Jeżeli się pocałują, to…

tym trochę prawdy. Do diabła! Jeśli teraz ją zawiedzie, nie będzie mógł spojrzeć jej w oczy ani samemu w lustro. Śmierć byłaby czymś lepszym niż perspektywa powrotu do niej z pustymi rękami. Myśli te sprawiły mu dotkliwy ból, ale w końcu potrząsnął głową. Nie może sobie na nie pozwalać. Gra się jeszcze nie skończyła! Rześkie powietrze sprawiło, że oprzytomniał. Oderwał się od relingu i podszedł pod forkasztel. Usłyszał, jak Kurkow się odgraża, że zgniecie ich obu, nim jeszcze nastanie świt. No, zobaczymy, pomyślał. Przypatrywał się księciu. Sam stał w cieniu, niewidoczny dla niego. Kanciaste rysy Kurkowa i krótka bródka nadawały mu demoniczny wygląd w świetle świec. I nagle Alec zrozumiał, że naprawdę chce go zabić. Ze chce mu wymierzyć karę za wszystko, co zrobił Becky i co o niej kłamliwie mówił. Za to, że stanowił dla niej zagrożenie. Za to, że kazał ją ścigać Kozakom, że ją uderzył w twarz, że chciał ją zgwałcić. Ten nędznik zasłużył sobie na powolną, okrutną śmierć. Cierpliwości! Na wszystko przyjdzie pora. Na razie przyglądał się, jak Kurkow pije wódkę; wiedział, że będzie potem senny i rozkojarzony. Gdy wracał do stołu, jego wzrok padł na nóż do dzielenia mięsa. Leżał na bufecie, przy którym lokaje podawali gościom napoje orzeźwiające. Łatwo mógł po niego sięgnąć, gdyby zaszła potrzeba. Drax i on wymienili spojrzenia. Alec skinął głową. Potem znów zasiedli do gry. http://www.centrumrozwojumozgu.pl/media/ - Mogę ci zapewnić jedną lub dwie, które przychodzą mi na myśl. Spuściła oczy i zabrała się do cytrynowych lodów, udekorowanych świeżą jagodą. Potem mruknęła z cicha: - Podobno za drugim razem to już wcale nie boli. - Podobno. - Pociągnął łyk wina. - Kiedy? - szepnęła. - Jak tylko zmienisz zdanie, co do poślubienia mnie. - Ależ... nie chodzi mi o to, że nie chcę za ciebie wyjść. Przecież jestem skompromitowana. Tylko że... - Jestem strasznym hulaką i uważasz, że się nie zmienię? Już mi to wcześniej mówiono. - Nie. Miałam na myśli co innego. Powiedziałam ci tam w kościele, że kobieta też ma swój honor. Tyle dla mnie zrobiłeś! Nie chcę cię unieszczęśliwić. Tak naprawdę wcale nie pragniesz żony. Cenisz sobie wolność. I nie zasługujesz na to, żeby cię w ten sposób karać.

Gdy Kurkow zginie, nikt już nie będzie cię prześladował. Kozakom będzie zależeć jedynie na ucieczce do Rosji. - Co za szaleństwo! Nie chcę o tym słyszeć! Jeśli nie zginiesz na miejscu, pójdziesz na szubienicę! - Nie rozumiesz, że nie mogę cię tak zostawić? Dałem słowo i dotrzymam go. Muszę go dotrzymać! Spróbuj mnie zrozumieć. Sprawdź - Obawiam się, że źle odczytałeś moje intencje. - Akurat! Nawet nie wiesz, jaką sprawiasz mi tym przyjemność. Wyraz frustracji w jej oczach nie był elementem roli, którą przed nim odgrywała. Nie przyjechała do Cordiny po to, by sprawiać mu przyjemność. Jej zadaniem była obserwacja, umacnianie własnej pozycji i realizacja planu, którego przygotowanie zajęło długie lata. Skromna lady Isabella nigdy dotąd nie wzbudziła zainteresowania żadnego mężczyzny, więc to, co działo się teraz, było dla niej niemałym kłopotem. Chciała szybko wybrnąć z trudnej sytuacji, ale Edward nie miał zamiaru jej w tym pomagać. - Twoja fryzura się rozsypuje - stwierdził i wyjął spinkę zaplątaną w luźne pasmo jej włosów. - W czasie jazdy powinienem był postawić dach. - Pewnie wyglądam, jakbym przeżyła tornado. Podniosła ręce, by poprawić włosy, ale było już za późno. Pod wpływem wiatru i ciężaru spinki nie były w stanie ich utrzymać i splątane pasma opadły jej na ramiona, a potem spłynęły miękko aż do talii. - Mon Dieu. Chciała zwinąć je szybko w ciasny węzeł, ale Edward był szybszy. Nim zdążyła wykonać jeden ruch, wsunął palce obu dłoni pomiędzy grube pasma w kolorze ciemnego bursztynu. Patrzył na nie jak zauroczony, nie mogąc uwierzyć w przemianę, której był świadkiem. Tymczasem lekki wiatr wyprawiał swoje harce i plątał pasma coraz bardziej, unosząc je do góry albo wpychając Belli prosto w oczy. Ozdobiona nimi twarz nie wyglądała na nadmiernie szczupłą i kościstą. Wręcz przeciwnie, ukazywała całą swą niepospolitą urodę. - Wspaniałe. Jak włosy anioła. Z całych sił walczyła ze sobą, z własnym niespokojnym sercem i umysłem. Przeraziło ją to, co dostrzegła w zachwyconych oczach Edwarda. To już nie była niewinna przyjemność ani przelotne zauroczenie. W jego spojrzeniu było najczystsze pożądanie. Potężne i niebezpieczne jak sztorm, o którym niedawno jej opowiadał. Nie mogła się cofnąć, nie miała jak uciec wzrokiem, bo trzymał ją za włosy, które owinął sobie wokół pięści. Najgorsze, że chciała, by to robił. By ją trzymał, obejmował i tulił. By jej pożądał, pragnął i, choć dla niej samej brzmiało to niedorzecznie, by ją kochał. To, co czuła, było karygodnym pogwałceniem wszystkich reguł. Mimo to nie miała dość siły, by się oswobodzić. - Włosy anioła - powtórzył szeptem. - Na Boga, dlaczego kobieta dobrowolnie pozbawia się takiej ozdoby?