ciebie skargę za to, co zrobiłeś i powiedziałeś. http://www.beton-dekoracyjny.info.pl/media/ - Już ci mówiłam, jak. Po prostu stąd wyjdziesz. W tej chwili. Wynoś się, rozumiesz? - Nigdzie nie idę. - Wynocha! - Flic trzęsła się ze złości. - Wstawaj i wynoś się z mojego domu! - Nie. - Zuzanna zacisnęła ręce na poręczach fotela, jakby się bała, że Flic wywlecze ją siłą. - Nie jestem twoją młodszą siostrą i nie pozwolę się terroryzować. Powiem, co myślę, i mimo wszystko spróbuję ci pomóc. - To ma być pomoc?! - Flic nie panowała już nad głosem. - Jak śmiesz?! Siedzisz tu jak uparta krowa, oskarżasz mnie o przestępstwa, chociaż dobrze wiesz, że to on je popełnił! - Policzki jej płonęły, źrenice się rozszerzyły, wyglądała jak furia. - Ja

- Karo! Ze środka dobiegały tylko ciche, melodyjne dźwięki. W oddali - pewnie w ogrodzie - rozległo się szczekanie Kahlego - głośne, ponaglające, inne niż zwykle. Izabela zapukała mocniej, a potem znów spróbowała przekręcić gałkę. Sprawdź - Nie wie, że tu jesteście, prawda? - spytał Matthew. - Najlepiej - powiedziała Flic z namysłem - żebyś sprawił sobie magnetofon i włączył go, kiedy następnym razem zaczniemy mówić, co naprawdę do ciebie czujemy. Imogen skinęła głową. - Dobry pomysł, Flic. Nie sądzisz, Matthew? Nie odpowiedział. - Ale wyobraź sobie, na jakiego palanta wyjdziesz, kiedy puścisz to potem mamie czy komuś innemu. A nam wtedy nie pozostanie nic inne go, jak poinformować ich, co zrobiłeś, że stałyśmy się aż tak podłe. Matthew nadal się nie odzywał. - Czemu po prostu nie wyjedziesz? - spytała Imogen. - Daj spokój, Imo. On nie odpuści tak łatwo, co, Matthew?