22

Quantico nadeszła wiadomość w sprawie strzelaniny w Bakersville. Teoretycznie był na urlopie i odpoczywał od badań naukowych z dziedziny kryminalistyki i zajęć na Akademii FBI w Wirginii. W zeszłym tygodniu jednak dowiedział się, że przy autostradzie międzystanowej numer 5 w Seattle znaleziono ciało uduszonej prostytutki. Miejscowa policja podejrzewała, że zbrodnia ta może mieć związek z serią morderstw popełnionych w latach osiemdziesiątych przez nigdy nieschwytanego „wampira znad Zielonej Rzeki”. Quincy badał tę sprawę przed rokiem w ramach programu zamykania dochodzeń, które utknęły w martwym punkcie. Niestety, nie znalazł wtedy żadnych dodatkowych poszlak. Teraz nowe morderstwo mogło naprowadzić na ślad zbrodniarza. Zastępca dyrektora FBI osobiście przekazał Quincy’emu wiadomość, ale polecił mu zostać w domu. – Są chwile, kiedy trzeba pomieszkać z rodziną – oświadczył wielkodusznie. – To zabójstwo pewnie nie ma związku z twoim wampirem. Nie sądzę, żebyś musiał zawracać sobie tym głowę. Quincy podziękował szefowi za troskę. Potem pojechał na lotnisko Dulles, kupił bilet do Seattle i wszedł na pokład samolotu. Jego młodsza córka wracała następnego dnia do college’u, była żona nie życzyła sobie z nim rozmawiać, a co do drugiej córki, Amandy... Nie mógł jej w żaden sposób pomóc. Co się stało, to się stało i, szczerze mówiąc, Quincy właśnie teraz potrzebował swojej prący. Zanim przed pięcioma laty agent specjalny Quincy został przeniesiony do Sekcji Badań http://www.csf.net.pl – O, to, to. „Świętym ojcem chce się zostać” – powiedział, przedrzeźniając go, Kleopa i schował półrublówkę razem z papierkami do pasa. – A na wyspę pewnie dla kawału się zachciało? Nie łżyj, prawdę mów! – Przecież to ciekawe – pociągnął nosem Pelagiusz, na dobre już wchodząc w rolę. – A pieniędzy to skąd tyle? Z ofiarnych podebrałeś? – Nie, ojcze, gdzie tam! Ja tatusia mam z kupców. Lituje się, przysyła. – Z kupców to dobrze. Za łobuzerkę do klasztoru wygnał? No nic, jak się lituje, to się zmiłuje, przyjmie z powrotem, ty tylko czekaj. No, więc tak. – Łódkarz rozejrzał się po pustym brzegu, zdecydował się. – W ogóle to raz się zdarzyło, w zeszłym roku. Całą prawą sobie obdarłem o mordę ojca Martyriusza. Zębiska, psisko śmierdzące, na piąchę mi nadstawił. Łapę tak mi rozwaliło, że wiosłować nie mogłem. Umówiłem się z Ezechielem zamiataczem, żeby poratował: ja jednym wiosłem, on drugim... Trzy dni tak pływaliśmy. Ech, było nie było. Zobaczą, to powiem, że znowu ręka zabolała. Właź!

Abe rozumiał, co szef ma na myśli. Kiedy krzywda dzieje się dzieciom, ludziom po prostu odbija. Policjantom czasem też. Zamówił samochód, zarezerwował pokój w hotelu, zebrał wszelkie informacje na temat tragedii w Bakersville i ruszył w drogę. – Jeden beznadziejny szeryf i dwoje niedouczonych funkcjonariuszy – mamrotał pod nosem, jadąc do domu po bagaż. – Dzieci zabijają dzieci, a oni nie mają nawet sekcji Sprawdź kaplicy Pożegnalnej, wyszedł z niej człowiek bez twarzy, w czarnym, spiczaście zwieńczonym stroju. Zebrani skłonili się przed nim w pas. Tamten przeżegnał ich i skierował się w stronę brzegu. Dopiero teraz pani Polina zauważyła łódkę z wioślarzem. Czarny człowiek usiadł na dziobie plecami do Kanaanu i czółno popłynęło ku Rubieżnej. Tam, nad samą wodą, czekały na niego jeszcze dwie takie same postaci bez twarzy, w pustelniczych kapturach. – Brat Kleopa wiezie do pustelni nowego pokutnika – mrużąc oczy (etui z okularami zostało na podłodze nieczynnego pawilonu razem z sukienką), powiedziała pani Lisicyna do gospodarza, który też podszedł do okna. – Nazywa się ojciec Hilariusz. Spieszno mu opuścić ziemski padół. Uczony człowiek, przez wiele lat studiował teologię, ale najważniejszego o Bogu nie zrozumiał. Pan chce od nas nie śmierci, tylko życia... – Uwaga bardzo w porę – szepnął wprost do ucha pan Mikołaj, po czym znienacka wziął ją za ramiona i odwrócił do siebie. Patrząc z góry, spytał kpiąco: – No więc – po kim wdowa,