Santos stał w drzwiach pawilonu kąpielowego i spoglądał z zachwytem na basen skąpany w srebrnej poświacie księżyca. Nad wodą unosiła się lekka mgiełka nadająca otoczeniu niezwykły, magiczny charakter.

- Hm. Wolałbym, żeby moja była trochę bardziej dojrzała. - Słucham? - Ile ma pani lat, panno Gallant? Zmierzyła go wzrokiem. W jej oczach po raz pierwszy pojawił się cień. - Dwadzieścia cztery. Patrząc na cerę delikatną i nieskazitelną jak u dziecka, dałby jej rok albo dwa lata mniej. - Proszę mówić dalej. - W ogłoszeniu była mowa o siedemnastoletniej dziewczynie. To pańska siostra? - Dobry Boże, nie. - Irytacja wzięła górę nad pożądaniem... na chwilę. - Jestem kuzynem małej diablicy i takie pokrewieństwo w zupełności mi wystarczy. Nie wyglądała na zgorszoną jego uwagami, ale najwyraźniej czekała na wyjaśnienie. Jeśli jest ciekawa, niech sama pyta. Już ją zatrudnił, a ona nadal upierała się przy głupiej rozmowie kwalifikacyjnej. - Mogłabym poznać więcej szczegółów? - odezwała się w końcu. - W ogłoszeniu nie było pańskiego nazwiska. Nie wiem, jak mam się do pana zwracać. Powoli zaczerpnął oddechu. Cóż, prędzej czy później i tak się dowie. - Lucien Balfour, lord Kilcairn. Kobieta zbladła. - Earl Kilcairn Abbey? http://www.bol-plecow.info.pl - Życzę wszystkim miłego dnia - rzekł. - Z pewnością przyjemniej spędzimy czas niż ty - odpowiedziała Hope. - Nie nanieś wody do domu! Jest tam świeżo posprzątane. - Dobrze, proszę pani - zażartował, a ona odwzajemniła się uśmiechem. Nim odszedł, siostra wzięła go na bok i spytała: - Co się dzieje między wami? - Nic. - Kłamca! - Odczep się, moja mała siostrzyczko. Nie stwarzaj problemów. Hope uniosła brwi, jak zwykła czynić w dzieciństwie, gdy udawała starszą i mądrzejszą od niego. - Wydaje mi się, że problemy już się pojawiły. Klara jest miłą dziewczyną, Bryce, więc uważaj, jak z nią postępujesz. - Ostrzegasz mnie? - Nie. Ale wiem, że masz potem tendencję do obwiniania się o wszystko, przecież przypisujesz sobie winę za śmierć Diany, jakbyś rzeczywiście ją spowodował.

- Nie będę miała przyjęcia. Już otwierał usta, żeby rzucić złośliwą uwagę, ale powstrzymał go wyraz twarzy Alexandry. - Oczywiście, że będziesz miała - powiedział burkliwie. - Panna Gallant jest odpowiedzialna za twoje wprowadzenie do towarzystwa, więc ona również zajmie się sprawą kolorów i dekoracji. - Zerknął na ciotkę. - I zaaprobuje listę gości. Sprawdź Już miała po raz trzeci uciec do swojego pokoju, żeby się wypłakać, gdy nagle pojawił się u jej boku. - Chciałem ci zaproponować, żebyś dzisiaj spała w żółtym pokoju. Kazałem go przygotować, bo drzwi twojej sypialni spotkała drobna przygoda. - Dziękuję, milordzie. Niezgrabnie wyciągnął rękę. - Pożegnani się teraz. Rano już będzie czekała karoca. Zawiezie cię, dokądkolwiek sobie zażyczysz. Prosiłbym, żebyś wyjechała, zanim Rose wstanie, bo nie chcę słuchać jej szlochów. Skinęła głową i uścisnęła mu dłoń. Przez chwilę miała nadzieję, że porwie ją na ręce i zaniesie do swojego apartamentu, ale chyba w końcu przyswoił sobie jej lekcje. Ukłonił się i odszedł. Odprowadziła go wzrokiem, żałując, że okazała się taką dobrą nauczycielką. Fiona ze skrywaną radością obserwowała oficjalny uścisk rąk oraz ponure miny