S, terieropodobny kundel jego drugiej żony O1ivii. Spłoszona wiewiórka czmychnęła na wysoką sosnę. Hairy, którego ochrzczono na cześć Harry’ego S. Trumana, ulubionego prezydenta babki O1ivii, dosłownie oszalał. Obszczekiwał pień, usiłował się wspinać na gałęzie, a wiewiórka kpiła z niego w żywe oczy, siedząc spokojnie na wysokim konarze. – Hairy, cicho! Bentz nie był w nastroju. Czuł narastający ból głowy, a ponadto podczas upadku jego duma mocno dzisiaj ucierpiała. – Co ty wyprawiasz, do cholery? – huknął Montoya i mało brakowało, a Bentz znowu runąłby jak długi. – Chodzę bez kuli czy laski, a jak to wygląda? Bentz odwrócił się i zobaczył, jak jego partner mija furtkę i pokonuje dzielącą ich przestrzeń z irytującym wdziękiem pumy. Jakby tego było mało, kundelek O1ivii zapomniał o wiewiórce i biegał przy nogach młodszego policjanta, podczas gdy Bentz otrzepywał z kurzu dumę. Starał się tego po sobie nie okazywać, ale bolały go podrapane kolana. Na pewno będzie miał siniaki. Czuł też strumyk ciepłej krwi spływający po goleni. – Obserwowałem cię zza furtki. Wydawało mi się, że chciałeś wykonać salto mortale. – Bardzo śmieszne. – Też tak sądzę. Bentzowi nie uśmiechały się słowne przepychanki z przemądrzałym partnerem. Co http://www.fotonetia.pl – Nie próbuj mnie kokietować, dobrze? To nie w twoim stylu. Nie marnujmy czasu. Zawsze cię uważałam za bezpośredniego gościa. Sukinsyna, ale bezpośredniego sukinsyna. – Możemy się spotkać jutro? – Jestem zajęta przez cały dzień. Praca. – Wieczorem? Zawahała się. – Ciekawe, skąd wiem, że tego pożałuję? – Milczała przez chwilę, jakby rozważała różne możliwości, po czym stwierdziła: – No dobrze! Jak chcesz! Spotkajmy się u mnie o, powiedzmy, wpół do piątej? Mam umówioną kolację, ale znajdę dla ciebie kilka minut. Ze względu na Jennifer. Co za gest. – Mieszkam teraz w Torrance. – Mam adres – mruknął. – No pewnie – żachnęła się z goryczą.
poinformuję. Nie chciałem, żebyś się dowiedział od kogoś innego. Bentz skinął głową i rękawem koszuli otarł pot z czoła. Z głębi domu, przez otwarte okna, dobiegało skrzeczenie papugi, którą, podobnie jak psa i dom, O1ivia odziedziczyła po babce. – Jaskiel sugerowała, żebym przeszedł na emeryturę. – Skrzywił się na samą myśl. – I rozkoszował się resztką życia. Montoya się żachnął. Sprawdź Roześmiał się. A to ostatnimi czasy rzadkość. – We własnej osobie. Właśnie skończył serię ćwiczeń na nogi, był skupiony i spięty. Patrzyła na napięte mięśnie jego ud. Od trzech tygodni, czyli kiedy usłyszał od szefowej, że może pomyślałby o emeryturze, ćwiczył ze zdwojonym wysiłkiem, rozpaczliwie walczył o odzyskanie dawnej formy. Najczęściej chodził tylko o lasce, bez kuli, choć momentami odrzucał i ją, tak jak wtedy, gdy zaczynał rehabilitację i miał chodzić o kuli. Ignorował ostrzeżenia lekarzy i zmuszał się do coraz większego wysiłku. Robił wielkie postępy, jednak w jego pojęciu wciąż niewystarczające. O1ivia nie mogła przestać się o niego martwić, świadoma, że ćwiczenia mają zmniejszyć stres. Sypiał niespokojnie. Jego człowiek w wydziale, Montoya, był pochłonięty pracą i rodziną. Nawet Kristi miała w głowie tylko własny ślub.