potem podrzucę cię do wypożyczalni, a potem pojedziesz do motelu i tam się prześpisz.

satysfakcję. Drań zasługiwał na dawkę rzeczywistości, na kubeł zimnej wody. To przez niego Jennifer była taka popaprana; to jego chłód pchnął ją w ramiona innego. Pochyliła się nad stolikiem i szepnęła scenicznym, gardłowym szeptem: – To ironia losu, zważywszy, że ksiądz James był człowiekiem Kościoła i w ogóle. Pewnie sypiał z Jennifer, łamał wszystkie śluby, a potem i tak uzyskiwał odpuszczenie grzechów. – Zmarszczyła nos. – Nie jestem katoliczką ale chyba tak to działa? – Nie wiem. – Usiłował coś zapamiętać. – Jeszcze jakieś miejsca? – Tak, mały hotelik przy Figueroa, niedaleko uniwersytetu, ale nie pamiętam szczegółów. – Może powiedziała za dużo. Może powinna była trzymać język za zębami. ] tak nic nie przywróci Jennifer życia. Zaciskał usta w wąską kreskę. W jego oczach i głosie był chłód. Wieczny glina. Zimny. Daleki. Doświadczony. – Przypominasz sobie coś jeszcze? – Tylko to, że żałowała – powiedziała w przypływie szczerości. – Że cię skrzywdziła. Spojrzał na nią, jakby znowu się z nim drażniła. I trudno mu się dziwić. – Mówię poważnie, Rick. Była na siebie wściekła za, jak to nazywała, swoje przekleństwo – odruch, by odpychać od siebie wszystko, co dobre. Owszem, była egocentryczna i próżna, ale w głębi duszy była też bardzo dobra. I na swój dziwaczny sposób kochała cię. I to bardzo. http://www.e-projektydomow.com.pl/media/ Pyk. Jak duch w starej kreskówce. Wspierając się o ławeczkę, dźwignął się do pozycji pionowej i stał, potężny i silny. Ostrożnie, starając się nie zwracać uwagi na ból, podszedł do werandy. Mrużąc oczy, rozejrzał się za czymś, czymkolwiek, co świadczyłoby, że naprawdę tam była. Że go kusiła, drażniła. Sprawiała, że się obawiał, iż oszalał. Ale w zaroślach nic się nie poruszyło. W cieniu nie kryła się kobieta. Nagły chłód nie zapowiadał nadejścia ducha. A co najważniejsze, Jennifer nie żyła. Leżała pochowana na kalifornijskim cmentarzu, wiedział to równie dobrze jak to, że nazywa się Bentz. Czyż nie on sam ją zidentyfikował ponad dwanaście lat temu? Wypadek zmasakrował jej ciało, była niemal nie do rozpoznania, ale kobieta /a kierownicą na pewno była jego piękną, niewierną pierwszą żoną.

latarki po sfatygowanej sofie. Z rozprutego obicia – niegdyś błękitnego aksamitu, teraz szarej szmaty – wyłaziło miękkie włosie. Z zaciśniętymi ustami patrzył na łóżko – został z niego poplamiony materac na gnijącej podstawie. Wepchnięto je zapomniane w kąt, koło wybitego okna. Wyobrażał sobie, jak ten niechlujny pokój wyglądał dawniej, niemal trzydzieści lat temu, gdy Jennifer i James zaczęli romansować. Sprawdź – Ratunku! Ratujcie moje dziecko! Ale nikt nie słyszał jej modlitw. Tunel wypełnił się hałasem i dymem. – Nie! – krzyknęła i się obudziła. Serce jej waliło, była spocona, leżała w pogniecionej pościeli. Boże drogi, to sen, to tylko sen. Głęboko zaczerpnęła tchu i spojrzała na zegarek. Trzecia piętnaście. Dopiero za kilka godzin będzie musiała wstać, ubrać się i pojechać do sklepu. Usiadła, odgarnęła włosy z oczu i zdała sobie sprawę, że drżą jej dłonie – efekt uboczny nocnego koszmaru. Hairy S uniósł łeb z posłania na podłodze. Nastawił uszy, z nadzieją zamerdał ogonkiem. – No pewnie – mruknęła. – Chodź do mnie! Nie czekał na dalsze zaproszenie, poderwał się z posłania, rozpędził i wskoczył na łóżko. Polizał ją serdecznie, a potem ukrył się pod kołdrą. Olivia opadła na posłanie. Głaskała go po łebku. Przytulił się do niej ciepłym ciałkiem.