– A gniewasz się?

widział rozgoryczenie na twarzy Delilah. Musi tam być. Wygospodaruje godzinę dla córki. W końcu, o czym Delilah nigdy nie omieszkała mu przypomnieć, to jego obowiązek. Montoya pocił się, po trzydziestu minutach na bieżni bolały go mięśnie, do tego jeszcze ciężarki... Ćwiczył, odkąd żona obdarzyła go na urodziny karnetem na siłownię. Jasne, to świetny sposób na stres, i teraz ma lepszą figurę, ale ten nowy, zdrowy styl życia go zabije. No bo co złego w papierosku i piwie? Pomachał znajomym, poszedł do szatni, wziął prysznic, rozkoszując się gorącym strumieniem, po czym sięgnął po ręcznik. Założył spodnie khaki, koszulkę polo, narzucił skórzaną kurtkę i wyszedł. Prosto w ciepłą ulewę Luizjany. Gdy biegł do mustanga, krople deszczu rozbijały się o płytę parkingu. Otworzył drzwiczki zdalnie sterowanym kluczykiem. Przemókł i rozważał, czy nie pojechać do domu, do Abby, ale postanowił najpierw wpaść do biura i sprawdzić, czy wiadomo już coś w sprawie poszukiwań, które zlecił mu Bentz. Widział informacje o ostatnim morderstwie w Los Angeles i uznał, że nie warto czekać. – Cholera – mruknął, włączając wycieraczki. Bentz ma kłopoty, Montoya to wyczuwał. Ginęli ludzie w jakiś sposób związani z jego partnerem. Kałuże pobłyskiwały błękitem w świetle latarni. Włączył się do ruchu. Łamał wszelkie przepisy, myśląc o Bentzu w Kalifornii. http://www.gabinetginekologa.com.pl Wyobrażał sobie, jak ten niechlujny pokój wyglądał dawniej, niemal trzydzieści lat temu, gdy Jennifer i James zaczęli romansować. Nawet o tym nie myśl, upomniał się, ale nie mógł się powstrzymać i wyobrażał sobie, jak wówczas wyglądał zajazd. Pewnie na deskach podłogi leżał dywan. Jasnobłękitny szezlong był nowy i wygodny, biureczko wyglądało na antyk. Łóżko kusiło świeżą, czystą pościelą i dobraną narzutą. Pomyślał, że koło biureczka musiało być krzesło, może obite takim samym błękitnym aksamitem jak sofa. Wyobraził sobie czarną sutannę i koloratkę niedbale rzucone na poręcz. Zacisnął pięści. Jego przyrodni brat, ksiądz James McLaren, był przystojnym mężczyzną – niewinny uśmiech ministranta, mocno zarysowana szczęka, błękitne oczy, których czar działał na wiele kobiet, nie tylko na Jennifer. Niektóre, jak jego eks, podejmowały wyzwanie i robiły, co w ich mocy, by rzucić księdza na kolana. Inne – łagodne, miękkie, w chwili słabości zwracały się

– To żart, tak? – A wygląda ci to na żart? – Bentz wskazał zdjęcia i akt zgonu. – Myślisz, że to Jennifer? E tam. – Spojrzał na partnera. – Nabijasz się ze mnie, tak? Bentz wszystko mu powiedział. Do tej chwili tylko córka, która była przy nim w szpitalu, gdy odzyskał przytomność, wiedziała, że widział pierwszą żonę. Kristi uznała to za efekt śpiączki i nadmiaru leków. Po pierwszej wizji trzymał buzię na kłódkę i córka, pochłonięta Sprawdź tygodnia. – Mówię tylko – grzmiał, gdy Hayes spotkał go w toalecie – że gdyby tu nie przyjechał, co najmniej pięć osób żyłoby do dzisiaj. – Zapiął rozporek, podszedł do umywalki. – Zapytaj krewnych Mcintyre, Newell, Esperanzo i sióstr Springer. – To nie są gliniarze, rozumują inaczej. – Och, dodaj jeszcze Donovana Caldwella, Alana Graya i nawet Bonitę Unsel. Rozmawiałem z nimi i wiesz co? Wszyscy uważają, że to Bentz. Hayes pokręcił głową. – To nie są policjanci. – Unsel tak. – I ma żal do Bentza. Byli kiedyś razem. – Też mi problem. Bentz był swego czasu niezłym casanową. Złamał wiele serc w wydziale. – Ze złośliwym uśmiechem dodał: – Nawet twoja dziewczyna z nim romansowała.