wróci ze szpitala. Rozejrzał sie po salonie. Przybyło kilka nowych krzeseł, stojacych teraz wsród antyków i mebli z epoki, które dobrze pamietał. Ten dom przetrwał dwa trzesienia ziemi i kilka pokolen Cahillów. Smołowany dach, ceglane sciany i oryginalne okna - wszystko to pachniało „starymi pieniedzmi” w najlepszym wydaniu. Albo w najgorszym. Tego Nick sam dobrze nie wiedział. Siedzac wewnatrz pote¿nej budowli, pełnej kryształowych ¿yrandoli rzucajacych migotliwe swiatło na drewniane podłogi, nie miał wra¿enia, ¿e wrócił do domu. Parkiety lsniły dyskretnie pod warstwa patyny, jaka mo¿e nadac tylko wiek i setki par eleganckich butów. Boazerie, pracowicie pokryte płaskorzezbami przez niemieckiego emigranta, pociemniały z czasem. Tak, piekny dom. Zwłaszcza jesli ktos lubi domy, które nie maja duszy. Drzwi frontowe otworzyły sie szeroko i stanał w nich Alex. Wszedł do holu i postawił teczke na najni¿szym stopniu schodów. Zdjał rekawiczki i spojrzał gniewnie na brata. 54 http://www.dobra-ortopedia.com.pl drzwiach szafki i spojrzała na kasetke z bi¿uteria. Te, w której 264 nie było pierscionka. Tyle rzeczy w jej ¿yciu zdaje sie do siebie nie pasowac. Zniechecona zdjeła z siebie płaszcz i rzuciła go na łó¿ko. Zda¿yła jeszcze rozpiac zamek bluzy, kiedy rozległo sie pukanie i Alex wsadził głowe w drzwi. - Chciałem ci tylko powiedziec, co słychac u dzieci - powiedział. Marla oparła sie jakos checi zapiecia bluzy pod sama szyje. Wiedziała, ¿e widac jej stanik i brzuch. Czuła sie naga, jakby nic na sobie nie miała. Alex obrzucił ja szybkim spojrzeniem, ale tego nie skomentował. - Oboje spia. - To dobrze. - Marla czuła sie okropnie za¿enowana.
Dwa pietra ni¿ej rozległy sie czyjes szybkie kroki. Za daleko. Nie zda¿a. Drzwi pokoju po drugiej stronie korytarza otworzyły sie hukiem. Cissy spojrzała na matke i zaczeła krzyczec. - Mamo! O Bo¿e, mamo! Pomocy! Marla le¿ała na podłodze, krztuszac sie i dławiac, usiłujac Sprawdź mogła poczekać. Zresztą miał do upieczenia większą pieczeń. Rozdział 11 Znalazłem twojego lekarza. - Głos Bena Levinsona brzmiał tak, jakby dochodził z sąsiedniego pokoju, a nie z odległości tysięcy kilometrów, poprzez światłowód. - Gdzie? - zapytał Nevada. Wyjął z ust wykałaczkę. - W ziemi. A niech to. - Co się stało? - Wygląda na to, że zapił się na śmierć. Mieszkał na Jamajce i miał romans z rumem. Zmarł jakieś dwa lata temu. Kolejny ślepy zaułek. - Jesteś pewien, że to ten sam facet? - Dokładnie sprawdziłem rejestry. Jeśli chcesz, to mogę ci je przeskanować i przesłać faksem.