uroczystość zaślubin. Szczęście jaśniało na ich twarzach. Mark przytulił mocno Ŝonę,

jest za późno. Być może któregoś dnia... - Obawiam się, że dużo za późno. Jamie pójdzie na studia, zanini się obejrzę. Zresztą lubię to, co teraz robię. Pracuję z dziećmi, a to dla mnie najważniejsze. Wypiła łyk gorącej czekolady. Chwilę później odstawiła do zlewu pusty kubek. Jeżeli miał jej zadać pytanie o Daniela Firtha, musiał to zrobić jak najszybciej. - Widziałem, jak rozmawia pani z młodym Firthem. Zauważył, jak na dźwięk tego nazwiska zacisnęła dłonie. - Jutro wyjeżdża. - Mówiła pani, że nie znaliście się zbyt dobrze. - Bo to prawda. - Zastanawiałem się... - Pochylił się do przodu. - Nie zna go pani najlepiej, a mimo to wydawała się pani poruszona rozmową z nim. Tak samo zresztą jak pierwszego dnia, kiedy tu przyjechał. Willow nie wiedziała, że Scott ją obserwował. - Proszę mi powiedzieć, jeżeli coś się stało! Zrobię R S wszystko, co w mojej mocy, by temu zaradzić. Pomogę pani http://www.dobrabudowa.net.pl A jeżeli sklepikarz i Śnieżynka to dwie różne osoby? Oznaczałoby to, że prawdziwy zabójca nadal jest na wolności. - Słyszałeś, co powiedziałem? - znów odezwał się Patterson. - Dziwka świruje. Daj sobie spokój, szkoda czasu. - Tak, słyszałem. - Santos spojrzał przelotnie na kolegę. - Ale wolę sprawdzić. Dotarcie na miejsce zajęło mu niewiele więcej niż obiecane dziesięć minut. Odnalazł budkę, aptekę i kościół. Zatrzymał wóz przy krawężniku i wysiadł. Tiny nie było. Rozglądał się niepewny, czy stanął na właściwym rogu. Toulouse i Burgundy. Narożna apteka. Klasztorny kościół pod wezwaniem Maryi Panny. Wszystko się zgadza. Gdzie więc, u diabła, jest Tina? Lustrował dokładnie okolicę, szukając miejsca, gdzie mogłaby się ukryć. Jego wzrok przyciągnęły szklane drzwi do apteki. Kartonik z napisem „Zamknięte” kołysał się lekko, jakby dopiero co powieszony. Zerknął na zegarek. Dwadzieścia po piątej. Rzadko kto zamyka aptekę o tak wczesnej porze, szczególnie w Dzielnicy. Wpatrzony w napis, usiłował przypomnieć sobie, co mówiła dziewczyna. Toulouse i Burgundy, apteka... Tak, apteka! Apteka, w której dziewczyny kupują prezerwatywy. Przeszedł przez ulicę, podszedł do drzwi i zajrzał do środka. Przy kasie stał jakiś mężczyzna, liczył utarg. Poza nim wewnątrz nie było chyba nikogo. Santos zapukał w szybę. Młody mężczyzna przy kasie podniósł głowę, Santos pokazał odznakę. - Policja!

podnieść. Pocałował ją w policzek, a ona wydała okrzyk szczęścia. Szybko oddał ją w ręce Alli. - Muszę juŜ iść do studia - powiedział. - Wrócę za godzinę. Alli skinęła głową. - Jak działa ta dorywcza pomoc? - zapytała. Sprawdź marzyła, zgodziła się: - Dobrze, Mark, zajmę się Eriką. Pół godziny później Mark zamknął drzwi po wyjściu Alli. Zadowolony, ale speszony z lekka, stanął przy oknie. Wykonał plan, jaki sobie wytyczył. Skontaktował się potem z agencją, która nazajutrz rano miała skierować do niego odpowiednią osobę. Alison zapozna ją ze sprawami firmy, a wieczorem będzie juŜ mogła wprowadzić się do niego, co okazało się zarazem szczęściem, jak i dramatem. Od pierwszej chwili, gdy Jake powiedział Markowi o Alison, jaka to będzie dobra z niej sekretarka, Mark chciał od razu przeprowadzić z nią rozmowę kwalifikacyjną. Kiedy ją zobaczył, mowę mu niemal odjęło i zrozumiał, Ŝe za bardzo mu się podoba, by mógł ją u siebie zatrudnić. Potrzebna mu jednak była dobra sekretarka, a znajomi z miasta twierdzili zgodnym chórem, Ŝe jest najlepsza z najlepszych. Ludzie znali ją z czasów, gdy pracowała w miejskim wydziale oświaty. Natychmiast zaproponował