jego usta.

- Bryce, dosyć... - Klara wstała i odstawiła kieliszek z winem, którego nie tknęła. - Znowu uciekasz? - spytał. - Zostałam tu dla Karoliny pod warunkiem, że będziesz się trzymał ode mnie z daleka. - Jeden Bóg wie, iż próbuję, a jednak nie potrafię zapanować nad pragnieniem dotknięcia cię. - Nie zamierzam więcej być wykorzystywana. Bryce nie wiedział, czy miała na myśli zdarzenie w Hongkongu, czy coś innego. - Przecież ty wcale mnie nie pragniesz. Połączyła nas tylko jedna noc. Nawet gdybym chciała, nie mogłabym ci dać więcej. - Dlaczego mam w to wierzyć? - spytał. - Ponieważ mówię prawdę. Bryce wstał w milczeniu, a ona cofnęła się o krok. Nic nie mogła poradzić na to, że tak na nią działał samym spojrzeniem. Nie powinna mu na to pozwolić, a jednak pragnęła dostać to, co obiecywał wzrokiem. - Trudno będzie utrzymać dystans - zauważył. - Byłoby łatwiej, gdybyś przestał patrzeć na mnie w ten sposób. - Wiem o tobie jedynie to, że kiedy mnie pragniesz, masz właśnie takie oczy - powiedział. - Myśl o mnie jako o niani. To powinno ci pomóc - poradziła. - Dobrze. Będę zachowywał się jak szef. - Nie o to mi chodziło. Położył ręce na ramionach Klary, co przyprawiło ją o gwałtowne bicie serca. - Obiecałeś mnie nie dotykać. - Ostatni raz - szepnął. - Nie - powiedziała błagalnym tonem. - Tak - rzekł, pochylając się nad nią. http://www.doktor-na-zaraz.com.pl Nie potrafiła powiedzieć, skąd ta pewność. Jasna, nieodparta. Rozejrzała się w poszukiwaniu ptaków. Słyszała je, ale dojrzeć ich nie mogła. To dobrze, pomyślała i ogarnął ją spokój. Może On jednak weźmie ją do siebie. Może wybaczył jej grzechy. Tak wiele, wiele grzechów... Zeszła z balkonu. Boso, w samej koszuli i bez szlafroka wyszła z sypialni. Santos już wstał. Czuła zapach kawy, dochodził ją szelest przewracanych stron gazety. Santos sypiał niewiele. Kładł się późno, wcześnie wstawał. Nawiedzające go koszmary skradły mu radość głębokiego, długiego snu. Przeszła powoli do kuchni. Przenikający ciało chłód stawał się nie do zniesienia. Bardzo chciała, żeby Santos pokochał kogoś, znalazł kogoś bliskiego, z kim mógłby przeżyć życie, z kim nigdy nie czułby się samotny i opuszczony. Jak ona. Zycie jest takie krótkie, myślała. Trzeba chwytać je garściami, korzystać z niego póki czas. Santos siedział przy stole kuchennym nad gazetą i poranną kawą. Widok jego pochylonej sylwetki napełnił ją taką miłością i dumą, że na moment ustąpiło przejmujące zimno. Nie urodziła go, ale kochała z całego serca, jakby był jej synem, jakby wykarmiła go własną piersią. Kiedy stąd odejdzie, odszuka jego matkę, opowie jej o chłopcu. Chociaż Lucia zapewne wszystko o nim wie. - Santos? Uniósł głowę i spojrzał na nią z uśmiechem. - Dzień dobry. Wcześnie dzisiaj wstałaś. - Coś muszę ci powiedzieć, a ty musisz zrobić coś dla mnie. Santos spochmurniał, raptem zdał sobie sprawę, że dzieje się coś złego.

Z nimi już zresztą skończył. Dopiero w Allied Domestie, w luksusowym, dobrze oświetlonym oknie wystawowym zobaczył dokładnie to, czego potrzebował. Właśnie zamy- kali, ale sprzedawca wpuścił go do środka, gdy ujrzał wy- raz jego twarzy. — Wezmę go — oświadczył Tom, sięgając do płaszcza Sprawdź Do lady Victorii podszedł jej partner i po chwili Lucien został w towarzystwie ciotki Fiony i panny Gallant. Nie zamówił u nikogo pierwszego tańca, wolał obserwować kandydatki z listy. - Jestem zaskoczona, milordzie - powiedziała Alexandra. - Dziwne. - Odnosiłam wrażenie, że nie stawia pan wielkich wymagań przyszłej żonie. - W istocie - odparł krótko, szykując się na kolejny atak. - Widzę jednak, że dziewczyna musi wykazać się odwagą, żeby stawić panu czoło, musi umieć rozmawiać inteligentnie i choć trochę znać się na literaturze i sztuce. - Uważa pani zatem, że moje wymagania są za wysokie. - Myślę, że jest ich więcej, niż pan twierdzi. - Cóż, kiedy już wyeliminuję obecne kandydatki, po prostu obniżę wymagania, aż znajdzie się jakaś, która je spełni.