Westchnął z żalem, ale zaraz potem mrugnął, wyszczerzył zęby – okazało się, że znów się

Cholera. Idiotka. I w dodatku za chwilę się rozpłacze, żeby wstyd był jeszcze większy. Jak dorosła kobieta może się tak głupio zachowywać? Dosyć tego. Chwyciła kurtkę i ruszyła w stronę drzwi. – Stój! W maleńkim pokoju głos Quincy’ego zabrzmiał zaskakująco głośno. Rainie zamarła. – Usiądź, proszę – powiedział już ciszej. – Nie. – Nacisnęła klamkę. – Siadaj, do cholery! Przycupnęła na twardym drewnianym krześle przy drzwiach. – Przepraszam – rzucił krótko Quincy. – Nie chciałem na ciebie wrzeszczeć. Nie chciałem, żeby sprawy zaszły tak daleko. Wielu rzeczy, które się dzisiaj wydarzyły, nie chciałem. Mimo wszystko poczuła się lepiej. Wykrzywiła usta w ironicznym uśmiechu. – Dzięki, agencie. A teraz, jeśli pozwolisz, pójdę sobie. – Zamknij się, Rainie. I daj sobie spokój z tą pozą. Quincy podniósł się ciężko z łóżka. Pierwszy raz Rainie zauważyła, że drżą mu ręce. Zmarszczki wokół oczu stały się wyraźniejsze. Usta tworzyły posępną linię. Ten widok zabolał ją. Ona mu to zrobiła i wiedziała, że postąpiła źle. Żałowała, że nie jest inną osobą... Żałowała, że nie potrafi zmazać z jego twarzy tego smutku. http://www.gabinetystomatologiczne.biz.pl o panu najprawdziwsze cuda. Grzech by było nie skorzystać z okazji! I przychylnie usposobiwszy do siebie rozmówcę swoją otwartością, Polina poprowadziła konwersację zgodnie z regułami prawidłowego obchodzenia się z mężczyznami. Reguła numer jeden głosi: chcesz się spodobać mężczyźnie – schlebiaj. Im mężczyzna mądrzejszy i subtelniejszy, tym mądrzejsze i subtelniejsze powinno być pochlebstwo. Im bardziej prostacki, tym bardziej prostackie powinny być pochwały. Ponieważ doktor Korowin najwyraźniej do głupców nie należał, pani Lisicyna zaczęła tkać swą sieć w szczególnie dyskretny sposób. Nagle poważniejąc, powiedziała: – Bardzo mnie pan intryguje. Chciałabym zrozumieć, co z pana za człowiek. Po co dziedzic Korowińskich milionów traci najlepsze lata życia i ogromne środki na kurowanie wariatów? Proszę mi powiedzieć, czemu postanowił pan zająć się psychiatrią? Zblazowanie? Pusta ciekawość i pogarda dla ludzi? Chęć pogrzebania zimnymi rękoma w ludzkich

– Jak mogłem nie przyjechać, Bethie? Zawsze chciałem być przy tym, kiedy się zdecydujesz. – Kiedy się zdecyduję na co? Quincy odwrócił się. Wciąż trzymał dłoń Mandy, ale patrzył na byłą żonę. Na jej twarzy malowało się autentyczne zdziwienie. Poczuł skurcz w żołądku. Gdzieś w środku zalewała go fala zimna. Sprawdź usta na szyi. Odchyliła głowę do tyłu. Wiedziała, że nie powinna. Pocałunek był lekki. Połaskotał ją. – Nie spoufalać się? – wymamrotała. Podniósł głowę. – Żadnych przygód na jedną noc. Żadnych szaleństw. Jestem na to za stary, Rainie. Byłem już w tylu miejscach i spędziłem za dużo czasu na badaniu tego, co w człowieku najgorsze. Spróbowałem małżeństwa, spróbowałem ojcostwa. Z wielu rzeczy w życiu jestem dumny, a wielu żałuję. Nie wierzę już w ucieczkę od rzeczywistości na jedną noc. Nie widzę w tym sensu. Chciała coś powiedzieć, ale zamknął jej usta pocałunkiem. Zadrżała ze zdziwienia. Przez chwilę nie odrywał od niej poszukujących warg. Czuła jego dłonie na swoich plecach. Przytrzymywał ją lekko, pozostawiając możliwość wycofania się. Była mu za to wdzięczna, ale i trochę rozczarowana.