wszystkie niezbędne naprawy, ona będzie

– Lepiej to z nim uzgodnijmy – zasugerowała starsza kobieta. Po południu Freya udała się na codzienną lekcję tenisa, a Alex i Tom wyszli pobawić się w ogrodzie. Lily zajrzała do lodówki i zamrażarki i stwierdziła, że są wypełnione po brzegi. Jeśli Theo się zgodzi, będzie z przyjemnością przygotowywała posiłki dla całej rodziny. Gdy nalewała do dzbanka sok owocowy dla chłopców, w kuchni zjawił się Theo. – Jak przetrwałaś pierwszy dzień? – zapytał, opierając się niedbale o framugę. – Czy Freya nie przysparzała problemów? – Zachowywała się wręcz wzorowo i zauważyłam, że lubi opiekować się Tomem. – Och, z braćmi dogaduje się świetnie. Natomiast wobec mnie często bywa szorstka i opryskliwa. Lily ustawiła na tacy szklanki. – Napijesz się z nami soku w ogrodzie? Dziś jest tak ciepło, a ty od tylu godzin siedzisz w dusznym gabinecie. – Pracuję obecnie nad wyjątkowo trudnym referatem – wyjaśnił. – Ale chętnie odetchnę przez chwilę świeżym powietrzem i wypiję szklankę soku. http://www.eckielce2017.pl/media/ pożegnalną, Lily ledwie mogła uwierzyć, że minęły zaledwie dwa tygodnie. Wydawało się jej, że są tu znacznie dłużej. Zrobili tyle wycieczek i niemal przez cały czas przebywali razem, przez co jeszcze bardziej zżyła się z tą rodziną. Z wyjątkiem incydentu ze skaleczonym palcem Freyi oraz kilku drobnych dziecięcych sprzeczek nic nie zakłóciło tych wakacji, które dla Lily były najwspanialszym okresem w życiu. Westchnęła cicho, przyglądając się sobie w lustrze. Ogarnęło ją okropne poczucie nieuchronnego końca. Jej czas pobytu u Montague’ów już niemal upłynął – a jeszcze gorsza była świadomość, że niebawem dzieci będą musiały przywyknąć do innej opiekunki. Chociaż powiedziała Freyi, że być może zostanie trochę dłużej, jednak byłoby to tylko przewlekaniem męki. Pora rozpocząć

– W kancelarii prawnej Nicholson, Bedico, Chaney & Ryan. – Wyprostowała się, wyraźnie z tego dumna. Julianna zrobiła wielkie oczy. – Ale z ciebie szczęściara! – westchnęła z zazdrością. – Też chciałabym mieć taką pracę. Mam nadzieję, że wkrótce coś znajdę. Potem rozmowa zeszła na inne tematy. Rozmawiały bardzo długo. Sprawdź Kelly, gdy trzymała na rękach tę futrzaną kulkę. I znowu poczuł się nieszczęśliwy. -Ma takie oczy jak ty, Lauro. -Och, nie wydaje mi się, żeby moje były aż tak zielone i aż tak piękne. Są, pomyślał Richard. Szmaragdowe i tajemnicze. -Och, to biedactwo drży. Chodźmy na dół i rozpalmy ogień w kominku. Trzymaj ją zawiniętą w kocyk. Niech się do niego przyzwyczai. -Jak damy jej na imię? My. Już przywiązała się do Laury, pomyślał Richard. Gdy ich głosy oddaliły, podążył za nimi. Nie mógł usiedzieć w miejscu, musiał je przynajmniej słyszeć. Zszedł na dół schodami dla