czuła pot między piersiami.

Diaza czy Gallaghera. Kluczem do sukcesu mogły być fałszywe tropy Trzeba zająć Diaza ściganiem duchów, sprawdzaniem nic niewartych plotek, podczas gdy True odnajdzie i wyeliminuje Pavona, co powinien zresztą zrobić lata temu. Pavon był jedynym człowiekiem - oprócz samego Gallaghera - który był wtajemniczony we wszystko. True już wiedział, że to błąd, na który nigdy nie powinien był sobie pozwolić. Ludzie często nie doceniali Pavona, Gallagher kiedyś także dał się nabrać. Pavon był wprawdzie tylko brutalnym zakapiorem, ale miał niesamowity instynkt samozachowawczy i umiał dawać sobie radę w najróżniejszych sytuacjach. To właśnie czyniło go wartościowym. Pavon potrafił zająć się wszystkim: powiedz mu, czego chcesz - a on po prostu to zrobi. Ale teraz sytuacja się zmieniła. Wartościowy czy bezwartościowy, wobec Diaza na tropie Pavon automatycznie spadał do kategorii „nieprzydatne łamane przez niebezpieczne". Dobre wieści były takie, że Pavon usłyszał już o Diazie i gdzieś się zabunkrował. Złe wieści: Diaz nigdy się nie poddawał i odnalezienie ofiary było dla niego wyłącznie kwestią czasu. True musiał dotrzeć do Meksykanina jako pierwszy Los Pavona nie http://www.deska-elewacyjna.net.pl - Będzie tu za godzinę - trzeba było przyznać Baxterowi, że nie lekceważył Diaza i nie zbywał jego pytań. Ale policjant nie czuł, że musi cokolwiek udowadniać, jego celem było odnalezienie dziecka, nic więcej. Jeśli ten nieznajomy facet mógł mu pomóc, tym lepiej. Diaz chrząknął. Chłopiec zniknął dwie godziny temu. Kolejna godzina na sprowadzenie wyszkolonego psa, naprowadzenie go na właściwy zapach, chwycenie tropu... W sumie minimum cztery godziny Dla chorego dziecka w upale, bez wody - to bardzo dużo. Baxter rzucił okiem na swoje notatki. - No dobrze, Millo, zorganizujmy twoich ludzi. Joann podała mu listę nazwisk, którą dołączył do trzymanych w ręku papierów. Potem wywoływał ludzi dwójkami, odhaczał na kartce i dawał szczegółowe instrukcje.

wiele poradzić, ale mogli przynajmniej oszukać głód: wyciągnęła ze schowka dwa batoniki Pay Day, po jednym dla każdego. Orzeszki dadzą im przynajmniej trochę energii. Brian pochłonął swój batonik trzema kęsami, zdając sobie zapewne sprawę, że nici ze steku, o którym marzył, wracając do domu - i że to właśnie będzie jego kolacja. Milla podała mu drugi batonik, który podzielił los Sprawdź Diaz ostrożnie wkroczył na kładkę, Milla szła za nim. Trzydzieści centymetrów to całkiem spora szerokość, jako dziecko chodziła po znacznie węższych belkach. Tylko że teraz była już dorosła, wiedziała, do jakich głupot zdolne są dzieci i czego nie powinno się robić. Poza tym nawet jako dziecko nie przechodziła po chybotliwej kładeczce nad rozszalałym górskim potokiem. Powtarzała sobie, że po prostu musi to zrobić. Ze pewny krok jest zawsze lepszy od niepewnego. Nie przylepiła się do Diaza, trzymała się tylko jego pasa, i to naprawdę pomagało zachować równowagę. Nawet nie zauważyła, kiedy przekroczyli całą szerokość potoku i stanęli na skałach po drugiej stronie. Ani Diaz, ani Norman nie kwapili się do powitań, więc Milla zebrała się w sobie i pierwsza wyciągnęła rękę.