- Tak jest. Warunki nie podlegają negocjacjom. - Gloria zacisnęła dłonie. - Przejąłbyś zarządzanie hotelem. Masz znakomitą opinię.

- Ja wiem. - Santos schwycił ją za rękę i ścisnął tak mocno, że się skrzywiła. - Chop obsługuje większość tych, którzy tu przychodzą. Ile bierze? I co jej załatwia? - Nigdy nie byłam w pokojach, ale słyszałam, że suka płaci od paru stów do paru tysięcy. Zależy na co ma ochotę. Kilka tysięcy to jednak nie dwadzieścia pięć. Santos pokiwał głową. Nie, te pieniądze musiała wydać na coś innego, nie na swoje fantazje. - Dzięki, Sam - powiedział, puszczając spoconą rękę. - Nie zapomnę ci tego. Odwrócił się i chciał odejść, ale Samanta zatrzymała go za ramię, mierząc pełnym uznania spojrzeniem. - Dług możesz spłacić już teraz. Zostań przez chwilę, zaszalejemy. - Przysunęła się do niego. - Nauczę cię kilku sztuczek. Zdjął jej rękę z ramienia. - Znam już wszystkie sztuczki. Trzymaj się, Sam. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY PIĄTY Kilka godzin później Santos i Jackson zajechali przed klub Chopa Robichaux na Bourbon Street. Nie minęła jeszcze dziesiąta rano i ulice świeciły pustkami. Mieli uzasadnione przeczucie, że Chop będzie sam, a o to właśnie im chodziło. Zamierzali zagrać z nim niekoniecznie w granicach prawa. Bez świadków. - Jesteś pewien, że dobrze robimy? - zapytał Jackson. - Mhm. Przekonamy go, że St. Germaine wpuszcza go na minę i że może mieć kłopoty. - Kupi to? - Musi. Santos zerknął niespokojnie na wejście do klubu. Setki razy odgrywali podobne sceny, ale nigdy tak dużo nie zależało od ich wyniku. Tym razem na szali kładł własne życie. Odwrócił się do przyjaciela. - Albo i nie kupi. - Kupi. - Jackson zacisnął usta. - Zapędzimy go w kozi róg. Będzie kwiczał jak prosię. A jeżeli nie, to tak mu skuję pysk, że w końcu puści farbę. - Już to widzę - mruknął Santos, siląc się na dowcip. - Jeszcze mi powiedz, że potem zamówisz stek. http://www.corforte.com.pl/media/ Santos odwzajemnił otwarcie nieprzychylne spojrzenia, czując, że zaczyna coś rozumieć. Aha, o to chodzi, został wystawiony. Ale przez kogo? I dlaczego? - O co chodzi, poruczniku? - zapytał. - Myślę, że pan wie, detektywie. Łapy na ścianę. Zrobił, co mu kazali. Patrick obszukał go, zabierając rewolwer i odznakę. - Co to jest? - Wyciągnął mu z kieszeni marynarki kopertę i podał porucznikowi, który otworzył ją i popatrzył Santosowi w oczy. - Wygląda na równe dwadzieścia jeden stówek, detektywie. W znaczonych banknotach, jeśli się nie mylę. Powiesz, skąd masz te pieniądze? - Z rozkoszą, jeśli się dowiem, skąd się tu wzięły. Nigdy wcześniej ich nie widziałem. - Santos przypomniał sobie gościa z zepsutymi zębami. - Ktoś mi je podrzucił. - Ot i niespodzianka. - Oficer Patrick wykręcił mu prawą rękę na plecy, zakuł ją i to samo zrobił z lewą. - Chyba gdzieś już to słyszałem. Santos zaklął. - Nie wątpię, ale tym razem to prawda. - Powiesz to swojemu adwokatowi - odburknął porucznik. - Dobra, niech ktoś przeczyta mu jego prawa. ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY ÓSMY

się z przyjemnością. Srebrzystowłosa para siedziała na jednej z kanap i z ciekawością przyglądała się Scottowi i jego szwagierce, którzy pogrążeni byli w rozmowie. Camryn miała na sobie zapierającą dech w piersiach czarną sukienkę koktajlową, R S a doktor Galbraith wspaniale dopasowany garnitur. Istniejąca Sprawdź - Ktoś się nim niewątpliwie zajmuje. Moim zdaniem kobieta. Bardzo tajemnicza zresztą. To najbardziej zadbany grób aa całym cmentarzu. Nawet zimą ktoś kładzie tam wieńce z gałązek jodły. Scott zastanawiał się nad tym, idąc z powrotem w stronę samochodu. Tajemnicza kobieta. Kim mogła być? I dlaczego postanowiła zaopiekować się grobem jego brata? Dopiero po długim czasie zmusił się do myślenia o innej kobiecie. O pięknej i czarującej Camryn Moffat, z którą zamierzał zjeść kolację. O kobiecie, którą zamierzał uczynić swoją żoną. R S ROZDZIAŁ SZÓSTY