- Zobaczymy - rzekła Eugenia zimno, ale Cherise udała,

ust. Nick zapiał kurtke, listopadowy dzien był chłodny. - O Pam wiem tylko to, co powiedziała mi Marla: ¿e poznała ja przed paru laty w swoim klubie, chocia¿ wtedy o tym nie wspomniała. -Wzruszył ramionami. - Ale nic w tym dziwnego. - Spojrzał w niebo. -W naszym mał¿enstwie zdarzały sie okresy, kiedy niewiele ze soba rozmawialismy. Rozchodzilismy sie pare razy... och, rzecz jasna, nieoficjalnie. Có¿, ró¿nie bywało. - Zamyslił sie, wciagajac dym głeboko w płuca. Nick milczał, nie chciał wdawac sie z bratem w ryzykowna rozmowe na temat jego mał¿enstwa. - Co do Pam, nie mam pewnosci. Byc mo¿e grywały razem w tenisa i w 108 bryd¿a... ale teraz, kiedy sie nad tym zastanawiam, nie przypominam sobie, ¿eby kiedykolwiek mówiła, ¿e sie z nia spotyka. Pamietam inne imiona - Joanna i Nancy. Ale nie Pam. - Ale potem chyba o niej słyszałes. - Tak, od towarzystwa ubezpieczeniowego i adwokata rodziny. Posłałem oczywiscie kwiaty na jej pogrzeb, wyło¿yłem okragła sume na konto jakiejs organizacji charytatywnej w jej imieniu, ale własciwie nie miałem http://www.gastromed.com.pl/media/ domu, a potem zaczał sie oddalac. Kiedy wkładała dres, syrena umilkła. Bolał ja ¿oładek, paliło ja w ustach, ale wiedziała, ¿e nie bedzie ju¿ wymiotowac. Skrzywiła sie, patrzac na swoje odbicie w lustrze. Nie miało to ¿adnego znaczenia. Teraz chciała tylko miec wszystko ju¿ za soba. Nick czekał na nia na korytarzu, sam. Słu¿ba znikneła. - Karetka? - spytała, poruszajac zdretwiałymi ustami. - Odwołałem ja. Nie byli zachwyceni. - Có¿, ja te¿ nie jestem - odparła. - Jedzmy. - Jeszcze chwilke - powiedziała Marla, idac do pokoju Cissy, gdzie jej córka le¿ała w łó¿ku, zagryzajac wargi i tulac do siebie pluszowe lwiatko, jakby jej ¿ycie od tego zale¿ało. -

- Posłuchaj, albo powiesz mi, co wiesz, i zaoszczędzimy mnóstwo czasu, albo będę węszyła samodzielnie, ale wtedy wyciągnę na publiczny widok wszystkie trupy z szafy rodu Cole’ów. - Na twoim miejscu poważnie bym się nad tym zastanowił. - Ależ ja zastanowiłam się nad tym bardzo poważnie. Ugryzł kolejną oliwkę. - Słyszałem, że wczoraj byłaś z Nevada. Sprawdź sie ze soba litery. Terminy słu¿bowych spotkan Aleksa i daty gier w golfa i squasha zanotowano bardziej zamaszystym, ostrym charakterem. Wzieła do reki pióro i napisała na kartce swoje imie. Porównała swoje pismo z tym z kalendarza. Było inne, bardziej wyraziste i mniej porzadne ni¿ pismo Marli... a mo¿e to ju¿ 122 choroba psychiczna? Ponownie skresliła na kartce swoje imie. Potem imie Aleksa. I Nicka. Mo¿e ró¿nica została spowodowana wypadkiem. Tego nie mo¿na wykluczyc, ale ciagle czuła sie jakos dziwnie... niesamowicie... Pióro wypadło jej z dłoni. Musi sie pozbyc wra¿enia, ¿e cos tu nie gra.