rzecz, o której w ogóle jest w stanie ze mną rozmawiać, to dziecko.

już parę rzeczy. Według mojego detektywa, Snow wyjechał do Meksyku czwartego lipca zeszłego roku, a wrócił piętnastego. W jego notesie jest zapis pod datą z czternastego lipca. – Więc go mamy! – Może tak, a może nie. A jeśli daty też są zaszyfrowane albo jakoś pozmieniane? A może to była jakaś zupełnie niewinna podróż? Musimy wszystko posprawdzać i wtedy będziemy wiedzieć. Trzeba przejrzeć stare wydania gazet i wynotować wszystkie informacje o tajemniczych zgonach dostojników z tych krajów. Luke spojrzał na Kate i Juliannę. – Wiem, że to może zająć sporo czasu, ale nie mamy innego wyjścia. Lepsze to niż czekać, aż Powers sam uderzy. Spojrzeli po sobie, a potem zaczęli działać. Wiedzieli, że mają mało czasu. Jeśli John ich ściga, to z pewnością jest szybki niczym błyskawica. Przemeldowali się do nowego hotelu. Była to straszna nora z wystrojem w średniowiecznym stylu, jakby można było uzyskać ten efekt, używając jedynie czarno-czerwono-srebrnych błyszczących tapet. Recepcjonistka nie miała pojęcia, gdzie jest najbliższa czytelnia, nie mówiąc już o bibliotece, ale podsunęła im książkę telefoniczną. Dowiedzieli się, że biblioteka imienia Martina Luthera Kinga Jr. http://www.catering-dietetyczny.net.pl/media/ – Jesteś gotowa? – Chyba tak... Julianna zmarszczyła brwi. Widziała się z Sandy w niedzielę wieczorem, kiedy zaniosła jej CVi udzieliła ostatnich wskazówek. Przyjaciółka była przekonana do całej sprawy i wydawała się bardzo podniecona, teraz jednak w jej głosie pobrzmiewała wyraźna niechęć. Czyżby znaczyło to, że nie wykona zadania? Julianna mocniej ścisnęła słuchawkę. – Sandy, chyba chcesz mi pomóc, prawda? – Jasne... że... tak – odparła po chwili, przeciągając przerwy między słowami, jakby pragnęła powiedzieć coś zupełnie innego. Jeśli sądziła, że Julianna jej odpuści, czekała ją wielka niespodzianka. – To dobrze – rzekła twardo – bo jeśli mam dostać tę pracę, to musisz

Malindy. Nie mogła jednak tego powiedzieć Małemu. Musiała dać jakąś nadzieję. Nachyliła się, żeby poprawić mu krawat. - Na pewno przyjdzie - powiedziała starając się nadać swemu głosowi maksimum pewności. - Wiesz, jak to jest. Pewnie spóźnił się samolot. Zdąży, Sprawdź Dunlap jest naprawdę porządną kobietą. Ale od kiedy odeszłaś, chłopcy rzeczywiście zachowują się skandalicznie. 154 JEDNA DLA PIĘCIU Jack usiadł tuż obok Malindy i spojrzał jej prosto w oczy. - I, jak zwykle, mnie obwiniają za twoje odejście. - Bardzo mi przykro. Nie powinni tego robić. - Nie musi ci być przykro. Oni chyba mają rację. Jack założył ręce pod głowę i odprężył się. Malinda daleka była od tego. Stykali się ramionami, łokciami, udami. Nerwowo zwilżyła wargi. - Problem polega na tym - mówił dalej Jack - że