Pełna wdzięczności, usiadła za kierownicą. Otarła mokre oczy, zerknęła we wsteczne lusterko i zauważyła, że jej

Donald zrobił to samo, ale zanim padły pierwsze słowa modlitwy, do pokoju wkroczyła Eugenia z Coco. Miała na sobie ponury, ciemnopopielaty kostium, którego kolor współgrał z wyrazem jej twarzy. Marla nagle odniosła wra¿enie, ¿e klucze w jej kieszeni wa¿a tone. Piesek zawarczał głucho, a nastepnie zajał miejsce przy ulubionym fotelu Eugenii. - Cherise. Donald. - Eugenia wymówiła te imiona bez usmiechu. - Ciocia Gienia! - Cherise zerwała sie z sofy, wyciagajac ramiona do starszej pani. - Jak sie masz? - spytała Eugenia chłodno. Cherise z promiennym usmiechem cofneła sie o krok. - Dobrze. Tak sie ciesze, ¿e w koncu mogłam zobaczyc Marle. Oboje - Monty i ja - zamartwialismy sie o nia. Bardzo chciałam sie z nia spotkac. ¯ałuje, ¿e Monty nie mógł tu dzis przyjechac, ale jest bardzo zajety, a ja nie wiedziałam, kiedy znowu nadarzy nam sie taka okazja - wyjasniła Cherise, siadajac na sofie. Eugenia, rozparłszy sie wygodnie w fotelu, jedna reka drapała Coco za uchem. http://www.e-rehabilitacja.org.pl/media/ 376 - Nie, od jej brata, Montgomery'ego. - Walt podrapał sie po brodzie, zagladajac do stojacej na stoliku miseczki z orzeszkami. - Niezły numer. - Co z nim? - spytał Nick, czujac nagłe napiecie. Odkad przybył do San Francisco, ani razu nie widział swojego kuzyna. - Kawał lenia. Nie przepracował w ¿yciu ani jednego dnia. Próbował robic kariere w wojsku, ale mu nie wyszło. Ssał swojego starego a¿ do jego smierci, a potem ¿ył z całego sznureczka kobiet, łacznie z własna siostra. Jedna z jego byłych narzeczonych oskar¿yła go o przemoc, ale sprawa nie została wniesiona do sadu. Albo zmieniła zdanie, albo jej

Rossowi od razu zrobiło się niedobrze. Zerknął przez brudne tylne okno i ujrzał twarz, która odcisnęła mu się głęboko w pamięci. Shep miał twarde rysy twarzy, którą po części skrywało rondo kapelusza, ale zrobił się trochę okrąglejszy. - Czego on chce? - Zaraz się dowiemy. - Wgniotła niedopałek w popielniczkę, nerwowo zmierzwiła włosy, a potem wystawiła głowę na zewnątrz. - Co jest, Shep? - zawołała. Sprawdź - Już się robi. Przysiadł na ławce naprzeciwko niej i rzucił swoje ciemne okulary na stół. W skąpym świetle zauważyła, że jego 15 oczy trochę się różnią - jedna źrenica jest większa od drugiej. Przypomniała sobie, że to rezultat jego bójki z Rossem McCallumem. - No, śmiało - powiedział. - O co chodzi, Shelby? Jakaż to ważna sprawa sprowadza cię tutaj? Obejrzała się przez ramię z niepokojem, powtarzając sobie w duchu, że wcześniej czy później i tak musi się z tym uporać. Najlepiej będzie mieć to za sobą. - Jest coś, o czym powinnam była ci powiedzieć dawno temu - wyznała i zobaczyła, jak napinają się żyły na jego szyi. - Coś ważnego. - Co? Przyszła Lucy. Położyła na stole kilka papierowych podkładek z mapką Teksasu i postawiła dwie smukłe butelki piwa i dwie szklanki. Po krótkim namyśle wyciągnęła rękę nad barem i po sfatygowanym blacie przysunęła