Spojrzał na zwłoki bliźniaczek, które wyglądały, jakby dopiero co ukończyły szkołę

pochował. – Tu nie ma zasięgu – poinformował chłopak. – Trzeba wejść wyżej. Bentz skinął głową, ale nie mógł oderwać oczu od morza, od spienionych fal i groźnych skał. Boże drogi. Nikogo nie widać. Jennifer znowu zniknęła, jak wtedy w Santa Monica. – Niech to szlag – wycedził przez zęby i spojrzał na parę dzieciaków. Usiłował się skupić. – Jak ci na imię? – zapytał. – Travis. – Dobra. Travis, weź telefon, wejdź na górę i wezwij policję. – Podał mu aparat. – Powiedz, co się stało, że kobieta skoczyła do Devil’s Caldron. Jeśli każą ci zostać na linii, zostań. Jeśli nie, wybierz dziewiątkę z menu szybkiego wybierania. Połączysz się z detektywem Jonasem Hayesem z LAPD. Powiedz mu, co tu się stało, i że nie dojadę do Point Fermin. I że potrzebna nam tu ekipa ratunkowa. Jasne? Travis skinął głową, zadowolony, że ma coś do roboty, cokolwiek, byle się przydać. – A pan dokąd? – zapytała Bentza dziewczyna. Wskazał głową spienione morze. Zdawał sobie sprawę, że to bez sensu, ale musiał spróbować ją odnaleźć. Nie mogła tak po prostu zniknąć. O nie! Pracowitość Montoi wreszcie przynosiła rezultaty. Tak długo siedział wpatrzony w monitor z danymi z Kalifornii, że rozbolały go plecy, ale było warto. Zerknął w okno – zapadł zmrok, większość kolegów z dziennej zmiany poszła już do http://www.chili-pizza.com.pl udało się zatrzymać sprawcę. Montoya właśnie kończył raport, gdy zadzwonił Ralph Lee z laboratorium. Choć był zawalony robotą, poświęcił sporo czasu na przebadanie zdjęć i aktu zgonu, które przesłano Bentzowi. – Niewiele mogłem zrobić – zaczął, gdy Montoya rozparł się wygodnie na krześle i rozciągał spięte mięśnie barków. – Zdjęcia wydają się autentyczne. Nie znalazłem żadnych śladów manipulacji. Montoya nie wiedział, czy to dobra wiadomość, czy zła. – Udało mi się natomiast ustalić, że samochód, do którego wsiada obiekt, to produkt General Motors, najpewniej chevrolet impala. Mówiłeś, że zdjęcia prawdopodobnie zrobiono w Kalifornii, co potwierdza analiza roślinności, tablic rejestracyjnych i znaków drogowych. Ustaliłem jedną ulicę – Colorado Boulevard. Powiększyłem zdjęcia i odczytałem nagłówki na gazetach. „USA Today” i „Los Angeles Times” z czwartku dwa tygodnie temu – nagłówki pokrywają się z datą. Usiłowałem wyodrębnić odbicie fotografa, ale mi się nie udało. Mam

O1ivia znalazła swoje miejsce w samolocie – siedziała między grubasem, który zajmował pół jej fotela, a matką z niespokojnym dzieckiem na ręku. Dziewczynka, urocze stworzonko o wielkich oczach i ciemnych włoskach, ciekawie przyglądała się O1ivii, gdy jej mama szukała czegoś w torbie podręcznej pod fotelem. Grubas gapił się w okno. O1ivia po raz ostatni usiłowała dodzwonić się do Bentza, zostawiła mu wiadomość, że jest w drodze do Los Angeles, i wyłączyła telefon. Nie odbiera? Co z tego? Nie będzie się Sprawdź Koniec. Dzisiaj wszystko się kończy: zagadki, przebieranki, lata czekania. Samotność. – Jej głos się załamał. – Wreszcie będzie po wszystkim. A wiesz, jak? – Uśmiechnęła się zimno. – Zaraz ci powiem. – Jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. – Zatopię łódź. Dzisiaj. – Co? – O1ivia jęknęła. Ogarnęła ją dławiąca fala paniki. Boże, nie mówi poważnie. Ale w głębi serca wiedziała, że ta wariatka, morderczyni, która poprzysięgła Bentzowi zemstę, jest w stanie to zrobić. – Nie – szepnęła. Z trudem trzymała się na nogach. – Błagam, nie. – Ależ tak. „Merry Annę” wypłynie w morze po raz ostatni. Z tobą pod pokładem. – Ponownie spojrzała w kamerę i mówiła do Bentza: – Zadbam, żeby łódź tonęła powoli. Kamera przez cały czas będzie rejestrowała twoją żonę, więc zobaczysz, jak klatka wypełnia się, powoli, ale stale. Najpierw będzie jej zimno, będzie drżała, przerażona myślą, że stąd nie ma ucieczki, ale desperacko będzie szukała wyjścia. Będziesz widział jej panikę i słyszał jej krzyki, zobaczysz ze szczegółami jej żałosne wysiłki, by zaczerpnąć jeszcze jeden haust powietrza. Będzie unosiła usta i nos nad wodę, aż w końcu wciągnie wodę w płuca i pogodzi