Kochała go. Nawet gdyby miała prawo powiedzieć mu o tym, pewnie i tak by nie uwierzył. Dziś wieczór była gotowa za niego umrzeć. Nie tylko z poczucia obowiązku, nie tylko z powodu honoru, ale przede wszystkim z miłości. Dobrze, że on nigdy się o tym nie dowie, Tak będzie lepiej i bezpieczniej dla nich obojga. Jeszcze nie zakończyła swojej misji. Zrezygnowana, opuściła głowę. Niespodziewanie zatęskniła za Londynem. Za chłodem, wilgocią i zapachem Tamizy.

tym rozdający natychmiast zabierał postawione sztony. Wreszcie, w ostatniej turze, rozdający odkrył swoją, leżącą grzbietem do góry kartę, dziesiątkę, co dawało mu w sumie osiemnaście punktów. Musiał teraz wypłacić równe udziały każdemu z tych, którzy mieli punktów dziewiętnaście, a ponieważ Alec ze swoimi dwudziestoma punktami wygrał, otrzymywał podwójną liczbę sztonów. - Dobre zagranie, milordzie - mruknął rozdający, popychając ku niemu dwa zielone sztony i dwa czerwone. Becky patrzyła na niego oszołomiona. - Wygrałeś sześćdziesiąt funtów! Uśmiechnął się dyskretnie. Becky zrozumiała, że Alec cieszy się ogromnie, lecz nie okazuje tego, jak przystało prawdziwemu graczowi. - Podoba mi się to - wyszeptała, sadowiąc mu się wygodniej na kolanach. - Każdy lubi wygrywać. Mówią, że wygrana działa jak afrodyzjak - wymruczał jej prosto w ucho. - Jak co? - spytała naiwnie. Parsknął przyciszonym śmiechem. - Wyjaśnię ci później. Rozdający zgarnął wszystkie karty i wsunął je pod spód talii. - Czy nie powinien ich potasować? - spytała, lecz Alec tylko trącił ją nosem w szyję. - Nie, dopóki ktoś nie uzyska dwudziestu jeden punktów. Podobają mi się twoje - włosy - wymruczał, a jego ciepły oddech owionął jej ucho. - Są takie ładne. - Becky za pomocą dwóch grzebieni upięła fryzurę z tyłu głowy, a na kark zwisało jej kilka niesfornych pukli. Alec powiódł po nich ustami, gdy kilku graczy wstało od stołu, a inni zajmowali ich http://www.budujemy.biz.pl się nieraz czeka, często więc zarówno zwykli żołnierze, jak i wyższe szarże oddają się tej rozrywce. - Czy mogę w takim razie powiedzieć księciu o turnieju, papo? - Och, jak najbardziej, jeśli już musisz - mruknął, niezbyt czułym tonem. - Każdego roku damy z Towarzystwa Dobroczynnego, do którego należę, urządzają go w Brighton, żeby zebrać fundusze na opiekę nad wdowami i sierotami po marynarzach. Niestety, w dzisiejszych ciężkich czasach przybywa nam coraz więcej podopiecznych. Aby temu sprostać, od zeszłego roku podwoiłyśmy wpisowe. Zapewniam pana, że tegoroczny turniej da wiele silnych wrażeń i rozgłosu tym, którzy wejdą do finału. - Mnóstwo zabawy za skromne dziesięć tysięcy funtów - skomentował sucho Westland. - Dziesięć tysięcy? - zdumiał się Michaił. - Czy to za wiele dla pana? - spytała z uśmiechem. Michaił, rozbrojony jej wdziękiem,

spodnie opinały go tu i ówdzie, jeszcze bardziej podkreślając jego szczupłą sylwetkę, a różowa bluzeczka cudownie współgrała z dolną częścią ubioru. Potargał lekko swoje krótkie włosy, aby je jakoś ułożyć. Zwilżył wargi, po czym skrzywił się niezadowolony z efektu. Ponownie westchnął, sięgając po czarny eyeliner i zaczął kreślić kreski w kącikach oczu. Już sam nie wiedział, gdzie ma szukać tego księcia. Czeka na niego tak długo! Jest Sprawdź Zerknęła w jedno z luster i zobaczyła w nim Edwarda rozmawiającego z Tanyą w przeciwległym rogu sali. - Być może pańska pomoc nie będzie potrzebna. Chyba sama załatwiłam tę sprawę. Gnał przed siebie co koń wyskoczy, ale wciąż nie czuł ulgi. Klnąc pod nosem, skręcił w wąską dróżkę i jeszcze mocniej zaciął konia. Jazda nie sprawiała mu żadnej przyjemności, nie dawała przyjemnego podniecenia. Czuł w sobie pustkę. Albo furię. Tęsknił za Bellą tak bardzo, że aż bolało. Tysiące razy