Bella przyjrzała się postawnej, zgrabnej blondynce. Tanya Denali. Komputerowa pamięć natychmiast wyłuskała wszystkie informacje na temat aktorki. Dwadzieścia sześć lat. Amerykańska gwiazda filmowa. Mieszka w Beverly Hills. Rodzice: Frances i Margaret Denali, wędrowni aktorzy. Dwie siostry, jeden brat. W teczce Tanyi znajdowały się drobiazgowe informacje na temat jej najbliższych. Jedynie brat, Trace, pozostawał zagadką. Co do samej Tanyi, to w materiałach nie było słowa na temat jej ewentualnych powiązań z jakąkolwiek organizacją. Mimo to Bella postanowiła mieć ją na oku.

niemiłej propozycji od starszego mężczyzny, który mógłby być jej ojcem. Przerażona uciekła czym prędzej. Dopiero później pojęła, że w stolicy jest całkiem inaczej niż na prowincji, gdzie mogła się cieszyć swobodą. W Londynie samotną dziewczynę - zwłaszcza po zapadnięciu zmroku - powszechnie brano za ulicznicę. Pewnie dlatego nikt nie chciał jej pomóc. Pierwszą osobą, która jej to uświadomiła, był jubiler. Wstąpiła do niego tuż po przybyciu do Londynu. Wyciągnęła z zanadrza wielki rubin i spytała, ile jest wart. Rzucił okiem na jej zniszczone odzienie, wyraźnie podejrzewając ją o kradzież klejnotu. Zażądał certyfikatu własności. Becky nigdy nie słyszała o czymś podobnym. Zresztą uciekła z domu. Nie zabrała pieniędzy, żywności ani odzieży na zmianę, nie mówiąc już o dokumentach. Uznała, że jubiler próbował ją oszukać, gdyż ledwie spojrzał na rubin, lekceważąco oświadczył, że jest fałszywy. Becky wpadła w gniew. Mógł ją sobie mieć za gąskę z prowincji, ale matka by jej przecież nie oszukała. Róża Indry znajdowała się w posiadaniu jej rodziny od dwustu lat! Była wszystkim, co odziedziczyła po bezdusznych krewnych, a także jedyną nadzieją na uratowanie domu i wioski przed zakusami Michaiła. Fałszerstwo, coś podobnego! Wściekła wybiegła ze sklepu i postanowiła pójść prosto do księcia Westland. Tylko on pomoże jej uzyskać godziwą cenę za rubin i ukarać Michaiła za zbrodnię. Miała nadzieję, że Westland nie zlekceważy jej, jak inni w tym mieście pyszałków, i nie wyrzuci za drzwi, bo wtedy nie miałaby już gdzie pójść. Nie podda się rozpaczy. Ludzie z Yorkshire, choć nieokrzesani i nieufni, przede http://www.gastromed.com.pl Nie chciała zapłacić mu wszystkiego od razu, tak ją radowała władza, jaką zyskała nade mną. Przechwalała się nią przed wszystkimi, bawiło ją badanie, jak daleko może się posunąć w poniewieraniu mną. - Dlaczego twoi bliscy pozwolili na coś podobnego? - Nie znali prawdy o mojej sytuacji. A ja nie miałem ochoty wyjaśniać im szczegółów opresji, w jakiej się znalazłem z powodu własnej głupoty. Nie mogłem znieść myśli, że będą o mnie mieli jeszcze gorsze zdanie. Cieszyłem się, że nie trafiłem do więzienia, a Dunmire dostał, co chciał. Wśród dobrego towarzystwa niektórzy ludzie zgorszyli się moim postępowaniem. Straciłem z tego powodu wiele zaproszeń do dobrych domów. Inni uważali, że to hulaszczy wybryk. Chełpiłem się nim cynicznie, lecz biedna, bezgranicznie mi oddana Lizzie była zdruzgotana. Uznała to, co zrobiłem, za najczarniejszą zdradę, „żarcik”, na który się ważyłem, złamał jej życie. Przynajmniej dopóki nie poznała Deva. A wiesz, co było najgorsze? Spojrzała na niego oniemiała. Zrobił więc coś jeszcze gorszego?

okna i pokiwał głową, udając szczere zatroskanie. - Obawiam się, że Rebecca odziedziczyła po matce niezrównoważenie, choć w jej wypadku jest to coś znacznie gorszego. - Aż tak? - Pewnie słyszał pan o dawnym skandalu, kiedy to matka Rebecki, Marian Talbot, dała się uprowadzić kapitanowi Wardowi. - Owszem. Mówiono, że pański dziadek nigdy jej nie wybaczył, nawet po śmierci Sprawdź sprawki. Niech to licho, nic się przed nim nie ukryje! - Czy mogę z tobą pomówić, Walsh? - Jak najbardziej. - Ta młoda dama - powiedział Alec poufnym tonem - znalazła się w ciężkich tarapatach. Wiem, co sobie o niej myślisz, ale wierz mi, mylisz się. To wnuczka hrabiego. - Ależ oczywiście, sir, ale jakiego? - Talbota. Tylko że nie wolno ci o tym nikomu mówić. - Nawet jego wysokości? - Zwłaszcza jemu! - podkreślił. - Problem w tym, że biedna dziewczyna ma jedynie to, co na grzbiecie. Sam widzisz, są to łachy. Staram się, jak mogę, wyciągnąć ją z tych opałów, ale musi się jakoś ubrać i coś zjeść. Walsh spojrzał na Becky z niepokojem. - Z pewnością ani Robert, ani Bel nie odmówiliby jej pomocy.