Chciałam zaprzeczyć, przeciwnie pokręcić głową, ale przed oczami stanęła mi rozgrywająca się kiedyś scena - noc, zczarniała przez krew woda, rozłożone na kamieniach ciało... i Len, klęczący na kolanach, z przyłożonym do nadgarstka nożem. “ - Arrless, genna! Tredd... Geriin ore guell... - Trzymaj się, dziewczynko! Teraz... Ja nie pozwolę ci umrzeć...” Będzie wychodzić, nie prigrieziwszajasia... - Nie miałem innego wyboru - kontynuował Len. -- Moja krew – to jedyne, co mogło ciebie wtedy uratować i w tamtym momencie nawet nie myślałem o Strażniku. I Wiedźmiego Kręgu wtedy w Dogewie nie było. Wyżyłaś i nawet nie powzięłaś podejrzenia, że lekka rana na boku to ślad od noża, którą zrobiłem ja, kiedy leżałaś nieprzytomna. - Ale przecież oddałeś mi swój rear! - Machinalnie chwyciłam się za kiść amuletów, bo tydzień temu zerwałam sznurek z szyi i ze złością rzuciłam go w krzaki. - To wyszło przypadkiem. Żegnaliśmy się – możliwe, że na zawsze, - i pomyślałem: czemu nie? - wzruszył ramionami Len. -- Dla innego Stróża ten rear już nie się nadawał, za to prezent z niego wyszedł przepiękny. Przecież nieraz skarżyłaś się, że nienawidzisz bezczelnych telepatów, a ciągłe utrzymywanie magicznej obrony jest niemożliwe. Lepiej nosić na szyi niezawodny amulet. Ale nawet nie pomyślałem, że na ciebie podziała! W liście, który zawiozłaś do Starminu, przyznałem się twojemu Nauczycielowi jak blisko byłaś śmierci, i poprosiłem go żeby cię na początku poobserwował. - Po co? - Pamiętasz arlijską świątynię? - Spróbuj zapomnieć! - Jeden z przodków Lereeny podobnie uratował życie ówczesnemu władcy Jesionowego Grodu, który nie doszedł do porozumienia ze wściekłym rysiem, i wdzięczne elfy wybudowały wampirom nową świątynie dla Kręgu. Wcześniej arlijscy Władcy przeprowadzali obrzędy w jaskini podobnej do dogewskiej, ale często ją zalewało w czasie przyboru wód. Ale elf nie został Strażnikiem. Jego rany się zagoiły, ale transformacja się w ogóle nie zaczęła i byłem pewny, że pozostałe rasy nie są podatne na nasza krew. Ona działa tylko kilka minut, potem traci swoje właściwości, a chciałem przekonać się, że rana zdążyła się zagoić i z upływem czasu znowu się nie otworzy. Widziałabyś siebie z mojej strony, kudłak rozwalił ci połowę klatki piersiowej! Kella i Starsi wiedzieli, że na samej sprawie skończyło się tej nocy. Widzieli – zginął mój rear, ale byli przekonani, że go po prostu wyrzuciłem. Zaczęli mnie zmuszać, żebym sobie zrobił nowy... Wyobraź sobie, jak zdziwiłem, kiedy przyjechałem do Starminu na strzelnice i od razu zobaczyłem u ciebie niewątpliwe cechy Strażniczki! Jak dawniej mogłem czytać twoje myśli, chociaż rear miał je skrywać - nie było między nami żadnego widocznego związku. Ale nie mogłem już tego odwrócić, potem wszystko się jakoś potoczyło, a w tym roku miałaś mieć egzaminy i zdecydowałem - poczekam jeszcze pary miesięcy, niech Wolha otrzyma swój dyplom z wyróżnieniem, za¬służyła na niego. Władca nie może mieć dwóch strażników jednocześnie. Gdybym wziął sobie nowy rear, stopniowo znów stawałabyś się zwyczajnym człowiekiem. I zwyczajną wiedźmą, przecież twoje magiczne zdolności również by zmalały. Nie zginęły, tylko wróciły normy. - Więc oszukiwałam na egzaminie? - zasmuciłam się, gdyż do tej poru słuchałam Len a z otwartymi ustami. - Wcale nie. Znasz wszystkie zaklęcia i umiesz je stosować, a z jakiego źródła siły przy tym czerpiesz, to już nie odgrywa żadnej roli. Sama opowiadałaś, że nawet arcymagowie oszukują się, stosując do zaklęć artefakty – chomiki, ponieważ nie mają aż tyle siły do niektórych zaklęć. - Mmmmm... - Paląc się ze wstydu, ukryłam twarz w dłoniach. -- Len, masz rację. Jestem parszywą, niewdzięczną wiedźmą... Uratowałeś mi życie, a ja leszy wie co sobie namyśliłam, rzuciła się na ciebie, zanim się zorientowałam... - Dobra. Jesteśmy już kwita. -- Len ostrożnie rozprostował moje ręce. – A więc, Nadworna Dogewska Wiedźmo, czym będziesz się zajmować na swoim nowym stanowisku? - No... - Kaszlnęłam, próbując wyrównać oddychanie i nie ciągać nosem. -- Chyba złożę podanie o przeniesienie na półetat. - Po co? - speszył się Len. - Spodobało mi się być po prostu wiedźmą. Myślę, że nie będziesz się sprzeciwiać, jeżeli przez kilka miesięcy w roku będę nabierać doświadczenia na traktach? - I długimi zimowymi wieczorami pisać pamiętniki o swoich czynach? - roześmiał się wampir. - Dlaczego by nie? Jak nie dokonam, tak wymyślę! Na grajkach i kronikarzach nie można polegać - albo zapomną, albo tak wysławią, że dobry by zapomniał. Puść... -- wyswobodziłam się z jego objęć i poszłam do rzeki, a raczej ku ciemniejącym nieopodal łożniakom. http://www.dentysta-krakow.info.pl zmarszczył nos. - Rany! - Znów pociągnął nosem. - Pizza? - Chyba żartujesz! Myślałem, że może zrobisz tę mu... mus... - Musakę - podpowiedziała mu Lizzie. - Po co miałabym ją robić, skoro wiem, że jej nie lubicie? - Pizza - powtórzył Jack. - Paskudztwo! - Z punktu widzenia mitologii to nudna wyspa - zauważył Christopher następnego wieczoru przy kolacji na tarasie z tyłu domu. Za pretekst do jego nagłego powrotu do Londynu posłużyła kryzysowa sytuacja w szpitalu, ale prawda była taka,
5) inne warunki zatrudnienia: ................................................................. ................................................................................................................... 2. Dzień rozpoczęcia pracy: ......................................................................... /data i podpis pracownika/ /podpis pracodawcy lub osoby reprezentującej pracodawcę albo osoby upoważnionej do składania oświadczeń w imieniu pracodawcy/ Sprawdź zaczęła lepiej sobie radzić z krzykami Iriny. W końcu na tym właśnie polega macierzyństwo, to jego integralna część, coś, za czym tak długo tęskniła. - Nie zniosę tego dłużej - powiedział Tony dwa tygodnie po wizycie u doktor Mellor, wchodząc do dziecinnego pokoju. - Zaraz przestanie. - Joannę siedziała w bujanym fotelu, który podarowała jej matka, i kołysała małą. - Nie, Jo, ja mówię serio. Nie zniosę tych cholernych wrzasków ani sekundy dłużej. Podniosła na niego zaskoczony wzrok. - Spokojnie, Tony. - Po prostu łeb mi pęka. - Przyłożył dłonie do skroni,