– Dobra. – Rainie zrobiła krok do przodu i zanim Charlie zdążył dać nura w prawo,

- Telefony - Montgomery powiedział przeciągle, jakby pozostali byli głupcami. - Nieważne jest, kto telefonuje, ale dlaczego to robi. Glenda Rodman rozsiadła się wygodnie. Przytakiwała. Randy Jackson ziewał. - Montgomery ma rację - zgodził się technik. - Jeśli to jakiś haker, to z łatwością zdobył twój adres i numer z firmy telekomunikacyjnej. Jeśli zaś ktoś całkiem przypadkowo wszedł w posiadanie twojego numeru, to adres mógł zdobyć z tak zwanego odwrotnego spisu telefonów. Tak czy inaczej znajomość numeru telefonu oznacza znajomość adresu domowego. - Cudownie - powiedział Quincy. Jakoś nie mógł poskładać tego wszystkiego do kupy. Kolejny znak, że ostatnio zupełnie nie był sobą. Znów zaczął odczuwać ból w skroniach. Ranek, południe, wieczór. Zgryzota jest jak kac, którego nie można się pozbyć. Dlaczego telefony? Oczywista odpowiedź była taka, że ktoś chciał się do niego dobrać. Prawdopodobnie ktoś z jakiejś dawnej sprawy. Psychopaci są jak rekiny. Śmierć jego córki zwabiła ich jak krew w wodzie i teraz zbliżali się, żeby zabić. Ale dlaczego nie załatwić tego prościej? Zaatakować i wykończyć. Do diabła! Quincy nie był w formie do walki. Czy właśnie dlatego pojechał do Rainie? Bo wiedział, że jest za bardzo samotny? A może chciał sobie przypomnieć, na czym polega dobra walka? Rainie http://www.eveonlinepolska.pl/media/ Bethie wyciągnęła przed siebie koszyk, sądząc, że to dobry moment, żeby powiedzieć coś mądrego, ale onieśmieliło ją jasne światło jego spojrzenia i niesamowity uśmiech. - Przygotowałam lunch na piknik - powiedziała i od razu poczuła się głupio z powodu oczywistości tego stwierdzenia. - Cudownie. - To miło, że ci się udało. No wiesz, ze względu na twoją pracę i w ogóle. - Parę drobnych uzgodnień i jestem cały twój. Skinęła, wciąż czując skrępowanie. Zaczęła na nowo mówić o koszyku. - Szampan, kawior, brie. Nie wiedziałam, co lubisz. - Lubię szampana, kawior i brie. - Sięgnął po koszyk i wtedy ich dłonie otarły się o siebie. Stał bardzo blisko, taki przystojny w jasnobrązowych spodniach i granatowym swetrze. Drzewo sandałowe i cytryna - pomyślała

– To nie było tak. – Jestem twoją przyjaciółką, ale nawet ja ci nie wierzę. Cholera. – Nagle Rainie poczuła, że ma dość. Prowadziła tę sprawę. Czekało ją wiele godzin pracy. Musi przesłuchać zatrzymanego, sprawdzić, czy ma na rękach ślady prochu, spróbować się dowiedzieć, dlaczego zaczął strzelać w szkole. Potem wróci na miejsce przestępstwa. Wiele razy trzeba będzie brnąć przez to wszystko, żeby zrozumieć motywację masowego mordercy. A poza tym Sprawdź – W zeszłym tygodniu burmistrz poprosił mnie, żebym złożyła rezygnację. Quincy posmutniał. – Wiesz – zażartowała – jest coś w policjantce z trupem pod werandą, co nie podoba się ludziom. I w końcu udało mi się zaimponować takiemu sztywniakowi jak Sanders. Teraz dowodzi Luke. Na pewno sobie poradzi. – Możesz się przeprowadzić. Zacząć od nowa gdzie indziej. – Nie, jeśli przyznam się do winy. Takie rzeczy trudno wyjaśnić podczas rozmowy kwalifikacyjnej. „Co pani uważa za swoją największą słabość?” „Eee, ostatnim razem, kiedy się wkurzyłam i byłam w stresie, zastrzeliłam pewnego faceta”. – Pokręciła głową z niesmakiem. – Dlatego chcesz się przyznać? – zapytał spokojnie Quincy. – Żeby ukarać się jeszcze bardziej? – Zabiłam człowieka!