posyłał ją do wszystkich diabłów, jednak ból nie mijał. Odkąd go odrzuciła, pragnął jej jeszcze mocniej. Wmawiał sobie, że nie jest warta, by na nią spojrzeć. Oskarżał ją o oziębłość i brak serca. Jednak wyobraźnia ciągle podsuwała mu obraz roześmianej, długowłosej kobiety zbierającej muszle na słonecznej plaży. Powtarzał sobie, że jest twarda jak kamień i pozbawiona uczuć. Ale wtedy wracało wspomnienie jej cudownych ust. Przeklinał ją więc, i dalej gnał przed siebie. Na niebie gromadziły się ciężkie chmury, grożąc gwałtowną ulewą. Nie obchodziło go to. Pierwszy raz od wielu dni udało mu się uwolnić od obowiązków i znaleźć czas, by zabrać Drakulę w teren. Wiatr coraz mocniej świstał mu w uszach, słońce schowało się za ołowianą zasłoną. Edward pragnął burzy, piorunów i nawałnicy. Ponad wszystko jednak pragnął Belli. Idiota! Tylko głupiec mógł marzyć o kobiecie, która w najmniejszym stopniu nie odwzajemniała jego uczuć. Tylko szaleniec mógł łudzić się, że zdobędzie to, czego tak kategorycznie mu odmówiono. Takie myśli towarzyszyły mu bezustannie, ale nie powstrzymywały go przed snuciem śmiałych planów. Wyobrażał sobie, że wkrótce znajdzie sposób, by pokazać jej, że... Właściwie co? - pytał samego siebie. Że z nią to nie to samo co z innymi? Która kobieta chciałaby w to uwierzyć? Całe tuziny, pomyślał i roześmiał się gorzko. Wiele razy miał okazję przekonać się, że kobiety są wyjątkowo łatwowierne. Jak na ironię ta, wobec której chciał być szczery, nie zamierzała w ogóle go słuchać. I nic dziwnego. W końcu zachował się jak ostatni kretyn! Z wściekłością szarpnął wodze i zatrzymał konia na skraju urwiska. Za bardzo naciskał. Działał zbyt szybko i zbyt natarczywie. Na swoją obronę miał tylko to, że stracił głowę, bo nigdy dotąd nie spotkał się z takim oporem. Kobiety same do niego lgnęły. Miał dość zdrowego rozsądku, by wiedzieć, że jego tytuły i pozycja działają na nie jak magnes. Prawdą było również to, że lubiły go, bo on je lubił. Kochał ich łagodność, poczucie humoru, a rozumiał słabostki. Ciągnęła się za nim opinia kobieciarza, choć w rzeczywistości wcale nie miał tylu romansów, ile mu przypisywano. Miał ich natomiast na tyle dużo, by rozumieć, że do miłości nie można nikogo zmusić. Bella była młoda, niedoświadczona, trochę niedzisiejsza. Tytuł „lady”, który nosiła przed nazwiskiem, w jej przypadku nie oznaczał wyłącznie wysokiego urodzenia. Był również symbolem stylu życia i wyznawanych wartości. Edward wątpił, czy kiedykolwiek była w dłuższym związku. Podejrzewał, że nie spotkała mężczyzny, dla którego zechciałaby porzucić książki. Nerwowo przeczesał włosy. Wiedział, z jaką kobietą ma do czynienia, i co zrobił? Próbował banalnie uwieść ją na przyjęciu. Przecież mógł się domyślić, że osoba z jej wrażliwością poczuje się obrażona niedwuznaczną propozycją. Nawet nie próbował wytłumaczyć jej, co się z nim działo. Wystarczyła chwila rozmowy, spojrzenie w oczy i ogarniało go podniecenie, jakiego nie potrafiły w nim obudzić najbardziej egzotyczne lub ekstrawaganckie piękności. Tym razem jego uczucie było głębsze i bogatsze. A mimo to nie powiedział, że właśnie w niej znalazł miłość, w której istnienie dotychczas wątpił. Nie powiedział jej tego wszystkiego, i pewnie już nie powie. Swoim bezmyślnym zachowaniem nie tylko jej ubliżył, ale również zraził ją do siebie. A może nie wszystko jest stracone? Może ma szansę zacząć wszystko od nowa? Zawrócił Drakulę w chwili, gdy spadły pierwsze krople deszczu. Nim dojechali do domu, burza rozszalała się na dobre. Mniej więcej godzinę później, przebrany w suche ubranie, na które kapała woda z mokrych włosów, zapukał do dziecięcego pokoju. Opiekunka uchyliła drzwi, ale nie wpuściła go do środka.