zyskaniu i utracie fortuny. Poczuła współczucie, zdając sobie sprawę, że Alec robił, co mógł,

Z nią było inaczej. Od nikogo wcześniej nie doznał tyle dobroci. Nikt nie wykazał wobec niego tak wiele cierpliwości. Nikt tak mocno nie wierzył, że jest coś wart. A już najmniej wierzył w to on sam. Zeszłej nocy przekroczył pewną granicę. Nie było już odwrotu. Zrobił to z własnej, nieprzymuszonej woli, bez żadnego strachu. Becky wyprowadziła go z mroku i powiodła do jakiejś nowej, niezwykłej krainy. Zupełnie, jakby przebudził się w innym świecie. Wszystko dokoła wyglądało tak samo - ulice, domy, niebo i drzewa - lecz on widział je teraz pod zupełnie innym kątem i w całkiem innym świetle. Ziemia była jakby świeżo obmyta deszczem, a powietrze dużo świeższe niż poprzednio. Stan błogiego rozmarzenia, w jakim się znajdował, sprawił, że był pewien, iż łatwiej mu teraz przyjdzie uporać się z przeciwnościami losu. Zeszłej nocy powiedział Becky prawdę, gdyż był jej to winien. Zasługiwała na szczerość. Nie spodziewał się natomiast, że dzięki tej spowiedzi przezwycięży zwątpienie, które od lat go dręczyło. Dokonał tego tylko dzięki Becky. Od dawna pragnął się zmienić, ale po raz pierwszy czuł, że może i potrafi to zrobić. Nie ciążyła mu już zależność od Roberta ani od pozostałych starszych braci. Przestał narzekać na los i Evę Campion. Wyrzekł się złych nawyków. Odtąd będzie mógł sterować własnym życiem. W jakiś dziwny, niewytłumaczony sposób Becky zwróciła go światu. Co też ona sobie myśli o tym, że nie umiał powiedzieć „Kocham cię”? Za nic nie chciałby jej zranić. W nocy lękał się, że jego spowiedź ją rozgniewa, a tymczasem rezultatem http://www.corforte.com.pl Podniósł się z wdziękiem i podał jej szczupłą dłoń ozdobioną brylantami. Zauważyła przy tym, że Blaque był drobny, niemal delikatny. Nie może się teraz zawahać, choć wewnętrzny głos podpowiadał jej, że jeśli go dotknie, przekroczy niewidzialną linię, za którą rozciąga się tajemniczy, złowrogi ląd. - Monsieur Blaque. - Z uśmiechem podeszła do niego i podała mu dłoń. Zaskoczyła go tym, że znała jego nazwisko. Zapisała to sobie na plus. - Miło mi pana poznać. - Proszę usiąść, lady Isabell. Napije się pani brandy? - Z przyjemnością. - Wybrała miękkie krzesło z wysokim oparciem stojące naprzeciwko biurka. Z ukrytych głośników sączyła się tęskna muzyka. Chopin. Słuchała jej z przyjemnością, podczas gdy Blaque napełniał kryształowe szklanki. - Ma pan niezwykle piękny jacht, monsieur. Dopiero teraz dostrzegła wiszący nad biurkiem stary obraz. Jeden z sześciu, które jakiś rok temu wykradziono z prywatnej kolekcji. Sama pomagała dokonać przestępstwa. - Potrafię docenić piękno - stwierdził, podając jej brandy. Nie wrócił za biurko, wybrał zamiast tego fotel obok niej. - Pani zdrowie, mademoiselle. - I pańskie, monsieur Blaque. - Mogę wiedzieć, w jaki sposób udało się pani poznać moje nazwisko? - Mam zwyczaj zasięgać informacji na temat swoich zleceniodawców. - Ruchem głowy podziękowała za papierosa, którym ją częstował. - Muszę powiedzieć, że ma pan doskonałą ochronę i bardzo oddanych współpracowników. Niełatwo było dowiedzieć się, kto rządzi tym królestwem. - Większości to się w ogóle nie udaje. - Z lubością wciągnął do ust wonny dym cygara. - Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych.

lustro, przed wieczorną wyprawą do domu gry. Z trudem poznała samą siebie. Suknia, którą Alec dla niej wybrał z garderoby księżnej, uszyta była z białej siateczki na różowym, atłasowym spodzie, a wokół dekoltu, mankietów i rąbka wykończona ciemnoróżowymi wstążkami. Jedna ze wstążek zawiązana była na kokardkę tuż poniżej biustu. Ale najbardziej się jej podobał uroczy kapelusik z różowego atłasu i białej koronki. Co prawda wielkie białe pióra, którymi był przyozdobiony, nieco jej przeszkadzały, lecz stanowiły piękne Sprawdź jeszcze bardziej, szybko wstając z ławki i podbiegając do mężczyzny. - Cześć! – zawołał radośnie. Wczorajsza złość już mu przeszła. Adam spojrzał na niego zdziwiony, a po chwili przywołał na twarz cierpiętniczy wyraz. Znowu ten dzieciak? Brunet zaczynał się powoli go obawiać, może i był chudy, ale nigdy nie wiadomo, co siedzi takiemu w głowie. - A ty tu co robisz? – prychnął, taksując go nieprzyjaźnie spojrzeniem, po czym ruszył do przodu. Krystian, niezrażony, dotrzymał mu kroku, wciąż się uśmiechając, co trochę przerażało Adama. - Przyszedłem, żeby powiedzieć ci, że cię kocham – powiedział rozbrajająco poważnie. Brunet aż się zapowietrzył. Przyśpieszył kroku, mając nadzieję, że młody wreszcie się od niego odczepi, ale chyba się przeliczył. Dzieciak nie miał zamiaru odpuszczać. Weszli do parku, gdzie Adam nagle się zatrzymał i zgromił wzrokiem Krystiana.