W tamtych latach był jej bliższy i droższy niż Richard. Lecz zniszczyła

jak nastolatka niż dorosła kobieta. – To byłoby bardzo upokarzające. – Przynajmniej spróbujesz. Będziesz mogła powiedzieć sobie, że zrobiłaś wszystko, by naprawić dawne błędy. – Marilyn wstała i podeszła do drzwi. – Przemyśl to, Kate. Przecież nie masz nic do stracenia. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY Nie mam nic do stracenia, pomyślała Kate w sobotni poranek. Richard wyszedł na golfa, a ona ruszyła z Emmą na wykład Luke’a. Czterdzieści minut później znowu znalazła się przed drzwiami swego domu z wesoło wierzgającą córką w ramionach. Po dłuższych poszukiwaniach znalazła klucz i weszła do środka. Emma pisnęła z radości, a Kate wydała z siebie zduszony jęk. – Dlaczego właśnie dzisiaj, ty mały srajdku?! Przez ciebie nie zdążę na wykład. W odpowiedzi dziewczynka pokazała bezzębne dziąsła. Kate potrząsnęła głową i pospieszyła do swojej sypialni. Ze względu na spotkanie z Lukiem włożyła beżowe spodnie i żakiet z lnu oraz jedwabną bluzkę. Była właśnie w połowie drogi, kiedy Emma zwymiotowała. Nie było http://www.gabinety-stomatologiczne.net.pl rozpłakała się. Gdy trochę się uspokoiła, posadził ją na fotelu i uklęknął obok. Popatrzył na jej bladą twarz ze śladami łez, szeroko otwarte oczy i potargane włosy. Od czasu do czasu drobnym ciałem dziewczyny wstrząsał ledwie dostrzegalny dreszcz. Theo wyjął chusteczkę i otarł jej mokre policzki. – Proszę, powiedz mi, co się stało? – rzekł łagodnie. Lily pojmowała, że musi wyrzucić z siebie wszystko, choć groziło to kolejnym wybuchem płaczu. – Co cię tak przestraszyło? – zapytał, chcąc ułatwić jej wyznanie. – Przed czym uciekałaś? Odetchnęła głęboko, odzyskując z wolna rozsądek i opanowanie.

-Usłyszałam o huraganie. Chciałam zrobić zapasy. Żeby nam niczego nie zabrakło. „Nam", pomyślał. Czyżby Laura już traktowała ich jak rodzinę, tak samo, jak on? - Może przejdzie bokiem, jak ostatnio. Huragany potrafią być nieprzyjemne, jeśli mieszka się na Sprawdź Wciągnął powietrze głęboko w płuca i żeby nie narobić dalszych szkód, znowu wepchnął ręce w kieszenie. - Nie. - Pożałował swej impulsywnej decyzji w sprawie szukania pomocy u panny Compton i odwrócił się, by wyjść. - Może przyjdę innym razem. Kobieta była jednak szybsza i schwyciła go za ramię. - Jestem Cecile, wspólniczka Malindy. To jest Malinda - wskazała stojącą w sąsiednim pokoju kobietę żegnającą się z grupą małych dziewczynek. - Chyba właśnie skończyła lekcję. Patrząc we wskazanym przez Cecile kierunku Jack zobaczył, jak Malinda Compton z uśmiechem przyjmuje uścisk dłoni małej dziewczynki w białych