czy jej guwernantkę. Zadbał o wydanie kuzynki za utytułowanego dżentelmena, którego sama sobie wybrała, udaremnił ciotce niezręczne próby szantażu i obronił pannę Gallant przed kolejnymi plotkami. Niezła robota, pochwalił się w duchu. Podczas kolacji kilka razy usiłował podchwycić wzrok Alexandry, ale jej uwagę całkowicie absorbowało zabawianie gości. Nawet Monmouth doczekał się od niej uśmiechu i paru żartów. Kilcairn zmarszczył brwi. Wydawała mu się zbyt opanowana i pogodna. Jego zdaniem przywdziała maskę. Z doświadczenia wiedział, że ma wprawę w robieniu dobrej miny do złej gry. Możliwe, że przesadzał. Po prostu się nie spodziewał, że wszystko pójdzie aż tak gładko. Kiedy już prawie przekonał samego siebie, że Alexandra pogodziła się z sytuacją, spojrzała na niego przez stół. Sople lodu bywały cieplejsze niż jej oczy. Nagle stracił zainteresowanie przyjęciem. Fiona bez wątpienia nadal się piekliła, ale kiedy starsze damy zasypały ją gratulacjami oraz rozpłynęły się w zachwytach nad przyszłym zięciem, trochę złagodniała. Pewnie wspólnie doszły do wniosku, że hrabia jest samym Lucyferem i obie panie Delacroix miały szczęście, że udało im się wymknąć z jego szponów. Kiedy goście zaczęli wstawać od stołów, całą uwagę skupił na Alexandrze, obawiając się, żeby mu nie uciekła, korzystając z zamieszania. W pewnym momencie spostrzegł, że wychodzi z pokoju. - Panno Gallant! http://www.deskaelewacyjna.biz.pl Hope nachyliła się do przodu, gotowa do kolejnego starcia. - Jestem współwłaścicielką tego hotelu, pamiętaj o tym. Co więcej, chciałam ci przypomnieć, że to moje pieniądze, należące do mojej rodziny, uratowały Philipa od ruiny. To dzięki mnie - uderzyła się pięścią w pierś - dzięki mnie zachowaliśmy St. Charles. Powtarzała te słowa niezmordowanie od pięciu lat, od chwili kiedy córka przejęła zarządzanie hotelem. Gloria była już tym zmęczona. Z irytacją podniosła się zza biurka, dłonie oparła na blacie. - Wybacz, mamo, ale póki co ja prowadzę hotel. Jeśli chcesz przejąć moje obowiązki, możemy porozmawiać na ten temat. Tymczasem jednak pozwolisz, że sama będę podejmować decyzje. Nie było powodu, żebyś przyjeżdżała i nadal nie ma. Wszystko zostało już załatwione. Zadzwoniła sekretarka. Miała na linii reporterkę z „Times Picayune”, która prosiła o krótką wypowiedź. Kiedy Gloria przyjęła rozmowę, matka wstała, podeszła do biurka i wzięła w dłoń jedno ze stojących na blacie zdjęć - fotografię ojca zrobioną na krótko przed wypadkiem. Delikatnie przesunęła po niej palcami. Glorii na ten widok ścisnęło się gardło. Po śmierci Philipa wokół matki zaczęli pojawiać się liczni mężczyźni, ale wszystkich odprawiała z kwitkiem, twierdząc, że nikt nie jest godzien zająć miejsca jej ukochanego męża. Przez wiele lat Gloria czekała, że matka zmieni w końcu zdanie i że samotność Hope przestanie wreszcie ciążyć jej na sumieniu. W końcu pogodziła się z tym, że Hope z nikim się nie zwiąże, nie umniejszało to jednak ani trochę jej poczucia winy. - Tak... - mówiła do słuchawki, skupiając na powrót uwagę na pytaniach reporterki. - Może pani napisać, że tak właśnie powiedziałam. Jeśli będą potrzebne dodatkowe informacje, proszę dzwonić. Kiedy skończyła rozmowę, matka odstawiła zdjęcie i posłała jej uważne spojrzenie. - Domyślam się, że widziałaś go dzisiaj w nocy... Gloria poczuła suchość w ustach. - Jeśli masz na myśli Santosa, to owszem, widziałam. Prowadzi tę sprawę.
całkowicie pozbawionej klasy i gustu. Ujrzawszy ją znowu po latach, Lucien postanowił, że do tego nie dopuści. I tak przedwczesna śmierć wszystkich męskich krewnych zmusiła go do powzięcia decyzji, przed którą do tej pory usilnie się wzbraniał. Earl Kilcairn Abbey potrzebował spadkobiercy, a co za tym idzie - żony. Najpierw jednak musiał wypełnić zobowiązania wobec Rose Delacroix i jej matki. Sprawdź - Tak myślę. - Uniosła zadziornie brodę. - Ty taki nie byłeś? Santos pomyślał o śmierci matki, obijaniu się po domach zastępczych, o swojej ucieczce. Sporo zdążył przeżyć, tymczasem ta rozpieszczona panna pewnie nigdy w życiu nie zaznała jednego momentu dyskomfortu, o przerażeniu nie wspomniawszy. - Piłem mleczko z miseczki. Spojrzała na niego uważnie. - Nie lubisz mnie? - Nie znam cię. - Prawda, nie znasz mnie. Odwróciła twarz, ale zdążył dojrzeć w jej spojrzeniu coś, co przeczyło roli, jaką usiłowała grać: bezradność, lęk, zagubienie. Pomyślał, że być może się pomylił, być może i ona przeżyła swój horror. Niezbyt zadowolony z własnych obserwacji otworzył drzwiczki. - Przejdziemy się? Gloria skinęła głową. Szli w milczeniu wzdłuż falochronu, w oddali bielały żagle jachtów, nad pomarszczoną taflą Lakę Pontchartrain krążyły mewy. Obok śmignął samochód z nastawionym na cały regulator radiem, z boiska po drugiej stronie drogi dochodziły śmiechy rozbawionych dzieci. Gloria czasami dotykała ramienia Santosa, chcąc zwrócić mu na coś uwagę i nie pozwalając zapomnieć o swojej obecności. Powtarzał sobie, że musi się kontrolować, że w każdej chwili może się wycofać, uciąć dopiero co zaczętą znajomość. To tylko przelotny flirt, nic więcej. Powinien o tym pamiętać. - Lubię to miejsce - mruknęła Gloria. - Kiedy tu przyjeżdżam, mam wrażenie, że jestem w innym świecie. Pamiętam, jak ojciec przywiózł mnie tutaj pierwszy raz. Myślałam, że jesteśmy na wakacjach. Była niedziela, mama miała migrenę. Mieliśmy jechać z tatą do kościoła, a wylądowaliśmy tutaj. Była wściekła, kiedy się dowiedziała.