zbyt ciasne. Zbyt intymne. Szyby zaparowały, odcinajac ich od

sie dzwiek dzwonka i nad drzwiami pokoju Conrada Amhursta znowu zapaliło sie swiatełko. - Widze, ¿e to jeden z tych jego dni. - Pielegniarka przeprosiła ich, odwróciwszy sie na piecie, wróciła do pokoju chorego. - Idziemy. - Nick wział Marle pod ramie i pociagnał za soba korytarzem. Sciany były wyło¿one drewnem, a z szerokich okien rozciagał sie widok na zatoke. Mineli kilka du¿ych sal z miekkimi kanapami i fotelami, lampami i stolikami, z których, jak podejrzewał Nick, rzadko korzystano. Osrodek był luksusowy. Elegancki. Ale był to tylko dom opieki. Miejsce, gdzie bogaci ludzie przybywaja, by umrzec. W recepcji Nick sprawdził ksia¿ke odwiedzin. Jesli Alex był tu w ciagu kilku ostatnich dni, nie zawracał sobie głowy ¿adnymi wpisami. - Chodzmy stad - zwrócił sie Nick do Marli. Ochroniarz wypuscił ich przez sterowane elektronicznie szklane drzwi, które zamkneły sie za nimi z cichym trzasnieciem. Nick od razu poczuł sie lepiej. Bo¿e, to miejsce jest wiezieniem, chocby http://www.deska-tarasowa.info.pl/media/ przeło¿yc przez kolano i ta droga wlac mu troche rozumu do głowy. Nie zrobił tego jednak i po chwili drzwi wejsciowe zamkneły sie za Robertem z pote¿nym hukiem. Kilka sekund pózniej nocna cisze rozdarł ryk silnika motoru, który z piskiem opon odjechał spod domu. - Bardzo dobrze. - Julie zało¿yła rece na piersi. - Nie wiem, czemu za niego wyszłam. - Potem, jakby nagle zorientowała sie, ¿e ma publicznosc, która jest swiadkiem jej dramatu, wyprostowała sie w swoim fotelu i znowu zaczeła nerwowo poruszac stopa. Wargi jej dr¿ały, wiec przygryzła je ze złoscia. - Niewdzieczny dupek. - Wrócmy do twojej mamy - powiedział Nick, chcac skierowac jej mysli na własciwy tor. - Wiesz, gdzie jechała

rozpęta się niezła awantura. - Przygryzł dolną wargę i z nachmurzoną miną zamyślił się, jak to miał w zwyczaju, kiedy przesiadywał w sądzie i wysłuchiwał długich, rozwlekłych podsumowań. - A teraz ktoś wysyła ci przynętę... chodzi o to, żeby ściągnąć cię z powrotem do miasta, do którego przysięgłaś sobie już nigdy nie wrócić. Ktoś robi z ciebie idiotkę, Shelby - powiedział, powoli kiwając głową, jakby zgadzał się z samym sobą - i to nie jestem ja. Ten jeden raz mu uwierzyła. Przyjechała tu przepełniona szlachetnością i determinacją, by odszukać swoje dziecko. To się nie zmieniło. Ale Sprawdź - A niech to. - Widział, jak zmaga się ze sobą. - Nie przyjechałam tutaj, żeby o tym dyskutować. - O czym? - ciskał. - Och, do diabła. No dobrze, bałam się ciebie. Mojego taty. Tego, co powiedzą ludzie. - Dlaczego? - Bo byłam młoda. - I? Przez chwilę patrzyła w inną stronę; zauważył kropelki potu na jej czole. - No dobrze, bałam się ciebie, bo... - jej wzrok znowu spoczął na nim - ...bo kochałam cię, Nevada - wyznała. Między jej brwiami pojawiły się małe zmarszczki i nagle Nevada zaczął żałować, że tak nalegał. Nie chciał słuchać skrywanego przez dziesięć lat wyznania. - Właśnie tak. To było głupie. Idiotyczne. Dziecinne. Ale kochałam cię. Masz czego chciałeś i... och Boże, jak ja cię kochałam. Żadna zdrowa na umyśle kobieta nie powinna tak kochać mężczyzny, ale... kurczę, nigdy nie mogłam na ciebie liczyć, prawda? Nigdy nie wiedziałam, na czym stoję w naszym związku, a potem... potem zaszłam w ciążę i... i... - Umilkła i przygryzła wargę, wciąż się ze sobą zmagając.