Biblioteka. Joannę zagryzła wargę, zła, że chlapnęła

zostanie ojcem. Kiedy Carrie powiedziała mu, że jest w ciąży, był taki zaskoczony, że nie bardzo rozumiał, co to dla niego znaczy. Dopiero teraz, kiedy na własne oczy zobaczył tę maleńką, całkiem bezbronną figurkę, zrozumiał. Zrozumiał i pokochał to dziecko całym sercem. - Popatrz, tam jest główka - szepnęła Carrie. - Widzę - powiedział ledwo dosłyszalnie Nik. - To niesamowite... Widzisz, ono się rusza. O, kopie obiema nóżkami! Ty to czujesz? - Nie. - Zerknęła na swój płaski brzuch. - To się czuje dopiero dużo później. Carrie mogła wreszcie odetchnąć z ulgą. Jednak zależało mu na tym dziecku, skoro patrzył na nie z taką miną, jakby oglądał najwspanialszy cud. Zresztą to był cud: ich wspólne dziecko. Ekran zgasł, lekarka odłożyła sondę i coś tłumaczyła Nikowi. Potem podała mu małe czarno-białe zdjęcie. - Wszystko jest w porządku - oznajmił Nik, podając http://www.estetyczna-med.info.pl - A gdzie nasze konie? - spostrzegłam się, niejasno przypominając sobie, że Smółka pierwsza rzuciła się do ucieczki, jak tylko na polanie pojawili się rozbójnicy. Najemniczka nie odpowiedziała - było z nią tak źle, że pytanie nie doszło do jej świadomości. - Niby by na trakt wybiegły, zaraz przyprowadzę - obiecał wampir, podając mi zapomnianą przy ognisku torbę. - Bardzo dobrze. -- Odkorkowawszy jedną z buteleczek, odmierzyłam kilka kropli w manierkę z wodą i wręczyłam Orsanie. -- Pij. Małymi łyczkami, i po każdym - głęboki wdech i powolny wydech. Pierwszy łyk wydawał się najtrudniejszym ze wszystkich, potem sprawa poszła na gładko. Do powrotu Rolara najemniczka jeżeli nie ostatecznie wyzdrowiała, to chociażby zauważyła, że siedzi na ziemi, a w ustach jest obrzydliwy zgniły posmak. Skrzywiwszy się, zwróciła mi manierkę i wstała. - Znalazłeś konie? Wampir załamany pokołysał głową: - Sądząc po śladach, one pogalopowały do Arlissu bez nas. - No i z Legionem można się pożegnać. – Orsana przegryzła wargę, powstrzymując napływające do gardła łzy, a może, mdłości. Z takim bladym licem mogła pójść do kompanii upiorów lub zombi. Rolar chciał było rzucić złośliwością , lecz spojrzał na Orsanę i żal mu się jej zrobiło. - Znajdziemy twojego Wianuszka, nie przeżywaj. Za dwadzieścia wiorst las się skończy, za nim będzie duże pole, z trzech stron otoczone przez rzekę Kroganię - tam ona akurat zatacza szeroki łuk. Chyba nie nasze mądre, lecz tchórzliwe koniki skręcą z traktu lub puszczą się wpław, to je złapiemy. Żywa? Będziesz mogła iść? Orsana zebrała się w sobie i niepewnie kiwnęła. - Wszystko w porządku. Przepraszam, że zerwałam się, po prostu to moje pierwsze trupy. To znaczy nie moje, a ich, w sensie, mojej pracy. A tu jeszcze głowa odrąbana, krew, wątroba... Wolha, daj szybciej manierkę! - Cóż, gratuluję inicjatywy. -- Wampir przyjacielsko klepnął Orsanę po ramieniu, najemnica aż się zakrztusiła. -- Trwaj w tym duchu, tylko weź u Wolhy przepis na te zioła, ono tobie jeszcze nieraz przydadzą się.

wzroku od kręcących się taśm. - Widok krzywdzonego dziecka doprowadziłby każdego kochającego tatusia do kresu wytrzymałości - dodał Reed, również wychylony do przodu. - Obaj przekręcacie moje słowa! - Tony wodził z desperacją wzrokiem od jednego policjanta do Sprawdź powstrzymać łez i musiała sięgnąć po chusteczkę. - Joannę długo na nią czekała - rzekła po chwili, ocierając twarz. - Strasznie chciała mieć dziecko, ale okazało się, że nie mogą. - Adopcja to poważna decyzja dla większości małżeństw. Wiem, że zwłaszcza ojcom trudno jest wychowywać dziecko innego mężczyzny. Karen Dean podeszła znów do czajnika. Dzięki temu znalazła się bliżej okna. - Nie powiedziałabym, że mój... - Czego by pani nie powiedziała? - dopytywał się łagodnie Keenan. Ściszyła głos.