- W szpitalu. Pod stra¿a Jego prawa reka nigdy ju¿ nie

- Uratowałes mi ¿ycie - powiedziała Marla urywanym głosem, jakby i ona czuła jego bliskosc, jakby wiedziała, ¿e stoi zaledwie kilka centymetrów za nia. Doleciał go delikatny zapach jej perfum z nutka lawendy, który przypomniał mu, ¿e od dawna nie był z kobieta. - Uratowałem ci ¿ycie? Mo¿e, a mo¿e nie. Zrobiłem to, co trzeba. Nie przesadzaj. Nie rób ze mnie bohatera. Wierz mi, nie jestem bohaterem. 279 - Przekonywanie o tym wszystkich dookoła zajmie ci du¿o czasu. - Przychodzi mi to bez trudu - powiedział i wiedzac, ¿e własnie popełnia niewybaczalny bład, wyciagnał dłon i zacisnał palce na jej ramieniu. Czuł gładka satyne i miekkie ciało, które zadr¿ało pod jego dotykiem. Marla drgneła, ale nie odsuneła sie od niego. Ogien rzucał czerwony blask na jej ciemne włosy, złocił jej skóre, ró¿owy szlafrok w tym swietle nabrał subtelnego brzoskwiniowego odcienia. Nick na moment rozprostował palce, po czym znów zacisnał je na ramionach Marli. Z cichym http://www.domy-drewniane.net.pl - Wszystko, tak? - spytał i Marla zauwa¿yła w jego twarzy jakas zmiane. Zaciety upór ustapił miejsca czemus du¿o bardziej niebezpiecznemu. Powietrze wokół nich stało sie geste i cie¿kie, naładowane elektrycznoscia. Nick opuscił wzrok i spojrzał na jej usta i ni¿ej, na zagłebienie u nasady jej szyi, gdzie czuła przyspieszony, dziki rytm swojego serca. - Tak, wszystko. Chce wszystkiego. - Chryste, Marla. Jak zawsze. - Domyslałam sie, ¿e to powiesz. - Nie pamietasz ju¿, co sie stało wczorajszej nocy? Marla zacisneła palce na jego rekawie. - Pomó¿ mi, Nick. Przekrzywił głowe, przygladajac sie jej uwa¿nie. Zacisnał

- Ja... ja nie mogę. - Shelby, to niebezpieczne - szepnął, wtulony w jej wzgórek łonowy, roztrzepując włoski, które go porastały. Dygocząc i wijąc się z pożądania, nie potrafiła ani nie chciała znaleźć słów, które by ich powstrzymały. Dzisiejszy wieczór należał do nich. Postanowiła nie pamiętać o przeszłości ani nie zastanawiać się, co przyniesie jutro. Nevada całował wewnętrzną część jej uda mokrymi, ciepłymi wargami. Sprawdź powiedział miejscowy weterynarz. W rezultacie pies stracił łape, zachował ucho i znalazł nowy dom w chacie Nicka. Pasowali do siebie jak ulał. - Nie wpakuj sie w jakies kłopoty. - Nick wyprostował sie, wsiadł do samochodu i właczył silnik. Niebo było cie¿kie, szare i ponure, tak jak nastrój Nicka. Wrzucił jedynke. Przypomniał sobie telefon Cherise i deklarowana przez nia ¿arliwa wiare. Pomyslał, ¿e i jemu przydałoby sie troche wiary, zwłaszcza teraz. Naprawde z wdziecznoscia przyjałby pomoc z nieba, ale wiedział, ¿e nie ma na co liczyc. Rzucił okiem we wsteczne lusterko i zobaczył czarno-białego psa, siedzacego na ganku. Przez chwile czuł sie tak, jakby opuszczał swoja jedyna rodzine.