Uścisnął ją, a potem pocałował w czoło.

i zacznie krzyczeć? A jednak, jak już się zdążył przekonać, w obecności Laury nie mógł się powstrzymać, żeby nie podejść bliżej. Wyszedł na taras, ukrył się w łomoczących na wietrze zasłonkach. - Dziękuję za kolację. Zostawiła tacę na małym stoliku przed jego drzwiami. - Bardzo proszę. Nie musisz jeść sam na górze. -A co proponujesz? Żebyśmy zasiadali do stołu jak cywilizowani ludzie? - zakpił. -Czemu nie? -Znasz odpowiedź. -A co mam powiedzieć Kelly? „Przykro mi, że umarła twoja mama. Cóż, właściwie nie masz też taty, tylko sponsora". Skrzywił się. -Powiedz jej, co uważasz za stosowne. -Wiem, że ci na niej zależy. Widziałam jej pokój. -Nie chcę, żeby mnie widziała, ale to nie oznacza, że nie pragnę zapewnić jej wszelkich wygód. Nie rozumiesz? To dziecko. Jedno spojrzenie na to, co zostało z mojej twarzy i http://www.ginekologwarszawa.org.pl da jej poczucie spełnienia. Opaliła się, to też niemal w ogóle nie musiała stosować makijażu. Umalowała tylko lekko usta i nałożyła trochę różu na policzki. Włosy upięła wysoko w węzeł, zostawiając jedynie parę luźnych kosmyków, a na koniec skropiła się odrobiną perfum. Było już po dziewiątej, gdy Theo delikatnie zapukał do jej drzwi. Otworzyła... i zaparło jej dech w piersi. W nienagannie skrojonym smokingu wydawał się jeszcze wyższy i bardziej postawny. Spoglądał na nią z błyskiem podziwu w czarnych oczach. Wydała mu się piękną czarodziejką z bajki. Brakowało jej tylko różdz˙ki w dłoni. Odchrząknął. – Bardzo ładna sukienka – rzekł sztywno.

Pochylił się w jej stronę, a oczy zwęziły mu się w szparki. – Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. – To nieprawda – wyszeptała, patrząc na niego błyszczącymi od łez oczami. – Może ty tak to odbierałeś, ale nie Richard. – Nie wciskaj mi ciemnoty. Sprawdź - Lauro, popatrz! Usłyszał kroki, a potem jęknięcie Laury. Ten dźwięk - gdy słyszał go po raz ostatni, była giętka i uległa pod jego pocałunkami - sprawił, że jego ciało przeszywały dreszcze. Przesunął palcem po wargach. Odpędzał od siebie wspomnienie. Nadstawił uszy. -Och, Kelly, on wygląda tak bezradnie. -Coś mu się stanie, jeśli zostanie w stajni, prawda? -Tak. -Mogę po niego pójść? -Koniecznie. Ale włóż płaszczyk przeciwdeszczowy. Będziesz musiała kucnąć i cierpliwie czekać. Jeśli do ciebie przyjdzie, to możesz przynieść go do domu. A jeśli nie, to