leży w grobie Jennifer. Nieważne, czego się dowiedzą, jedno przynajmniej będzie jasne...

To kusząca myśl. Możliwa do zrealizowania. Jakkolwiek by było, plan jest gotów od dawna. Kolejny łyk zimnego martini. Tylko jeden kieliszek. Później pozwolę sobie dalej świętować. Drżę z niecierpliwości, oczekiwanie przeszywa mnie dreszczem. To było długie czekanie, ale było warto, o tak. Rację miał ten, kto powiedział, że zemsta najlepiej smakuje na zimno. O, tak. Dopijam martini, rozkoszuję się ostatnią kropelką. Do dna! Odstawiam kieliszek i biorę się do pracy. Muszę zadzwonić, zanim wyjdę, a potem... Och, potem... Zabawa dopiero się zaczyna. Ramona Salazar. To nazwisko nic Bentzowi nie mówiło, nic a nic. Wspierając się na lasce, z bólem w kolanie, pokonał niewielką odległość między budą z kanapkami a motelem. Miał na nogach nowe buty kupione w Marina del Rey. Jak wszystko inne w tym zakątku świata, mokasyny były nieprzyzwoicie drogie. Jeśli będzie tu dłużej, pójdzie z torbami, usiłując się przekonać, czyjego eks żyje, czy nie. Dobrze chociaż, że na początek ma nazwisko, jakiś trop, nieważne, że bardzo nikły. Przez całe popołudnie siedział w pokoju, uwięziony między laptopem a telewizorem, i chłonął wszystko o morderstwie Shany Mcintyre. Na ekranie mignęła mu twarz jej bogatego męża. Zapamiętał go sobie – mężowie zawsze zajmują pierwsze miejsce na liście podejrzanych. Ale praca detektywa to coś więcej niż gapienie się w telewizor czy wyszukiwanie http://www.dobrabudowa.biz.pl/media/ dwunastu lat rozkłada się ciało. Lekki podmuch wiatru musnął go po karku, powietrze przesycił nagle duszący zapach gardenii. Czyżby ktoś wyszeptał jego imię? Odwrócił się przekonany, że zobaczy Jennifer, przywołującą go palcem, z tym zmysłowym uśmieszkiem, który stał się jej znakiem firmowym. Ale nie, nie opierała się o nagrobek, słońce nie zapalało refleksów w miedzianych lokach. Nie stała za ogrodzeniem z kutego żelaza. Był zupełnie sam na miejscu ostatniego spoczynku byłej żony. Cmentarz był pusty, poza nim nie było tu żywej duszy. Na niektórych grobach były świeże kwiaty, inne przystrojono sztucznymi bukietami, gdzieniegdzie wbito w ziemię malutkie amerykańskie flagi teraz wyblakłe od słońca. Ale na ogrodzonym terenie nie było nikogo innego, człowieka ani ducha. No pewnie, że nie. Ona nie żyje, Bentz. Nie żyje. Wiesz o tym. Zidentyfikowałeś ją osobiście, na rany boskie! I nie wierzysz w duchy. Nie zapominaj o tym z łaski swojej, dobrze?

dawało się ją dotknąć. A i tak temperatura panująca we wnętrzu wozu była niczym w porównaniu z tym, co wrzało w jego duszy. Ależ był wściekły. Za kogo, do cholery, Delilah się uważa? Rozwodzi się, bo nie może już wytrzymać życia u boku policjanta? Kiedy dwanaście lat temu za niego wychodziła, wiedziała, że robi karierę w departamencie. Poza tym była już w ciąży. I oboje chcieli tego dziecka. Sprawdź – Tego nie powiedziałem. – Więc kto, do cholery, leży w jej grobie? – Pokręciła głową. – Tego już za wiele. Ktoś nieźle gra ci na nerwach. Wiesz, kto byłby tym zachwycony? Jennifer. W końcu dostajesz za swoje. Bardziej niż ci się wydaje, pomyślał, ale nie powiedział tego głośno. – Miałem nadzieję, że sobie przypomnisz, czy mówiła coś, czy zachowywała się jakoś inaczej w ciągu kilku dni przed wypadkiem. – Nic takiego nie przychodzi mi do głowy. – Fortuna westchnęła. Przeczesała gęste włosy dłonią o paznokciach pomalowanych na czerwono. – Robiła to co zwykle, no wiesz. Była u fryzjera. I chyba tego samego dnia wybrała się na zakupy i do astrologa. Poczuł, jak napinają mu się mięśnie karku. – Astrologa? – No tak, pewnie pamiętasz... Phyllis jakaś tam. – Przyglądała mu się uważnie. – Nie