wtedy tytuł diuka i dla niego Christopher Gallant nie istniał. Od razu wydziedziczył swoją

- I oczywiście goście bardzo go lubią i mają do niego pełne zaufanie. Szczególnie kobiety, prawda? Gloria pobladła, ale pokręciła głową, jakby chciała zignorować słowa Santosa. - Przesłuchiwaliście go przez cztery godziny. Bez adwokata, bez poinformowania go o prawie do milczenia. Po prostu oskarżyliście go o morderstwo. - Dlaczego mieliśmy mu odczytywać jego prawa? - zdziwił się Santos. - Nie postawiliśmy mu żadnych zarzutów. Przesłuchiwaliśmy go tylko, to wszystko. Prawda, Jackson? - Prawda. - Sama pani widzi. Poza tym nie prosił o prawnika. - Ponieważ daliście mu do zrozumienia, że to tylko pogorszyłoby jego położenie. Prosi o prawnika, znaczy, że potrzebuje pomocy, czuje się winny. Tymczasem obydwoje doskonale wiemy, że to niewinny, bezbronny dzieciak. - Dawaliśmy mu coś do zrozumienia, Jackson? - Nie pamiętam. Może on ma na myśli jakieś inne przesłuchanie, a może jakiś serial telewizyjny. - Tak - zgodził się Santos. - To może być to. Ogląda za dużo telewizji. - Mam dość tych kretyńskich kpin! - Gloria fuknęła niczym rozwścieczona kocica. - Następnym razem pójdę prosto do waszego szefa! - Powoli, księżniczko. Czy pani pracownik czuje się winny? Dlaczego tak nerwowo reaguje? - Nie reaguje nerwowo. Po prostu nie mógł się pozbierać po waszych oskarżeniach. - Przepraszam - wtrącił Jackson stanowczym tonem - nie wysuwaliśmy żadnych oskarżeń. Przesłuchiwaliśmy świadka. Na tym polega nasz praca. - A poza tym skąd bierze pani tę niezłomną pewność, że to nie on? - natarł Santos. - Czy pani wie, kim jest Śnieżynka? Myśli pani, że to potwór, że wystarczy wyjść na ulicę, żeby rozpoznać go w tłumie? Otóż nie. Ten chory człowiek ukrywa się pod maską. Zdaje się miły, może być wzorowym pracownikiem, ot, choćby uroczym, bezbronnym chłopcem. Gloria zbladła jak płótno. - Santos... - Jackson próbował pohamować przyjaciela, ale ten tylko podniósł rękę na znak, żeby milczał. http://www.honda-fan.net.pl/media/ - Dobry wieczór paniom - powiedział, wychodząc ż cienia. - Milordzie. - Mama zejdzie za chwilę - poinformowała Rose, dygając. - Chyba... nie jest zadowolona z sukni madame Charbonne. Alexandra nie dziwiła się jej wahaniu. Była gotowa pospieszyć dziewczynie na ratunek, gdyby hrabia odpowiedział w zwykły cierpki sposób. - Im bardziej się spóźnimy, tym lepiej. Taka teraz jest moda - rzucił spokojnym tonem. Odetchnęła z ulgą. Może tego wieczoru postanowił zachowywać się uprzejmie. Po pamiętnym pocałunku chętniej niż zwykle rozstrzygała wątpliwości na jego korzyść. 6 Lucien zastanawiał się, czy nie pojechać do Howardów konno. Nie musiałby przez całą drogę wysłuchiwać paplania pań Delacroix. Myśl była kusząca, lecz jeszcze bardziej nęcąca była perspektywa spędzenia z panną Gallant pół godziny w ciasnym wnętrzu pojazdu.

wkrótce jakiś znajdzie. - Kobiety. Tak, milordzie. Ale... w jakim celu? - Małżeństwa, panie Mullins. Proszę mi dostarczyć listę rano, żebyśmy mogli zacząć eliminację. Zostawił osłupiałego doradcę i wrócił na górę. Wimbole już udał się na spoczynek, dom był pusty i cichy. Dotarłszy do swojego apartamentu, zwolnił lokaja i rozebrał się. Nalał Sprawdź W drzwiach stanął kamerdyner. - Wasza lordowska mość, lord Liverpool i lord Haster przybyli na poranne spotkanie. - Świetnie. Dwie minuty, Jenkins. - Słucham, wasza lordowska mość. - Ale, ojcze... - Virgilu, wykrztuś wreszcie, czego chcesz, albo zaczekaj do jutra. Będę wolny między dziesiątą a jedenastą. - Wczoraj widziałem kuzynkę Alexandrę. Diuk zamarł z filiżanką podniesioną do ust. - I z tego powodu zerwałeś się z łóżka przed południem? Oczywiście, że jest w Londynie. Fontaine'owie przyjechali cztery dni temu. Virgil potrząsnął głową. Zdarzył się cud. Udało mu się zaskoczyć ojca. Ogarnęła go błoga radość, zwłaszcza gdy pomyślał, że teraz gniew jego lordowskiej mości dla odmiany