szklanke i postawiła przed Aleksem kolejnego drinka, a

niemal uległas ¿adzy. Niewiele brakowało, a popełniłabys najwiekszy bład w swoim ¿yciu. Masz wiele do stracenia - me¿a, dzieci, dom i szacunek dla samej siebie. Zamkneła oczy, starajac sie opanowac. - Nie martw sie - powiedział Nick, zwalniajac. Marla otworzyła oczy i zobaczyła, ¿e szuka wolnego miejsca, gdzie mógłby zaparkowac. - Ze mna jestes bezpieczna. Akurat. Czułabym sie bezpieczniej, stojac w kału¿y benzyny z zapalona zapałka w rece. Usmiechneła sie do siebie. - Mo¿e ty nie jestes bezpieczny ze mna, szwagrze. 349 - Wiem o tym. - Zaparkował niedaleko nadbrze¿a, przecznice za Ghirardelli Square, gdzie budynki z czerwonej cegły otaczały ratusz i wie¿e zegarowa. Wysiedli i Nick ruszył w strone niewielkiej kawiarenki, specjalizujacej sie w kawach aromatyzowanych ró¿nymi egzotycznymi dodatkami. Zamówili dwie kawy na wynos, wzieli po ciastku z tacy pełnej smacznych paczków i słodkich http://www.chatkapuchatka.edu.pl/media/ - To...to jest...jest naturalne. - Nie baw się ze mną w kotka i myszkę, księżniczko. To, o czym mówimy, jest niebezpieczne. - Nevada, ja chyba cię kocham. - Te słowa nieoczekiwanie wyrwały jej się z ust. - O, cholera, nie. Ty nie masz pojęcia o miłości. - Odwrócił się i ponownie spojrzał jej w oczy. Tym razem dostrzegła w jego twarzy coś więcej niż gniew. Oczy Nevady skrywały inną emocję: wielki ból, którego nie rozumiała. - Wiem, co czuję. - Jesteś dzieckiem. - W przyszłym roku kończę osiemnaście lat. - Powtarzam ci, jesteś dzieckiem. - Oparł się czołem o jej czoło i westchnął. - Lepiej już idź sobie. - Nie. Stanęła na palcach i łagodnie pocałowała go w usta. Poczuła jego opór i pocałowała go znowu, tym razem wolniej. Nevada rozchylił usta i zaczął wodzić językiem po jej zębach. Objął ją ramionami. Kiedy całował ją,

niecierpliwie, ale szybko sie opanował. - No, masz tu... - Rozległ sie brzek monet czy kluczy. - Idz na dół i przynies dla mnie i dla babci wode mineralna, Sprite'a czy co tam maja. Dla siebie te¿ cos wez. Brzek drobnych. Marla spodziewała sie, ¿e usłyszy dalszy ciag dyskusji, ale Sprawdź - Nie, nie, nie rób tego, Ramón! - Aloise krzyczała wniebogłosy i płakała w sąsiednim pokoju, a on... o kurczę, był sam, zupełnie goły w łóżku Vianki. Widocznie zasnął po całonocnych zapasach. Sypialnia wciąż pachniała dymem, potem i seksem. Kiedy trochę oprzytomniał, zgarnął swoje ubranie, jednocześnie robiąc sobie wyrzuty. Elektroniczny budzik na stoliku pokazywał pierwszą czterdzieści pięć, z radia sączyła się łagodna hiszpańska muzyka, a w małżeńskim łożu był tylko on. Co go napadło, że został tu z Viancą? Peggy Sue na pewno się o niego zamartwia. Jak jej wytłumaczy... o cholera. Włożył ubranie, usłyszał, jak Vianca uspokaja matkę swoim jedwabistym głosem, a stara kobieta nic sobie z niej nie robi. Była wytrącona z równowagi; w chaotycznych strzępkach rozmów i modlitw ciągle przewijało się imię jej męża. Shep znalazł swoją koszulę - leżała pognieciona na biurku. Co on sobie myślał? Jego wóz stał przed domem, a on oddawał się pieprzeniu, podczas gdy Peggy Sue nawet nie mogła się wyspać i pewno była na nogach już od świtu, walcząc z porannymi mdłościami i z dzieciakami. Okazał się głupcem. Co do tego nie miał wątpliwości. Marzyło mu się, że zostanie następnym szeryfem,