14/86

akademików. Gdyby zechciał, mógłby igumenem być albo i więcej, ale zamiast tego u nas zbawienia szuka i marzy, żeby do Pustelni Wasiliskowej trafić, pierwszy jest w kolejce. A tu takie rozgoryczenie dla niego... – Znam Hilariusza. – Władyka kiwnął głową, przeglądając suplikę. – Pamiętam. Niegłupi, szczerej wiary, tylko bardzo już zapamiętały. Zdjął pince-nez i przyjrzał się uważnie gońcowi. – A coś ty, synu, taki oberwany? I dlaczego bez czapki? Chyba nie od samego Araratu konie gnałeś? Przez jezioro to chyba raczej niemożliwe, chyba że potrafisz tak stąpać po wodzie jak Wasilisk. Tym żartem zapewne biskup chciał dodać mnichowi otuchy i wprowadzić go w spokojniejszy nastrój, konieczny dla poważnej rozmowy, ale wynik osiągnął wprost przeciwny. Antipa zerwał się nagle z krzesła, podbiegł do wąskiego okienka składnicy akt i zaczął wyglądać na zewnątrz, bełkocząc nieskładnie: – Boże święty, jakże to ja zapomniałem! Przecież on już tu, tylko patrzeć, w mieście! Przenajświętsza Orędowniczko, ochroń i obroń! Odwrócił się do władyki i zatrajkotał: – Lasem jechałem, do władyki spieszyłem. Mnie sprawnik, jak w Modrooziersku ze statku zszedłem, dał swoją kolaskę, żebym szybciej do Zawołżska dojechał. Już i w Modrooziersku o pojawieniu się Wasiliska słyszeli. A jak już blisko miasta byłem, patrzę, a http://www.fundacja-dantis.pl – O Boże, nie widziałaś moich dzieci! – Proszę cię, Sandy... – Ktoś zginął? Powiedz mi tylko, czy ktoś zginął? Uścisk Mary Johnson stał się mocniejszy i Sandy wyczytała wszystko w jej posępnym spojrzeniu – to czego wicedyrektorka nie chciała powiedzieć na głos, to, z czym będą się borykali w Bakersville przez następne dni, miesiące, lata: wśród dzieci były ofiary śmiertelne. Wszystko działo się naprawdę. Sandy nie mogła oddychać, nie mogła myśleć. Chciała cofnąć czas choćby o sześć godzin, kiedy była jeszcze w domu, przygotowywała dzieciom śniadanie i całowała każde z nich w rozwichrzoną czuprynę. Chciała cofnąć czas jeszcze o dziesięć godzin, kiedy układała je w łóżkach i czytała bajkę na dobranoc. Tak powinno wyglądać ich życie. Byli tylko dziećmi, na litość boską. Tylko dziećmi. Ktoś w tłumie krzyknął. Sandy i Mary odwróciły się właśnie w chwili, gdy w drzwiach

Ale teraz starał się być bardzo dzielnym niedźwiadkiem. Nawet nie pisnął, gdy przekręcała gałkę, żeby uchylić drzwi. Awantura w pokoju rodziców ucichła. Dziewczynka zamarła. Tata i mama kłócili się od dłuższego czasu. Chodziło o kogoś, z kim mama rozmawiała rano. Tata krzyczał, że nie powinna była tego robić. Dlaczego mu nie zaufa i nie pozwoli jemu zająć się wszystkim? Mama była strasznie zdenerwowana. Powiedziała tacie, że ucieka od rzeczywistości. Sprawdź dorosłych. Wniósł przeciw ich synowi pięć oskarżeń o morderstwo: jedno za pierwszą ofiarę i po dwa za dwie następne, zgodnie z paragrafem o zbrodni masowej. Uznany za winnego przez sąd dla dorosłych, Danny mógł dostać pięć wyroków po trzydzieści lat więzienia każdy. Wczoraj wieczorem przejęła nad nim pieczę policja okręgowa. Mógł już nigdy nie wrócić do domu. Sandy nie opuszczało uczucie, że jej syn nie żyje. – Szczęśliwie mamy się czego uchwycić – tłumaczył Avery Johnson. – Danny ma dopiero trzynaście lat. Przemawia za nim statystyka. – Statystyka? – powtórzyła słabo Sandy. Dziubała widelcem kawałek świeżo upieczonej szarlotki, którą dziesięć minut temu matka podała jej wraz z gigantyczną porcją lodów waniliowych. Sandy patrzyła, jak lody rozlewają się na talerzu lepkimi strumyczkami i budowała tamy z kawałków pieczonych