– Spanikował, przestraszył się – znalazł wyjaśnienie Sanders.

Chcę znać nazwisko. - Anonimowość to podstawa działania AA. Nie ujawniamy tego rodzaju informacji. - Dobrze. Chrzanić nazwisko. Pewnie to i tak jest tylko jakiś pseudonim. Potrzebny mi jest rysopis tej osoby. - Powtarzam, że anonimowość jest podstawą działania AA. - Panie Zane, tu chodzi o śledztwo w sprawie zabójstwa. Może pan przekazać mi tę informację teraz albo potem na policji w ramach oficjalnego dochodzenia, o którym później dowie się prasa. Czy poda pan teraz rysopis tej osoby w ramach prywatnej wymiany między nami, czy chce pan, żeby ludzie w mieście dowiedzieli się, że jakiś psychopatyczny morderca na spotkaniach AA wybiera swoje ofiary? 142 William Zane, lider grupy AA, do której należała Mandy, w końcu się zawahał. Był potężnym mężczyzną, miał prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu, i ważył pewnie ponad sto dwadzieścia kilogramów. Ubrany był w garnitur godny bankiera. Sprawiał wrażenie człowieka nawykłego do wydawania poleceń i nieznoszącego sprzeciwu. Rainie doszła do wniosku, że przeżył co najmniej trzy rozwody, a w przeszłości regularnie brał kokainę. Teoretycznie teraz był czysty i wykonywał nienaganną pracę na rzecz AA. Pewnego http://www.ekodesign.com.pl On i jego brat mają największe w okolicy farmy mleczne. W zeszłym roku wykupili trzy gospodarstwa, zniszczone przez powódź. Jedno z nich należało do Carla Simmonsa, schorowanego sześćdziesięciolatka bez rodziny. Mike wypłaca mu zasiłek i Carl może zostać w swoim dawnym domu aż do śmierci i o nic się nie martwić. Bracia Berry to dobrzy ludzie. Nie wiedziałem, że jeszcze gdzieś są takie miejsca – wyznał szczerze Quincy. Rainie odwróciła się i spojrzała mu prosto w oczy. – Bo nie ma. Znowu zajęła się prowadzeniem samochodu. Quincy już jej nie przeszkadzał. Zauważył, że wpadła w melancholijny nastrój i, prawdę mówiąc, sam też czuł się niezbyt radośnie. Pomimo całego gadania o dystansie i profesjonalizmie, ciężko mu było delektować się pięknymi widokami i jednocześnie rozmyślać o rzezi, która miała miejsce w tutejszej szkole podstawowej. Jak dotąd niewiele rzeczy w Bakersville odpowiadało oczekiwaniom Pierce’a Quincy.

Głos Shepa urwał się gwałtownie. Becky zajrzała do salonu i zobaczyła, że twarz taty jest nabrzmiała, brzydka i czerwona. Rękę uniósł, jakby chciał kogoś uderzyć. Tylko że przed nim stała mama. Głowę trzymała wysoko i patrzyła na niego tak jak Danny, kiedy prowokował kogoś do rozzłoszczenia się. Becky ogarnął lęk. Chciała krzyknąć „nie!”, ale, jak wtedy w szkole za bardzo się bała, żeby wydusić z siebie choć jedno słowo. Nie poznawała tych ludzi, z ich zaczerwienionymi Sprawdź Quincym i Lorraine. Szuflady były wybebeszone, kuchnia rozebrana na kawałki, łóżko rozprute. Technicy policyjni grzebali nawet w pudełeczku z tamponami. Rainie musiała teraz czekać na raport policji stanowej lub błagać Sandersa o informacje dotyczące prowadzonego, bądź co bądź przez nią, śledztwa. Ta sytuacja nie wprawiała jej w szampański nastrój. Jak burza wpadli z Quincym do centrum operacyjnego i od razu natknęli się na Luke’a Hayesa i zastępcę szeryfa, Toma Dawsona, którzy mieli przed obiadem przesłuchać Becky O’Grady. Nic z tego nie wyszło. W domu Shepa oczekiwał już Avery Johnson. Uparł się być obecnym podczas przesłuchania, a Sandy i Shep również tego żądali. Ośmioletni świadek, usadzony na kanapie w małym salonie, czuł na sobie badawcze spojrzenia pięciorga dorosłych. W tej sytuacji Becky zrobiła jedyną logiczną rzecz. Przytuliła się do pluszowego misia, zwinęła w kłębek i zasnęła.