Kiedy dotarł do firmy, Bianca nigdzie nie było widać, koledzy zaś

Tam, gdzie sięgał długimi, smukłymi palcami, nie było śladów po opaleniźnie, ale Bella mogła myśleć tylko o tym, żeby nie przestawał. Nie wiedziała, że zwykły dotyk może działać tak piorunująco. Poczuła, jak zsuwa jej malutkie figi, ledwo zakrywające pośladki. - Och, tak - wyszeptała, wszystkimi zmysłami chłonąc jego bliskość, gdy wklepywał balsam w delikatnie zaokrąglone półkule, a potem w tylną stronę ud. Czuła, jak jej ciało pod jego dłonią staje się miękkie i uległe, niewolniczo poddane jego woli. Wstrzymała oddech, patrząc, jak Edward się rozbiera, a wyraz jej twarzy odbijał jak lustro to, co czuła. Czy jakakolwiek kobieta patrzyła na niego w ten sposób? Nawet jeżeli, nie mógł sobie teraz tego przypomnieć. Bella obserwowała go bez słowa, a koniuszek języka stale zwilżający wargi okazał się najsilniejszym ze znanych mu afrodyzjaków. Choć nie dotykali się i nic nie mówili, Edward był gotów zanurzyć się z głową w zmysłowym cieple jej ciała. Sposób, w jaki na nią patrzył, czynił słowa niepotrzebnymi. Nawet tysiąc słów nie zdołałoby przekazać tego, o czym tak otwarcie mówiło jego spojrzenie i na co ona odpowiadała tym samym. W jego spojrzeniu była obietnica wspólnej podróży tam, gdzie jeszcze nigdy nie była i gdzie będzie całkowicie zależna od niego. Zbliżył się do niej, a jego skóra miała fakturę chłodnego jedwabiu. Kiedy ją pocałował wolno i leniwie, smakując jej aromat, leżała pod nim miękka i bezwolna, spojrzeniem przyrzekając, że pójdzie za nim wszędzie, gdziekolwiek zechce ją zabrać. Całował ją znowu, teraz mocniej i głębiej i Bella przylgnęła do niego, szukając w nim oparcia w nadciągającej burzy zmysłów. Jego gorące usta wędrowały teraz coraz niżej. Jednocześnie nakrył niecierpliwymi dłońmi jej piersi i poprowadził ku przeżyciom, które do tej pory istniały tylko w jej wyobraźni. Całe ciało Edwarda paliło i wibrowało przyjemnością bycia z nią. Całował teraz jej brzuch, słysząc i czując mocne bicie jej serca. Bella próbowała zatrzymać, zarejestrować swoje przeżycia, ale nie była w stanie. Nadchodziły falami, każde nowe zastępowało poprzednie i tylko ono istniało w danej chwili. - Edward - szepnęła - pragnę cię. - Czy ona to powiedziała, czy tylko pomyślała? Edward czuł wszechogarniającą miłość do niej, czuł, że niezależnie od wszystkich innych mężczyzn, tu i teraz liczy się tylko on i tak miało być już zawsze. To uczucie nowe i ożywcze wypełniło go i uczyniło pokornym, uczyło, jak cenna jest dla niego Bella. Dała mu coś, o czym do tej pory nie wiedział, że jest możliwe, a o czym zawsze podświadomie marzył. Ona dotknęła jego najgłębiej ukrytych pokładów, ona pokazała mu, co to znaczy żyć. Kto mógł zrozumieć miłość? Człowiek mógł jej tylko doświadczyć i poddać się jej. Bella wpatrywała się w jego oczy, w których płonął niebezpieczny ogień, niepewna, czy słyszał jej szept. Kiedy jednym ruchem znalazł się nad nią, chciała zaprotestować, ale nie zdążyła, bo w następnej chwili zalała ją fala ciepła i z całych sił przylgnęła do niego. - Przyniosłem ci herbatę. Chociaż bardzo się starała, nie zdołała opanować zdradzieckiego rumieńca, nie zdołała też spojrzeć Edwardowi w oczy, kiedy postawił filiżankę na stoliku i usiadł obok niej na łóżku. - Czy już wiadomo, kiedy możemy wyjechać? - zapytała lekko. Za nic nie chciała, żeby pomyślał, że zamierza wykorzystać to, co się wydarzyło tej nocy. Miała swoją dumę! Chciała wyjechać? Po tym, co przeżyli? Edward poczuł ukłucie w sercu. Nie pozwoli jej wyjechać. Nie teraz. Nigdy. A przynajmniej zanim zdoła ją przekonać, że chce spędzić resztę życia z nim tak samo namiętnie, jak on pragnął spędzić je z nią. - Na razie nie - skłamał. http://www.fundacja-dantis.pl/media/ - Więc...? - Jak to się mówi, dmucham na zimne. A może zbyt lubię mężczyzn, żeby chcieć rujnować życie zarówno im, jak sobie. - Mam nadzieję, że to nie jest twoja generalna opinia o małżeństwie. - Och, raczej jest... Matthew miał wrażenie, że świat wokół niego wiruje i tylko on jeden tkwi w miejscu. Rozmawiał z gośćmi, poznawał nowych ludzi, pilnował, aby wszyscy dobrze się bawili, sam jednak czuł się tylko outsiderem i obserwatorem. Aethiopia znakomicie pełniła swoją funkcję, a Karolina, idealna gospodyni, była w swoim żywiole. Izabela i Mick, jej mąż, służyli pomocą, ale zachowywali się bardziej jak goście niż domownicy. Matthew nie był pewien, czy

tamtej... w, środku coś zabrzęczało jak metal. Pocąc się coraz bardziej, Zuzanna opuściła przedmiot z powrotem, obmacała miejsce wokół niego i dotknęła czegoś jeszcze. Skóra? Może książka? Nie, coś większego, bardziej płaskiego... Cofnęła rękę, wytarła ją w spódnicę i znów zamieniła się w słuch. Po chwili wyciągnęła plastikową torebkę - zwykła, białą, bez nadruku. Sprawdź - Tego jestem pewien. - Nie takiego sensu, jaki masz na myśli. - Matthew usiadł w skórzanym fotelu, nie czekając dłużej na zaproszenie. - Mam na myśli to - Bianco wziął dwie spięte z sobą kartki i przesunął je w stronę Matthew. - Oświadczenie w sprawie twojej karty i kopię zamówienia z jednego ze sklepów. 210 Matthew z rosnącym przerażeniem patrzył na rząd liczb. - Formularz, jak sam widzisz, podpisany jest przez niejakiego Matthew Gardnera. To twój podpis, czyż nie? - Nie. - Wygląda jak twój. - Zgoda. Tylko że ja nie podpisywałem żadnego takiego