- Z kim?

pośladki. A niech stary zbok ma rozrywkę, zanim wyzionie ducha. Nic jej nie grozi. Będąc w tak beznadziejnym stanie, Swaggert nic nie może jej zrobić. Łup! Nevada wbił ostatni gwóźdź w słupek ogrodzenia, a potem złapał górną sztachetę i próbował ją oderwać. Trzymała się mocno. Dobrze. Stopniowo to miejsce zaczynało wyglądać coraz lepiej. Otarł pot z czoła i patrzył, jak jego najlepsza klacz baraszkuje na południowym wybiegu. Gniada czystej rasy, z białymi podkolanówkami i gwiaździstym znamieniem na czole, była warta więcej niż 89 wszystkie inne jego klacze razem wzięte. I zachowywała się tak, jakby o tym wiedziała, potrząsając grzywą w sposób, w jaki atrakcyjne dziewczyny odgarniają włosy z twarzy. Za wybiegiem było sto sześćdziesiąt akrów ziemi, którą przyłączył do swojej posiadłości: kupił ten teren przed rokiem. Pasły się tam inne konie, gorszej klasy - nawet te najlepsze nie mogły się równać z nią. Wsunął młotek za pas i poszedł wzdłuż płotu, żeby sprawdzić, czy są uszkodzenia. Miał szczęście, że udało mu się przyłączyć gospodarstwo starego Adamsa. Stary Adams nie sprzedałby swojej ziemi nikomu innemu. Przyjaźnił się z ojcem Nevady od wielu lat i był przyszywanym wujkiem dla Nevady i jego kuzyna, Joego Hawka, kiedy chłopcy dorastali. Gdy nadszedł czas emerytury i wyprowadzki do miasta, zaproponował Nevadzie umowę, bardzo uczciwą - w gruncie rzeczy była tak korzystna, że grzechem byłoby z niej nie skorzystać. - Jeśli nie kupisz tej ziemi, będę musiał ją wystawić na rynek i zapłacić jakiemuś agentowi nieruchomości prowizję za to, żeby mógł ją przejąć ktoś obcy. Nie mam dzieci i naprawdę chciałbym, żebyś to ty ją przejął. http://www.fuhmalepszy.pl - Ja te¿ nie - przyznała Marla. - Ale czemu ten ktos miałby stad uciekac, zamiast czekac w ukryciu, a¿ stad pójdziemy? 331 - Mo¿e sadził, ¿e własnie jego szukamy. ¯e mamy klucz albo ¿e chcemy włamac sie do srodka. Kto wie? - Nick podszedł do furgonetki i otworzył drzwi - Jedzmy stad. Marla nie oponowała. Nagle ogarneły ja złe przeczucia. Wsiedli do samochodu i ruszyli na południe. Nick niewiele mówił, patrzył na droge ze zmarszczonymi brwiami, sciskajac nerwowo kierownice. - Jestes umówiona z Paterno, tak? - Tak. Mam adres komisariatu. - Marla wyciagneła z

straszne słowo. Po co w ogóle zgodziła sie przyjsc do tego głupiego składziku? - Spokojnie, ju¿ ide. Zapiał rozporek i otworzył drzwi, łan i Brent omal nie wpadli do srodka. Kylie odwróciła sie szybko, ¿eby nie zobaczyli jej piersi, chwyciła le¿acy na podłodze podkoszulek i Sprawdź scian. Tamtej nocy Eugenia wyciagneła klucz do gabinetu z kieszeni swego granatowego ¿akietu. Mo¿e on jeszcze gdzies tu jest. Marne szanse. Przecie¿ mineło piec dni. Marla ostro¿nie uchyliła drzwi do garderoby i weszła do srodka. Zapaliła swiatło i rozejrzała sie po obitych boazeria scianach. Kostiumy wisiały na osobnych wieszakach według kolorów, ¿akiety na górze, spódnice na dole, a dopasowane do danego stroju buty stały w przegródkach poni¿ej. Marla, coraz bardziej niespokojna, zagladała do kieszeni wszystkich ¿akietów, od granatowego do jaskrawo pomaranczowego, ale znalazła tylko jedna wsuwke, papierki po cukierkach i kilka