kapelusza i przedstawił się, a Emma coś mu odpowiedziała. Lucien uścisnął jej dłoń.

- Mój Boże! - Lucien Balfour jest złym człowiekiem i nie powinnam nigdy przyjmować posady w jego domu. - Przyjaźni się z twoim wujem? - Na pewno nie. Po prostu starał się doprowadzić do pojednania dla własnej wygody. - Wygody? Alexandra uderzyła w parapet, aż zabolała ją ręka. - Nawet nie pytaj. Nie potrafię tego wyjaśnić. - Lex, cieszę się, że tu jesteś. Bardzo mi się przyda twoja pomoc. - Ale? - Ostatnio zawsze było jakieś „ale”. - Muszę teraz myśleć o Akademii... - Rozumiem. - Łzy popłynęły jej po policzkach. Rzeczywiście nie miała teraz gdzie się podziać. - Pozwól mi dokończyć, głuptasie. Jesteśmy instytucją edukacyjną, a nie schroniskiem dla chorych z miłości uciekinierek. Muszę być pewna, że zamierzasz tu zostać. - Nie jestem chora z miłości! - obruszyła się przyjaciółka, wycierając oczy. - Oznajmiłam mu, że wyjeżdżam. Zgodził się, i oto jestem. Emma patrzyła na nią przez dłuższą chwilę. - Na pewno? Alexandra miała wielką ochotę tupnąć nogą, ale zadowoliła się skrzyżowaniem rąk na http://www.ith.com.pl - Na co czekam. Odrzuciła włosy na ramiona. - Aha, to ten model. Rozbawiony ściągnął brwi. Panna flirciarka? Nie miał nic przeciwko temu. - Który mianowicie? Wygładziła fałdy plisowanej szkockiej spódnicy. - Wierzysz, że w życiu warto czekać. - Ty nie? - No wiesz! Kto by chciał czekać? Mam na coś ochotę, to biorę. Zaśmiał się. Już wiedział, z kim ma do czynienia: rozpieszczona, zaczepna, pewna siebie. W Vacherie, ogólniaku, który skończył, pełno było jej podobnych. A jednak zaintrygowała go. - Zdaje się, że ostro żyjesz. - Uważasz, że to źle? - Tego nie powiedziałem.

bie właściwy sposób. Niania, co oczywiste, nie robiła śniadania. Był to obo- wiązek kuchni. Towarzyszyła jednak dzieciom, nadzoru- jąc, czy jej podopieczni jedzą to, co dla nich uszykowano, a po śniadaniu sprawdzała jeszcze, czy przygotowały się Sprawdź - Podejrzewam, że nie wszystko mi opowiedziałaś. Alexandra uśmiechnęła się z przymusem, a w końcu parsknęła śmiechem. - Słusznie podejrzewasz, moja droga. A teraz chodźmy gdzieś indziej, żeby nie kusić losu. - Naprawdę nie wiedziałeś, że twoja guwernantka jest siostrzenicą Monmoutha? - zapytał Robert, krojąc pieczonego kurczaka. - Nie. Jestem zbyt zajęty wywoływaniem skandali, żeby inne śledzić na bieżąco. - Odchylił się na oparcie krzesła i wypuścił kłąb dymu z cygara. Jego drugi towarzysz napełnił piwem swój kufel. - Co za różnica? Kochanka to kochanka. Lucien łypnął przez stół na Francisa Henninga, zastanawiając się, kto zaprosił tego osła na obiad. Od samego rana docierały do niego różne pogłoski. Najwyraźniej wszyscy zapomnieli, że hrabia gardzi plotkami.