tej całej teatralności. Bez pompy i ceremonii.

Uklęknij. Łzy płynęły po jej policzkach strumieniami. Nie chciała umierać w tak poddańczej pozie, ale nie miała wyboru. Myślała tylko o tym, kiedy John ją zastrzeli i gdzie trafi kula. Zastanawiała się, czy umrze szybko i bez bólu, czy też będzie to trwało całą wieczność. John wstał. – Zawiodłaś mnie, Julianno. Bardzo zawiodłaś. – Zniżył głos: – Zwłaszcza po tym, czego cię nauczyłem o miłości i lojalności. Jak mogłaś? – Przepraszam – szepnęła. – Przepraszam. Potrząsnął głową. – To nie wystarczy. Byłaś niegrzeczna i jeszcze mi coś ukradłaś. Odrzuciłaś moją miłość. Jak myślisz, co teraz czuję? – Trącił ją lufą pistoletu. – No, jak mi jest z tym? – Źle – odparła łamiącym się głosem. – Fatalnie. – To już lepiej – powiedział nieco cieplej. – Złamałaś mi serce. Przełknęła ślinę, nie wiedząc, czy kolejne słowa przejdą jej przez ściśnięte gardło. – Wybacz mi, John. Nie chciałam... Nie sądziłam... Proszę, nie. Nie zwrócił uwagi na jej błagania i podszedł do niej z tyłu. http://www.cars-blogi.com.pl broń. Teraz albo nigdy, pomyślała. Chwyciła lampę i walnęła nią wprost w jego głowę. Rozległ się głuchy dźwięk. Pistolet wyśliznął mu się z ręki. Wyprostował się i spojrzał na nią. W jego oczach pojawiło się zdziwienie, ale po chwili zrozumiał. Zamachnęła się raz jeszcze tak mocno, jak tylko mogła. Tym razem dźwięk był głośniejszy. Aż krzyknęła z wysiłku. Lampa rozprysła się na kawałki. Trysnęła krew. John upadł jak na zwolnionym filmie, zakrywając broń ciałem. Julianna stała nad nim, dysząc i wciąż ściskając w ręku to, co zostało z lampy. Nie wiedziała, czy John oddycha, ale bała się do niego zbliżyć. Resztki lampy wypadły jej z ręki.

Pomylił się co do swojej Julianny. John szybko wciągnął powietrze. Nie, Julianna wciąż jest wyjątkowa, ale, jak wszystkie dzieci, lubi się buntować. Sprawdzać swoje możliwości. Wychowano ją tak, że nie potrafi sama o siebie zadbać. Więc kiedy została sama, zwróciła się po wsparcie do tego zera, tego Richarda! Bez światłych porad Johna poszła w ślady swojej matki. Sprawdź -Co powiesz na policyjną eskortę, Richardzie? Richard wskoczył za kierownicę. Ręce mu się trzęsły. -Dzięki, Mark. -Och, nie bądźcie śmieszni! - powiedziała Laura. Nie była pewna, czy powinno ją to zawstydzić czy rozśmieszyć. Mark włączył światła oraz syrenę i ruszył przed nimi do gabinetu, który znajdował się dwie przecznice dalej. Na ulicach stali ich znajomi, machali do nich i życzyli powodzenia. Niecałą godzinę później, w małym szpitalu Richard trzymał na rękach swojego syna. Laura urodziła niemal w progu. Teraz siedziała w łóżku, z Kelly u boku. Richard pokazał dziecko córce, a potem wsunął się pod kołdrę obok Kelly i pocałował dziewczynkę w skroń. Kelly liczyła palce braciszka. Richard