to już go nie odzyska. To właśnie w siódme urodziny synka obudziła

Diazowi się udało. Pójście z nim do łóżka byłoby pomyłką na gruncie czysto osobistym, ale nie to ją martwiło: taki obrót spraw mógł postawić pod znakiem zaufania całą ich współpracę. W imię dobra Justina Milla nie śmiała naruszać chwiejnej równowagi. Wiedziała i rozumiała wszystko, a jednak wciąż pragnęła zbliżenia z Diazem. Chciała go posmakować, dotknąć i poczuć w sobie. Diaz nigdy jej nie pocałował, ledwie musnął jej dłoń. A przecież jego łagodny uśmiech natychmiast zdołał zatrzeć przykre wspomnienie brutalnych karesów True Gallaghera. Musiała wziąć się w garść, zanim zrobi coś głupiego. Jeżeli właściwie oceniała Diaza, to ten facet mógł w każdej chwili rozpłynąć się w powietrzu, poczuwszy, że Milla zbyt mocno klei się do niego lub próbuje stawiać jakieś uczuciowe wymagania. Ona sama nie ufała sobie na tyle, by uznać, że na pewno tak się nie stanie. Nie czuła się tak od czasu... Właściwie nigdy tak się nie czuła. Z Davidem była absolutnie bezpieczna w miłości. Mąż nie dawał jej najmniejszych powodów do niepewności czy emocjonalnego niepokoju. Diaz był an43 204 http://www.bezantybiotykow.com.pl Zdecydowana miło spędzić ten wieczór, włożyła jedną ze swoich ulubionych kiecek - jasnokremową, jedwabną, na ramiączkach, z fikuśnym dołem tańczącym wokół jej kolan. Choć dzięki deszczowi temperatury w El Paso wróciły do normy, to wciąż był sierpień - a tutejsza sierpniowa norma oznaczała upał. Ta sukienka sprawdzała się w taką pogodę znakomicie. Dawno temu, kiedy byli z Davidem dopiero zaręczeni, często chodzili tańczyć; Milla miała wtedy bardzo podobną kieckę. Dopiero teraz, po latach, rozumiała, jak bardzo David się dla niej poświęcał: był wtedy jeszcze na rezydenturze* i notorycznie nie dosypiał. Milla kochała tańczyć, więc on przeznaczał większość swojego czasu wolnego, by zabierać ją na tańce. * Zanim lekarz w USA może otworzyć własną praktykę, musi spędzić kilka lat na tzw rezydenturze. Jest to rodzaj obowiązkowego i

Wychodząc z jego biura, Milla wiedziała, że prawdopodobnie nigdy więcej go nie zobaczy Pożegnała się więc, pocałowała w policzek i życzyła udanego życia. - Możesz już nie przysyłać mi pieniędzy - powiedziała, uśmiechając się przez łzy - To był twój wkład w poszukiwania, powód, by nie zarzucać praktyki chirurgicznej. Nie udałoby mi się bez Sprawdź Drugi samochód wolno odjechał, skręcił za rogiem kościoła i rozpłynął się w ciemności. Pierwsze auto wycofywało się wąską alejką. Człowiek trzymający Millę nagle podniósł się i przewrócił zmaltretowaną kobietę na plecy. - Zdrzemnij się - mruknął, a jego palce mocno nacisnęły jakiś punkt u nasady jej karku. Próbowała się szarpać, ale była przecież podduszona i półprzytomna. Ostatnią rzeczą, którą zobaczyła, była pochylająca się nad nią groźna potężna sylwetka. Potem była już tylko ciemność. Obudziła się z głową na kolanach Briana, który energicznie klepał ją po twarzy i szarpał za ramiona. - Milla? Milla! Obudź się! - Nie śpię - wybełkotała z trudem. - Mała drzemka.